29-09-2025

Jakub Krzywak
Mały formatem, ale potężny możliwościami – tak można dziś określić kompaktowe, cyfrowe konsolety, które coraz częściej zastępują duży „format” w realizacji koncertów. Kompaktowy format ma swój sens jeśli myślimy o mobilności w pracy z zespołami muzycznymi czy też w rentalu gdzie gabaryt ma znaczenie, a też nie potrzebujemy fizycznie dużych powierzchni roboczych (jak ma to miejsce podczas festiwali czy dużych koncertów plenerowych). Jednym z najlepszych przykładów takiej „deski” jest Allen & Heath Avantis Solo – kompaktowa, a jednocześnie niezwykle wydajna konsoleta dysponująca 64 kanałami wejściowymi, niską latencją i rozbudowanymi narzędziami do miksu. Czytelny ekran dotykowy oraz elastyczny system warstw sprawiają, że Avantis daje realizatorowi pełną kontrolę nad brzmieniem w warunkach live, przy zachowaniu mobilności i intuicyjnej obsługi.
W naszej rozmowie Rafał Kossakowski z Kosa Buena Studio opowiada o swojej codziennej pracy, podejściu do miksu, a także zdradza, dlaczego Avantis stał się dla niego jednym z kluczowych elementów realizacyjnego warsztatu.
Cześć Rafał. Opowiedz o swoich doświadczeniach z dźwiękiem. Kiedy zacząłeś swoją przygodę?
Rafał Kossakowski: Swoją przygodę z dźwiękiem rozpocząłem w 1996 roku, kiedy dołączyłem do zespołu Sifider Anyy i zacząłem grać na gitarze. Już od 1997 roku regularnie koncertowaliśmy i nagraliśmy płytę w RMF FM gdzie poźniej zdobyłem praktykę – poznawałem muzyków, scenę i cały ówczesny świat muzyczny, który wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Równocześnie studiowałem muzykę i realizację dźwięku. W krótkim czasie zrozumiałem, że dźwięk to nie tylko granie, ale także ogromna pasja – związana z jego produkcją i techniczną stroną muzyki.
Co było dalej?
W 2002 roku trafiłem do Kat Recording Studio, gdzie krok po kroku rozwijałem swoje umiejętności. Uczyłem się wszystkiego od podstaw – wtedy nie było jeszcze Internetu ani gotowych tutoriali, więc całą wiedzę zdobywałem metodą prób i błędów. Moim prawdziwym „chrztem bojowym” była praca przy nagraniu koncertu KAT – Somewhere in Poland 2003 pod okiem Piotra Witkowskiego. To doświadczenie pozwoliło mi zrozumieć problemy i wyzwania związane z dźwiękiem – świadomość, która towarzyszy mi do dziś.
W studiu miałem okazję przygotowywać m.in. zespół Kat do koncertów, współpracować z muzykami nad brzmieniem oraz działać jako techniczny i realizator dźwięku. Z zespołem pojechałem w trasę, a wkrótce potem otrzymałem angaż w grupie SAMI – znanej z hitu Lato 2000. To otworzyło mi drzwi do współpracy z wieloma firmami nagłośnieniowymi w Polsce i pozwoliło w krótkim czasie zdobyć ogromne doświadczenie.
Od tamtej pory przez cały czas współpracowałem z wieloma zespołami polskiej sceny muzycznej. Do dziś działam w branży jako freelancer – realizator dźwięku, ale nie inżynier systemów. Tę dziedzinę zostawiam innym, a sam wolę skupić się na artystycznej wizji brzmienia i na tym, by zespół w każdych warunkach zabrzmiał jak najlepiej.
Przeszedłem całą drogę kariery – od pomocy technicznego, przez technicznego scenicznego, po osobę odpowiedzialną za stawianie i konfigurowanie systemów nagłośnieniowych, a także całą organizację dźwięku na festynach czy festiwalach. Wiem z doświadczenia, jak ciężka i wymagająca jest to praca oraz jak wiele kosztuje wysiłku. Dlatego bardzo szanuję i doceniam pracę obsługi technicznej.
Pamiętasz, kiedy pierwszy raz stanąłeś za konsoletą, aby zrealizować koncert?
