16-01-2013

Jakub Krzywak

Tegoroczny Sylwester w Poznaniu był świetną okazją zarówno na zaprezentowanie możliwości kolejnego i zarazem największego systemu wyrównanego liniowo brytyjskiej marki Turbosund Flex Array, oraz na przedstawienie profilu firmy Stage Service Tomasza Marka z Gdańska. To właśnie Tomek stał się szczęśliwym posiadaczem systemu Turbosound Flex Array. Zaczęło się od majsterkowania, a skończyło na Politechnice Gdańskiej i własnej firmie nagłośnieniowej. Skąd zamiłowanie do dźwięku, oraz dlaczego wybór padł na ten konkretny system? Odpowiedzi poniżej.

Przekazanie systemu w siedzibie dystrybutora SoundTrade

Od lewej Marcin Pytel (SoundTrade), Tomasz Marek (Stage Service) i Michał Jantar (SoundTrade)

Realizator.pl: Zacznijmy od początku… Jak to z tym dźwiękiem było?

Tomek: Zaczęło się bardzo dawno temu w połowie lat 90-tych kiedy chodziłem do szkoły podstawowej w okolicach Torunia. W domu nie było żadnego sprzętu grającego, a mi ciągle w duszy grało. Od kuzyna dostałem walkmana i słuchawki, ale mi było mało. Zawsze miałem talent do majsterkowania i sam sobie robiłem zabawki, tak było i tym razem. Na strychu w szkole znalazłem stary komplet Vermona’y w którym wymieniłem bezpieczniki i dzięki temu zostałem okrzyknięty szefem szkolnej techniki. Później było technikum elektroniczne w Toruniu. Tam poznałem innego fascynata z którym współpracuje do dziś. Prawdziwym przełomem były spalone głośniki jakie dostaliśmy z Auli Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Trzeba było nauczyć się przewijać głośniki i budować skrzynki. Wszystko po to by słuchać muzyki głośniej i lepiej. Wzmacniacze też sami budowaliśmy. Wtedy to były sporty ekstremalne. Nawijanie transformatorów, lutowanie, robienie obudów, wszystko dzięki funduszom zarobionym na przewijaniu głośników.

W technikum szło mi całkiem nieźle. Z grupą kolegów zdobyliśmy tytuł Technika Roku 2000 i dostaliśmy się bez egzaminów na studia. Wybór padł na Politechnikę Gdańską i tu przyszło pierwsze rozczarowanie. Jak nas przyszło 3 kolegów tak wszyscy nie poradziliśmy sobie z 2 semestrem. Wszyscy byliśmy praktykami, a na politechnice sama teoria i do tego trudno było zauważyć do czego nowa wiedza miała się przydać. Oczywiście żaden z nas się nie poddał i wszyscy zaczęliśmy cos robić. Ja naprawiałem głośniki (zarobiłem majątek na wymianie sparciałych górnych zawieszeń), Zbyszek budował przetwornice impulsowe, a Karol sterowniki do silników. Dziś wszyscy mamy całkiem dobrze prosperujące firmy i każdy z nas robi to co lubi.

Kiedy zaczęliśmy pracować na studiach było jakoś lżej i udało nam się je w konsekwencji ukończyć. Na przełomie 2 i 3 roku studiów poznałem Przemysława Waszkiewicza (to było najlepsze co wyniosłem ze studiów). Z Przemkiem współpracujemy do dziś. Na 3 roku całkowicie przypadkiem poznałem Przemysława Wrembla, który zajmował się światłem. Ale jakie to było światło: 3 PAR’y 56 i sterownik w pudle od szachów 🙂 Dziś Przemek, właściciel firmy Setlight to praktycznie nr. 1 na północy Polski jeśli chodzi o oświetlenie sceniczne.  Kiedy mieliśmy już pełen zespół ludzi to zaczęły przychodzić pierwsze zamówienia: jakiś remont sprzętu w klubie, później wyposażaliśmy cale lokale. Ja bawię się w produkcje własnego nagłośnienia do dziś. Właściwie ponad połowa wszystkich lokali muzycznych w Trójmieście pracuje na moim nagłośnieniu. W ubiegłym roku udało mi się wyposażyć nawet 2 lokale w Warszawie. Obecnie pracuje nad dyskoteką w Krośnie. Jeszcze kilka lat temu produkcja nagłośnienia stanowiła moje główne zajecie. „Niestety” moje produkty są bardzo trwałe, nowych lokali wcale tak dużo nie powstaje więc nie było innego wyjścia jak świadczyć usługi i tak też zrobiłem i robię do dzisiaj.

