18-08-2010

Jakub Krzywak

Piotr Mela na co dzień współpracuje z zespołem Blue Cafe jako osobisty realizator dźwięku „Live”. W wolnej chwili współpracuje również z innymi firmami nagłośnieniowymi jako realizator FOH. Jak sam mówi cieszy się, że jest „wolnym człowiekiem”.

Na kilka pytań dotyczących podejścia do zawodu, oraz preferowanego brzmienia na koncertach opowiada Piotr Mela.

 

Realizator.pl

Jak wyglądała Twoja droga zawodowa od miejsca kiedy rozpoczynałeś swoją przygodę z dźwiękiem do momentu w którym znajdujesz się teraz?

Piotr Mela

Odkąd pamiętam zawsze otaczała mnie muzyka. Głównie za sprawą dziadka, który był nauczycielem muzyki więc w domu zawsze były jakieś instrumenty. Jako dziecko próbowałem grać na nich wszystkich ale tylko dwa potraktowałem bardziej serio – akordeon i gitarę. Skończyłem ognisko muzyczne na akordeonie. Ponieważ „kaloryfer” był mało modnym instrumentem i ciężko się go zabierało np. na górskie wyprawy więc w szkole średniej coraz więcej czasu poświęcałem gitarze. Grałem w paru zespołach. Coraz bardziej zaczęła mnie jednak interesować ta druga strona koncertowania – realizacja dźwięku. Po liceum poszedłem na Politechnikę Łódzką, a że miałem takie, a nie inne zainteresowania szybko trafiłem do Studenckiego Radia ŻAK Politechniki Łódzkiej (www.zak.lodz.pl) – to jedna z dwóch może trzech w Polsce rozgłośni działających na zasadzie „non-profit”, na częstotliwości na której nie usłyszymy reklam!!! Po roku zostałem szefem technicznym tej stacji radiowej. To był bardzo intensywny czas w moim życiu. Poznałem dużo ludzi, od których bardzo wiele się nauczyłem. W ŻAK-u mieliśmy też mały sprzęt nagłaśniający (4 paczki, 4 odsłuchy, trochę mikrofonów, stół Allen & Heat 24-kanałowy) więc mogłem nauczyć się pracy nie tylko jako realizator w studiu emisyjnym, ale również jako realizator koncertowy.

W między czasie aby odciążyć portfel rodziców zacząłem zarabiać pierwsze pieniądze pracując przy dźwięku. Znalazłem prace w jednej z regionalnych łódzkich rozgłośni, gdzie jednak długo nie zagrzałem miejsca – praca na fotelu, codziennie w tym samym pomieszczeniu jakoś mi nie odpowiadała. Pewnego dnia kolega zaproponował mi zastępstwo w teatrze przy próbach do premiery spektaklu. Miałem być tam przez jeden dzień, ale jak zobaczyłem na czym mam pracować jakoś tak wyszło, że zostałem na dłużej. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem stół cyfrowy – Yamaha ProMix 01!!! Był to rok 1996. Po premierze zaproponowano mi etat w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Po 3 latach stwierdziłem, że znów czas na zmiany. Zmieniłem teatr na dom kultury. Pieniądze mniejsze, ale więcej wolnego czasu. I ta decyzja, jak się później okazało, miała największe konsekwencje na przebieg mojego życia. Spotkałem tam Pawła Ruraka i Blue Cafe, którzy mieli tam sale prób. Po paru wspólnych koncertach zaproponowano mi współprace z zespołem, która trwa do dziś. Po jakimś czasie dom kultury podziękował mi za współpracę i tak jestem do dziś „wolnym człowiekiem”. Bardzo to sobie cenie, ze nie pracuję za biurkiem od 8:00 do 16:00. Jak mam trochę wolnego chętnie jeżdżę jako realizator FOH czy monitorów również z firmami nagłośnieniowymi. Ostatnio najczęściej z Audio System i PROSOUND.