Tak, pamiętam to bardzo dobrze – to było przy okazji współpracy z zespołem SAMI. Zanim doszło do koncertu, przyjechałem na próbę, żeby lepiej poznać muzykę i muzyków – taki zalążek pracy produkcyjnej. W tamtych czasach nie było jeszcze łatwego dostępu do nagrań, więc wcześniej dostałem ich płytę pocztą. Fu*k, właśnie sobie uświadomiłem, jaki szmat czasu już przeleciał! Chciałem się dobrze przygotować – posłuchać materiału i zobaczyć, z czym będę miał do czynienia.
Dla zespołu było to sporym zaskoczeniem – nagle pojawił się „jakiś koleś z ksywą Kosa”, który miał ich realizować i jeszcze chciał wcześniej przyjść, posłuchać i ogarnąć sprzęt. Chłopaki trochę mnie wtedy wypuszczali, zadając dziwne pytania – w szczególności wokalista Norbert Śliwka i Piotrek Kupicha mieli ze mnie niezłą bekę. Jedynie u Anity, wczesnej wokalistki, miałem duchowe wsparcie.
Dla mnie było to jednak naturalne. Wiedziałem, że to będzie moja pierwsza duża realizacja i chciałem wejść w tę sytuację świadomie.
Chwilą prawdy był koncert w Katowicach – mój pierwszy występ jako personalny realizator, od razu na dużej scenie i z zespołem, który miał wówczas wielki przebój Lato 2000. Stres był ogromny, bo obok mnie stał dotychczasowy realizator zespołu, Maciek Mularczyk – człowiek, którego darzę ogromnym szacunkiem i który miał wielką wiedzę. Mogę przyznać, że lekko mnie wspierał, zarówno w pracy live, jak i w studiu. A ja musiałem udowodnić, że dam radę.
Koncert wyszedł dobrze, choć pamiętam, jak Maciek po wszystkim podszedł i powiedział: „Spoko, Kosa, werbel był trochę za głośno”. Od tamtej pory mam to zdanie zawsze z tyłu głowy i pilnuję, żeby werbel nigdy nie był „za głośny”. Pewnie błędów było znacznie więcej, ale wydaje mi się, że wtedy mnie oszczędził.
Masz doświadczenie zarówno w dźwięku live, jak i w nagraniach studyjnych. To się u Ciebie przenika?
Tak, zdecydowanie jedno przenika się z drugim. Aby być bardziej autentyczny, sam gram w zespole, więc mam perspektywę zarówno muzyka, jak i realizatora. To pozwala mi lepiej rozumieć artystę – wiem, co może sprawić, że poczuje się komfortowo na scenie czy w studiu, bo sam to przeżywam.
Studio to dla mnie przestrzeń eksperymentów z dźwiękiem, poszukiwania niuansów i kreowania brzmienia. Z kolei praca live to szybkie decyzje, refleks i elastyczność – bo na scenie nie ma drugiej szansy, wszystko dzieje się tu i teraz.
Dzięki temu, że działam w obu światach, mogę patrzeć szerzej. W studiu mam w głowie obraz tego, jak materiał zabrzmi później na scenie, a przy koncertach wiem, jakie rozwiązania sprawią, że nagranie wypadnie lepiej w przyszłości. To dwa różne światy, ale jednocześnie uzupełniające się i wzajemnie inspirujące.
Zajrzyjmy do Twojego „parku maszynowego”. Pracujesz na Avantisie. Skąd taki wybór?
Moim pierwszym Allen & Heath był SQ-5 i w sumie nadal go mam, ale zdecydowałem się na zmianę, ponieważ coraz częściej brakowało mi tzw. „wlotów” do przygotowania dwóch miksów – FOH i MON jednocześnie. Zależało mi również na możliwości korzystania z pluginów, które oferuje dLive – choć teraz wiem, że większość z nich jest już dostępna także w SQ. Tak naturalnie przyszedł czas na przejście na Avantis Solo.
Wybór tej konsolety nie był przypadkowy. Jako personalny realizator, który skupia się na pracy z zespołami, szukałem urządzenia kompaktowego i mobilnego, ale bez kompromisów w zakresie brzmienia i funkcjonalności. Avantis daje mi dokładnie to – 64 kanały, ogromny potencjał routingu, szybki FPGA 96 kHz i bardzo niskie opóźnienia, co w pracy live ma kluczowe znaczenie.