Powstała firma, którą dynamicznie rozwijasz. Od czego sprzętowo zaczynałeś?

Należało by postawić pytanie od czego zaczynaliście, ponieważ moja firma nie miałaby obecnego kształtu gdyby nie współpraca z Przemysławem Waszkiewiczem (offstage). Zaczynaliśmy banalnie od zera. Przemek miał 2 kolumienki home made, a ja miałem już 4 sztuki podobnego pochodzenia. Zaczęliśmy naszą pracę około 10 lat temu. W sumie nie ważne jaki był to sprzęt, najważniejsza była nasza wizja, najważniejsze było to, że ciągle było nam mało. Sprzęt na jakim pracowaliśmy to zawsze był okres przejściowy.

Ja chciałem budować swoje konstrukcje, a Przemek chciał pracować na drogich sprawdzonych markach. To wszystko nie ważne – ważne, że zawsze widzieliśmy niedoskonałości naszego sprzętu i próbowaliśmy zrobić wszystko co możliwe by brzmiało jak najlepiej. W latach 2003-2008 profesjonalny rynek nagłośnienia dopiero się rodził. Były organizowane koncerty amatorskich kapel, maleńkie festyny, dj’e pożyczali od nas nagłośnienie. Jednym słowem można było się rozwijać. Imprezy rosły, a wraz z nimi nasze potrzeby na sprzęt.

Ogromnym przełomem był wyjazd na targi Music Messe w 2008 roku. Tam zobaczyłem jak wygląda świat. Miałem możliwość porównania w jednym miejscu wielu produktów. Po powrocie wzrósł apetyt na nagłośnienie poważnych imprez, ale jak tu spełnić te „wyśrubowane ridery”. Nasi klienci zaczęli pytać czy sprostamy w nagłośnieniu poważniejszych imprez. W międzyczasie stary sprzęt wyprzedawał nasz kolega z Gdyni, było to 12 sztuk kolumn PAS ( Professional Audio System) 2×15″ + 2″. Kolumny kupiłem w takiej cenie, że nie opłacało mi się wykonać ich samodzielnie. Wtedy zaczęło brakować końcówek mocy i basów. Na kolumnach PAS graliśmy w zasadzie wszystkie imprezy zarabiając na głośniki basowe i wzmacniacze. W tym czasie opracowałem swoją konstrukcje zestawu basowego 2×15″. W ciągu roku miałem już 24 sztuki i wreszcie zaczęło starczać mocy. Pojawiły się problemy transportowe. Koszt wynajęcia transportu był zbyt wysoki więc trzeba było kupić własne samochody. Pierwszym był Peugeot Boxer, później Iveco Daily. Klienci znów nam nie dali spokoju. Zaczęły się zamówienia zespołów, które miały już prawo wymagać, my bardzo nie chcieliśmy stracić klientów więc nie było już wyjścia i trzeba było podjąć decyzję – kupić Line Array.

W 2009 na targach Musikmesse postanowiliśmy nabyć za wszelka cenę powyższy Line Array. Wzięliśmy ze sobą wszystkie pieniądze jakie mieliśmy i szukaliśmy. Znaleźliśmy! Na tych targach premierę miał system EAW JFL 210 i okazał się być w zasięgu ręki. Kupiliśmy wtedy na spółkę z Przemkiem 12 sztuk JFL’a. Przemek jeszcze dokupił wtedy pierwszy poważny stół cyfrowy A&H iLive T112. To już było coś. Moje basy i EAW dały nam możliwość robienia wszelkich średniej wielkości imprez jakie tylko udało się nam zdobyć. Później pojawiło się zapotrzebowanie na kolejne stoły cyfrowe więc Przemek dokupił jeszcze iLive T80 i R72. Posiadając tradycyjny system PAS i 12 modułów JFL 210 mogliśmy obsłużyć nawet 3 imprezki w ciągu jednego dnia. Najważniejsze, że ciągle było nam mało i ciągle chcieliśmy więcej. Klienci byli z nas zadowoleni. Rzadko się zdarzało by ktoś po jednej imprezie z  nami nie został naszym stałym klientem. Zawsze dla każdego naszego klienta mieliśmy czas i cierpliwość choć czasem nie było łatwo 🙂 Można powiedzieć, że z EAW nasze firmy całkiem niezłe sobie radziły i tylko przez niespokojną duszę coś pchało do przodu.

