22-09-2010
Jakub Krzywak
Michał na codzień współpracuje jako realizator dźwięku ze znanym zespołem happysad.
Dzisiaj zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań związanych z osobistym podejściem do brzmienia. Zapraszamy!
Realizator.pl
Jak wyglądała Twoja droga zawodowa od miejsca kiedy rozpoczynałeś swoją przygodę z dźwiękiem do momentu w którym znajdujesz się teraz?
Michał Niezbecki
Zamiłowanie do dźwięku i elektroniki w zasadzie wyniosłem z domu. Zawsze była obecna w nim gitara, a zamiast bawić się zabawkami obcowałem ze wszechobecnymi „scalakami”, tranzystorami i resztą domowego warsztatu taty elektronika 😉 Oczywiście, jak chyba większość realizatorów, miałem w swoim życiorysie etap grania w różnych zespołach muzycznych, jednak ich poziom nie wyszedł nigdy poza tzw. garaż i kilkanaście koncertów, dlatego też nie ma się co na ten temat rozpisywać. Po skończeniu technikum elektronicznego udało mi się pogodzić przyjemne z pożytecznym i przez kilka lat pracowałem na stanowisku realizatora dźwięku w miejscowym teatrze. Po skończeniu studiów zawiłości losu zmusiły mnie do chwilowego odejścia od aktualnego zawodu. Powróciłem do niego w zasadzie z przypadku – mój wieloletni przyjaciel, a jednocześnie manager happysad, zespołu z którym obecnie mam przyjemność pracować, zapytał czy zgodzę się ugościć ów zespół w swoim domu podczas ich śląskich wojaży. Był to czas początków tej grupy i aby nie dokładać do „interesu” chłopaki nocowali po zaprzyjaźnionych domach. Tak też trafili do mnie, a znajomość ta w krótkim czasie zaowocowała propozycją współpracy, na którą chętnie przystałem. Trzeba przyznać, że początki nie były łatwe – wszak w miejscu mojej poprzedniej pracy można było tylko pomarzyć o dobrym sprzęcie, a urządzenia takie jak kompresor czy bramka stanowiły swoistą egzotykę. Na szczęście zespół był na podobnym etapie doświadczenia scenicznego 😉 W tym miejscu należy się wielki ukłon wobec wszystkich realizatorów, którzy poświęcili mi swój czas i odpowiadali cierpliwie na wszelkie moje, niekoniecznie mądre pytania 😉 (i czynią to dalej, bo kto pyta nie błądzi), a w szczególności chłopakom z PogoArt, a także Jarkowi Danielowi i Krzyśkowi Głębockiemu. W chwili obecnej, po 5 latach współpracy z zespołem bez kompleksów mogę powiedzieć, że znam większość stołów i krajowych aparatur, a nic tak nie zastąpi wiedzy teoretycznej jak solidna praktyka.
Realizator.pl
Twoje preferencje techniczne? Jak wygląda Twoje podejście do procesów wpływających na brzmienie?
Michał Niezbecki
Preferencje techniczne przed wszystkim mam takie, by na koncertach mieć spełniony rider 😉 Jak się okazuje, czasami (na szczęście coraz rzadziej) jest to wymaganie zbyt wygórowane 😉 Dlatego też kilka lat temu zdecydowaliśmy się na stałą współpracę z firmą nagłośnieniową ComboArt, która zapewnia nam sprzęt na nasze trasy klubowe. Dysponujemy wtedy systemem Nexo (Geo-S wraz z dołami CD18), na FOH konsoletą Yamaha PM5D, zaś od strony monitorów systemem dousznym EW300 sterowanym z Yamahy 01V.
Realizator.pl
Twoje podejście do realizacji i techniki koncertowej?