Duży ekran sprawia, że workflow jest niezwykle intuicyjny – mogę szybko reagować, a jednocześnie mam pełną kontrolę nad każdym detalem miksu. Konsola jest solidnie wykonana i przy swojej mocy pozostaje kompaktowa – łatwa do transportu i gotowa na każdy rodzaj produkcji.
Ważna była dla mnie też wszechstronność – dzięki slotom rozszerzeń mogę doposażyć ją w karty Dante czy Waves, co otwiera dodatkowe możliwości pracy w różnych warunkach. A co najważniejsze – brzmienie tej konsolety jest klarowne, precyzyjne i nieostre, co daje duży komfort zarówno mi, jak i zespołowi na scenie.
Na jaką konfigurację się zdecydowałeś?
Wybrałem Avantis Solo w konfiguracji 64-kanałowej, z kartą Dante oraz stageboxem DX168. Taka konfiguracja daje mi pełen potencjał routingu, elastyczność i jednocześnie niewielkie rozmiary.
Jak duże miksy realizowałeś na Avantisie?
To zależy, co rozumiemy przez „duże”. Nie jestem firmą nagłośnieniową – pracuję głównie z zespołami i dla mnie każdy miks jest duży.
Na Avantis Solo realizuję miksy dla grup o podstawowym składzie, często rozbudowanych o samplery czy dodatkowe instrumenty. Konsolę dzielę na dwa bloki – 32 kanały wykorzystuję do miksu FOH, a kolejne 32 przeznaczam na systemy odsłuchowe dla artystów. W każdym kanale korzystam z instancji pluginów i wszystkich dostępnych na pokładzie narzędzi, dzięki czemu mogę przygotować pełny miks. Mogę więc powiedzieć, że używając wszystkich 64 kanałów – bo tylko tyle mam dostępnych – tworzę największe miksy, z jakimi pracuję.
Powiedz mi coś więcej o najważniejszych narzędziach dostępnych z poziomu konsolety.
Na Avantis Solo mam dostęp do całego wachlarza narzędzi, które znacząco ułatwiają pracę. Konsola ma 64 kanały, pracuje na szybkim FPGA XCVI 96 kHz z ultra-niskim opóźnieniem 0,7 ms, co daje ogromną precyzję miksu i dla mnie odpowiednie brzmienie.
Bardzo cenię sobie połączenie dużego, dotykowego ekranu z fizycznymi kontrolkami – pozwala to na błyskawiczną i intuicyjną pracę, a jednocześnie daje pełną kontrolę nad każdym detalem. Wbudowane narzędzia to m.in. 12 slotów FX, reverb, delay, kompresory, automatyczny miks mikrofonów (AMM) czy wbudowany RTA, co daje szerokie możliwości w czasie rzeczywistym. Dodatkowo, dzięki opcji rozszerzenia o dPack, mogę korzystać z zaawansowanego przetwarzania, jak Dyn8, DEEP Comp czy Valve Preamp.
Nie mniej istotna jest również elastyczność routingu i obsługa kart rozszerzeń – Dante, Waves, MADI – co pozwala dopasować system do każdej sceny i konfiguracji. Konsola umożliwia też zdalne sterowanie przez aplikacje typu MixPad czy Avantis Director, a SoftKeys i rotatory ułatwiają szybkie programowanie scen i efektów.
Jak oceniasz poszczególne efekty czy inne algorytmy odpowiedzialne za brzmienie? Masz jakieś swoje patenty na ciekawe ich wykorzystanie?
To trudne pytanie, bo do realizacji podchodzę bardziej jak muzyk niż technik – najważniejsze dla mnie jest, aby brzmiało tak, jak artysta sobie życzy. Avantis Solo daje mi do tego odpowiednie narzędzia i to mi się podoba.
Konsola oferuje naprawdę szeroką gamę efektów i algorytmów, które pozwalają dopracować brzmienie zespołu w każdym detalu. Wbudowane reverby, delaye, kompresory, a także algorytmy typu Dyn8, DEEP Comp czy Valve Preamp w rozszerzeniu dPack są bardzo transparentne i klarowne. Mogę używać ich zarówno subtelnie, jak i w sposób bardziej kreatywny – w zależności od potrzeb produkcji.