Jak wygląda skład osobowy?

Przy małych produkcjach pracujemy sami. Z każdą z firm naszej grupy na stale współpracują 2-3 osoby. Przy dużych produkcjach podnajmujemy ludzi z wolnego rynku. Z ludźmi do pracy nie jest łatwo. Korzystamy ze sprawdzonych osób o świetnej reputacji, ale też kształcimy własnych realizatorów i techników. Nasza praca wydaje się być bardzo ciekawa więc co chwilę zjawia się ktoś nowy kto chce sprawdzić się w tej pracy. W tym roku planuję zatrudnić na stałe 2 osoby.

Zaczynałeś od małych systemów. Przyszedł wreszcie czas na zakup systemu Line Array. Dzisiaj Twój „park maszynowy” znacząco się powiększył…

W branży jestem już kilka lat, nie jest to też mój pierwszy system jaki kupiłem więc dokładnie wiedziałem czego mi trzeba. Potrzebowałem systemu Line Array (nie systemu z poziomo podwieszonymi modułami). Chciałem mieć system kompletny z bardzo wysokiej „półki riderowej”. Chciałem by system był kompletny, basy, odsłuchy, itd. Warunkiem było też sensowne podzielenie systemu na 2 mniejsze i właśnie stąd te konkretne ilości elementów składowych systemu. Zakupiłem: Turbosound Flex 24 sztuki, basy Turbosound TSW 218 8 sztuk (mam możliwość pożyczenia jeszcze 4 sztuk basów od Przemka Waszkiewicza), odsłuchy Turbosound TMW 115. Końcówki mocy Powersoft Seria K z wbudowanymi procesorami 4xK3, 4xK8, 2xk10, 2xM50Q (odsłuchy).

Turbosound Flex Array

Turbosound Flex Array – fot. Tomasz Marek [Stage Service]

Jak już rozmawiamy to poruszę temat Twojego ostatniego przedsięwzięcia jakim był Sylwester 2012/2013 w Poznaniu. To była chyba pierwsza sposobność do zaprezentowania nowego „nabytku”. Jak wyglądały założenia organizatora co do tej imprezy?

Organizator chciał dokładnie tego samego co inni realizatorzy, chciał by było porostu dobrze i już. Miałem spełnić ridery zespołów i nie sprawiać problemów. Zostałem polecony jako firma, która wykona całą technikę kompleksowo tak by nie zajmować czasu organizatora. Ustaliliśmy cenę korzystna dla obu stron i po prostu wzięliśmy się do pracy. Sprzęt ustawialiśmy już 2 dni przed imprezą. To był jeden z wymogów organizatora, który docenił nasz widoczny profesjonalizm. Jednym z warunków organizatora w trakcie montażu była prośba o odsunięcie realizatorki jak najbardziej się da od sceny. Ostatecznie realizatorka była 55 m przed sceną. Taka odległość była testem dla systemu. System test ten zdał.

Obiło mi się o uszy, że jesteś z wykształcenia inżynierem miernictwa elektronicznego. W takim razie muszę zapytać jaka jest Twoja „filozofia” strojenia systemu?

Tak, to dość dziwne jak na branżę, ale nie jestem muzykiem. Jestem inżynierem miernictwa. Jak wcześniej zasugerowałem całe moje życie jest podporządkowane nagłośnieniu. Wykształcenie również zdobywałem tak by wykorzystywać je później do codziennej pracy. Dzięki technikum i studiom rozumiem co to widmo, co to skala decybelowa, co to dystrybucja grzebieniowa czy też reakcja na impuls i jej parametry. Potrafię patrzeć na specyfikację i wiedzieć jak dany parametr przełoży się na pracę systemu.