Realizator.pl

Twoje preferencje techniczne? Jak wygląda Twoje podejście do procesów wpływających na brzmienie?

Piotr Mela

Nie mam ściśle określonych preferencji jeśli chodzi o sprzęt choć chyba najlepsze brzmienie udało mi się „ukręcić” na Adamsonie w Kanadzie. W Polsce chyba na L’Acoustic Kudo choć były też fajne brzmienia na Meyerze czy JBL VT. Procesor wybrałbym Lake. Jeśli chodzi o stoły to najbardziej lubię Yamahę, szczególnie PM5D, dlatego że są dla mnie bardzo intuicyjne i chyba najmniej zawodne ze wszystkich cyfrowych konsolet. Pamiętam jak na jednym z festiwali woda wlała się do M7CL (oberwał się daszek podczas ulewy). Na szczęście koledzy zdążyli wcześniej wyłączyć prąd. Ponieważ była to impreza TV wszystkim zależało na uruchomieniu stołu. Mikser został rozkręcony, wylaliśmy z niego wodę!!!, wysuszyliśmy suszarkami pożyczonymi z pobliskiego hotelu i… po ok. godzinie był gotowy do pracy.

Jednak nawet najlepszy sprzęt nie zagra sam. Potrzeba jeszcze zawodowej obsługi technicznej, którą przedkładam nad sprzęt! Wole zagrać koncert na gorszym sprzęcie z zawodową ekipą niż odwrotnie. Od paru lat nie spotkałem już samoróbek i jakość PA bardzo się podniosła, ale jeżdżąc po kraju z Blue Cafe często jeszcze spotykam ekipy, które nie radzą sobie z taką aparaturą. Zdarzyło mi się nie raz, że zapotrzebowanie systemu na prąd było źle obliczone (jeśli w ogóle ktoś to liczył). I wtedy nie pomogą fabryczne programy w procesorze, kąty między paczkami, które kalkulator wyliczył czy basy ustawione w kardioidzie według książki jeśli przy każdym uderzeniu stopy napięcie z 230 spada do 180 volt…

Realizator.pl

Twoje podejście do realizacji i techniki koncertowej?

Piotr Mela

Jeśli chodzi o zespół który słyszę po raz pierwszy to staram się im nie przeszkadzać przynajmniej w pierwszych dźwiękach. Wyłączam wszystkie EQ i kompresory. Kilka razy już się „nabrałem” na nietypowe brzmienia gitary, która solo nie brzmiała dobrze, więc postanowiłem ją ulepszyć. Jednak później w całym miksie okazywało się, że to muzyk ze swoją barwą miał racje. Nie ma sensu na próbie np. 10 minut klepać samego werbla i ustawiać mu brzmienie. Po pierwsze większość perkusistów jak zagra na całym zestawie zrobi to 2 razy głośniej, a po drugie i tak jak otworzymy overy to trochę górki zawsze dojdzie. Próba poszczególnych instrumentów jest dla mnie w sumie po to, by złapać gain-y. Na początku, więc nie przeszkadzam tylko słucham i wyrównuje poziomy instrumentów. Później staram się zrozumieć co artysta „miał na myśli” i zastanawiam się jak mu w tym pomóc. Zaczynam od niskiego pasma – zgrania stopy z basem. Często trzeba je sztucznie poróżnić aby współgrały. Resztę instrumentów trzeba tak ułożyć, aby nie przeszkadzały sobie nawzajem. I to jest chyba najlepsze stwierdzenie… W końcu przychodzi czas na wokal. W moim miksie musi być czytelny i zrozumiały. Poza tym wychodzę z założenia, że jeśli ja mam dobrze wystrojony system, dobrej klasy backline i co najważniejsze obsługę instrumentów oraz ci muzycy dobrze się słyszą to mnie powinna zostać w zasadzie zabawa efektami (z umiarem oczywiście), a muzyka sama się obroni 🙂

 

Pliki do pobrania