Przenoszę swoje studyjne patenty do pracy podczas live – prawdopodobnie jak większość realizatorów. Rozkładam swoją sesję tak jak w Pro Tools; zawsze używam grup, aby mieć możliwość podwójnego procesowania, kluczowania i DCA równocześnie. W sumie nic nadzwyczajnego, ale trzeba poświęcić temu trochę czasu, dlatego przygotowałem sobie już template na różne okazje – od wesela po festiwal.
W personalnych odsłuchach często stosuję lekkie pogłosy lub harmoniczne efekty na wybrane instrumenty, aby muzycy czuli przestrzeń i dynamikę, nie wpływając przy tym na miks FOH. Czasem używam też równolegle różnych kompresji i saturacji na jednym kanale, co pozwala uzyskać ciekawą barwę i lepszą kontrolę nad transjentami – zwłaszcza przy perkusji czy gitarach. Ogranicza mnie tylko wyobraźnia.
Ogólnie rzecz biorąc, Avantis daje ogromną elastyczność – mogę testować różne ustawienia w studiu, korzystając z Virtual Soundcheck, a następnie przenieść je na scenę. Dzięki temu zarówno miks live, jak i odsłuchy są dopracowane w każdym szczególe, a artyści mają pełen komfort pracy.
A co powiesz na temat elastyczności?
Avantis Solo to konsola naprawdę elastyczna i intuicyjna w obsłudze. Continuity UI, czyli połączenie dużego, dotykowego ekranu z fizycznymi kontrolkami, sprawia, że poruszanie się po menu jest szybkie i logiczne – wszystko jest pod ręką, a workflow zoptymalizowany do pracy w czasie rzeczywistym na scenie. Mogę błyskawicznie reagować na zmiany, przestawiać efekty, routować kanały czy dopasowywać odsłuchy, bez tracenia czasu na szukanie ustawień.
Jeśli chodzi o rozbudowę – Avantis Solo ma dostępne 64 wejścia, ale posiada dwa sloty na rozszerzenia, np. karty Dante, Waves czy MADI, co pozwala dopasować system do niemal każdej sceny i produkcji. Możliwość pracy z różnymi protokołami sieciowymi oraz rozbudowy systemu wejść/wyjść sprawia, że konsola jest gotowa na praktycznie każdą konfigurację, niezależnie od skali koncertu czy potrzeb zespołu.
A już sam fakt, że studenci Akademii Realizacji Dźwięku w Jaworznie, gdzie mam przyjemność prowadzić zajęcia, bardzo szybko odnajdują się w pracy na Avantis, jest najlepszym dowodem na intuicyjność tego stołu. Wystarczy, że dostaną go do ręki – i w krótkim czasie potrafią sprawnie poruszać się po menu, konfigurować kanały czy przygotować podstawowy miks.
Na wyposażeniu uczelni mamy kilka różnych konsolet, więc studenci mają możliwość porównać różne rozwiązania. Nie zawsze nauka na innych modelach przebiega tak płynnie – niektóre wymagają dłuższego oswojenia, a interfejs bywa mniej czytelny. Avantis wyróżnia się właśnie tym, że nawet osoby dopiero zaczynające swoją przygodę z realizacją potrafią w intuicyjny sposób odnaleźć potrzebne funkcje i skupić się na samym brzmieniu, zamiast walczyć ze skomplikowanym workflow.
To dla mnie, jako wykładowcy, również duży atut – mogę więcej czasu poświęcić na kwestie artystyczne i praktyczne aspekty miksu, a mniej na tłumaczenie „gdzie co jest”.
Planujesz rozbudowę swojego systemu?
Na ten moment nie planuję rozbudowy systemu, ponieważ nie widzę takiej potrzeby. Natomiast jeśli zostanę zaangażowany do pracy z większym składem i główne 32 „wloty” okażą się ograniczeniem, z pewnością rozważę przejście na dLive. Oczywiście, jak to w branży bywa – apetyt rośnie w miarę doświadczeń i potrzeb.
Według Ciebie w jakich aplikacjach najlepiej sprawdzi się Avantis?
Avantis to przede wszystkim produkcje koncertowe, trasy klubowe – gdzie rozmiar ma znaczenie – instalacje stałe, transmisje na żywo i streaming.
Dystrybucja w Polsce
Ul. Gajdy 24 | 02-878 Warszawa
+48 (22) 644 30 38 | + 48 (22) 648 02 36 | | www.konsbud-audio.pl