Jak już dobrze zdążyłem się zorientować to branża nagłośnieniowa opiera się na dwóch potężnych filarach. Pierwszy to Przesądy, a drugi to Zabobony. Większość w branży czaruje jak może.

Zagadnienia elektroakustyki są szczególnie złożone, ponieważ tylko przy okazji zakresu akustycznego mamy do czynienia z pasmem zawierającym się, aż na 3 dekadach częstotliwości. Każda z dekad zachowuje się całkowicie inaczej niż poprzednia. Nad pasmem basowym 20-200 Hz ciężko jest zapanować i trzeba tu wykorzystywać zjawiska długiej linii lub interferencji. Tak na prawdę to za bardzo nie mamy wpływu na to jak zachowa się nam bas w określonej przestrzeni. Częstotliwości średnie czyli dekada 200-2000 Hz to pasmo w którym możemy już cos przewidzieć i kierunkować jeśli mamy do dyspozycji odpowiednie narzędzia.

Kolejny problem to tony wysokie, wytwarzane na estradzie zwykle za pomocą driverów skompresowanych. Wysokie szczególnie szybko wytracają swoją moc (zamiana na temperaturę) wraz z odległością, do tego kolejne źródła mają na siebie szczególny wpływ (dystrybucje grzebieniowe). Proszę zauważyć, że nie mówię o brzmieniu bo dla mnie to sprawa wtórna. Dla mnie najważniejszym aspektem jest równomierność pasma przenoszenia, zależności fazowe i czasowe miedzy poszczególnymi źródłami, kąty promieniowania, reakcje impulsowe. Może ktoś wierzyć lub nie, ale jeśli z punktu widzenia parametrów systemu wszystko się zgadza to nie będzie problemów z osiągnieciem żądanego brzmienia.

Co do strojenia to ja staram się nie robić „grubych” błędów. Dostrajamy parametry by ogólnie wszystko się zgadzało. Dalsze strojenie to już kwestia gustu. Proszę zauważyć, ze najbardziej uznane systemy na świecie to takie które mają opracowane presety producenta i my jako użytkownicy nie mamy możliwości większej ingerencji. Mam na myśli: L’Acoustics, d&b audiotechnik, Meyer Sound, Nexo, no i Turbosound.

Te systemy grają poprawnie zaraz po włączeniu. Realizator zajmuje się już tylko ozdobnikami. Nie wyobrażam sobie pracy kiedy każdy stroi sobie swój system jak chce, że w każdej instalacji musi strojenie odbywać się od początku. Nigdy nie zrobi się tego dobrze ponieważ zawsze zabraknie na to czasu i chęci.

W takim razie jaką konfigurację sprzętową dobrałeś do poznańskiej imprezy sylwestrowej?

Jak zwykle w Polsce bywa wziąłem wszystko co miałem i pojechałem robić imprezę. Poważnie mówiąc impreza sylwestrowa w Poznaniu była wymarzona do zaprezentowania Flexa. Był tam plac około 80 na 150 m osłonięty dookoła budynkami co nas chroniło przed wiatrem. Na końcu placu stoi fontanna, która dość dobrze rozpraszała falę odbitą od budynków na przeciwko. Zespoły zgodziły się zrealizować front ze stołu A&H iLive T112, a monitory z iLive T80. W sumie Wilki i Kombii zmieściły się w 48 kanałach więc nie było wiele „przepinek”. Pogoda również nam sprzyjała, dodatnia temperatura, bez opadów i bez wiatru. To był dla nas sylwestrowy prezent.

Była potrzeba zastosowania linii opóźniającej?

Tak. Po około 85 m od sceny postawiliśmy 2 wieże z dogłośnieniem gdzie wisiał mój dotychczasowy system EAW JFL 210 w ilości 2×4 moduły. Po odpowiednim opóźnieniu uzyskaliśmy kolejne 30 m dobrze nagłośnionej przestrzeni.

Wybór takiego systemu na linie opóźniająca nie był może zbyt szczęśliwy ze względu na jego ograniczony zasięg, ale i tak dało się przedłużyć obszar dobrego odsłuchu do 120 m od sceny co uważam za dobry wynik.

Życzę w takim razie powodzenia w rozwoju firmy i wielu udanych „sztuk” na nowym systemie.

Dzięki serdeczne!

Pliki do pobrania