Michał Niezbecki
Pracę nad koncertem zaczynam od sceny. Odpowiednio wyciszona (odwrócone piece, system douszny zamiast standardowych wedge) nie przebija się na front i pozwala w pełni kontrolować efekt, który chce się osiągnąć. Jest to oczywiście kompromis, który musi być wypracowany z zespołem na zasadzie zrozumienia wspólnych potrzeb 😉 Wiadomo przecież, że ledwo co rozkręcone lampy brzmią nie najlepiej, a męczący się własnym brzmieniem muzyk nie zagra pełnego energii koncertu 😉 W pracy na froncie staram się nie ingerować nadmiernie w barwę własną docierającą do stołu z instrumentów. Jestem zwolennikiem korekcji, w której wycina się to co przeszkadza, a nie uwydatnia to, czego brakuje. Staram się by miks był przestrzenny i selektywny, równomierny w całym paśmie, z czytelnym, bliskim wokalem. Lubię wyeksponowaną sekcję rytmiczną, na wzór miksu amerykańskiego, co daje charakterystycznego rockowego kopa.
Ważną, a często bagatelizowaną sprawą, jest dla mnie głośność koncertu. Podczas próby staram się grać w okolicach limitu, by wypracować swoisty bufor bezpieczeństwa. Taki headroom pozwala później na bezstresowe wyciągnięcie brakujących elementów miksu. Podczas samego koncertu staram się nigdy nie przekraczać głośności w okolicach 100dB (A), wychodząc z założenia, że gra się barwą a nie głośnością.
Pułapką stałej pracy z jednym zespołem jest pewna maniera w przyzwyczajeniu się do konkretnego brzmienia. Ważne by o tym pamiętać i nie kręcić innych składów „na rockowo”. Dlatego też z dużą satysfakcją pracuje mi się z indie-folkowym zespołem Paula i Karol. Bardzo rozbudowane, w stosunku do rockowego składu instrumentarium i specyficzne oczekiwania zespołu odnośnie brzmienia stawiają wysoko poprzeczkę, ale też wymuszają kompletnie różne od rockowego podejście do samego myślenia o finalnym miksie. Z przyjemnością wspominam również współpracę z młodym na polskim rynku zespołem Mjut, który muzycznie porusza się w okolicach bliskich Archive, czy Massive Attack, a więc muzyki, której lubię słuchać na co dzień, uciekając od rockowego łupania 🙂 Podsumowując, cały czas szukam okazji do nowych doświadczeń i nauki 😉
Realizator.pl
Jeśli to możliwe opisz swój wymarzony setup koncertowy
Michał Niezbecki
O wymarzonym setupie można by pisać wiele i zapewne sprowadziłoby się to do wymienienia czołowych producentów systemów PA. Dlatego zamiast wymieniać marki wspomnę oczywistość, że najważniejsze jest dobre wystrojenie systemu, odpowiednie wyflayowanie, ustawienie kątów, opóźnień, ustawienie dołów tam gdzie należy, a nie tam „gdzie akurat było miejsce” i cała reszta tej „dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty” 😉 Zapewne każdy realizator spotkał się z sytuacją, że PA uznanego producenta w firmie X nie brzmi wcale, a ten sam PA w firmie Y, to czysta przyjemność z grania… Nie mniej ważną częścią „setupu” jest dla mnie ekipa, która wraz ze sprzętem na koncert przyjeżdża. Uważam, że w Polsce mamy naprawdę dobrych inżynierów systemu, ale przede wszystkim techników sceny, którzy pracują na naprawdę światowym poziomie. Niestety nie wszędzie. Zdarzały się sytuacje, że własną ekipą musieliśmy niemalże wyprodukować koncert od zera, bo prócz dobrego sprzętu w miejscu koncertu nie było ani jednej osoby, która by miała o nim nawet niezbyt zaawansowaną wiedzę.
Jeśli chodzi o osobiste preferencje odnośnie FOH szalenie lubię wszelkie nowinki techniczne, dlatego też preferuję stoły cyfrowe. Bardzo dobrze pracuje mi się na Vi6, PM5D oraz wszelkich DigiDesign. Intuicyjnością obsługi zaczarował mnie Pro6. Nie polubiliśmy się jedynie z Digico, ale to zapewne nie koniec naszej znajomości 😉