07-02-2012

Jakub Krzywak

Darek to człowiek, którego poznałem osobiście w trakcie jednego ze szkoleń (dopasowanie fazowe), które cyklicznie organizujemy w kilku miastach w Polsce. To osoba bardzo otwarta na wiedzę i nowe technologie. Mam więc nadzieję, że spotkamy się jeszcze wielokrotnie przy naszych projektach szkoleniowych 🙂

Zaczynał jak sam wspomina pod koniec lat 90-tych, a więc ma już spory staż w branży. Dzisiaj na stałe współpracuje z Big Cycem, oraz zespołem Czarno-Czarni. Zapraszam na krótkie interview 🙂

Twoja ścieżka zawodowa

Dariusz „JAZZON” Zdanowicz:

Zaczynałem pracę w branży pod koniec lat 90-tych jako chłopak z ekipy „do wszystkiego”: ustawialiśmy płotki na koncertach, pomagaliśmy ekipom nagłośnieniowym wypakowywać sprzęt i ustawiać kolumny. Następnie była praca na scenie w jednej z wrocławskich firm nagłośnieniowych, potem krótki okres w Fotis Sound. To właśnie tam po raz pierwszy dotknąłem konsolety na dużym koncercie – zrobiłem monitory podczas koncertu Lady Pank.  Od tamtej pory wiedziałem już, co chcę robić w życiu. Potem był kilkuletni okres  pracy z Pawłem Zachanowiczem przy prezentacyjnej aparaturze nagłośnieniowej. Yamaha wtedy zaprezentowała światu pierwszą średnoformatową konsoletę cyfrową – Yamaha 02R. Cała branża pękała wtedy ze śmiechu, że kręcimy dźwięk na „kalkulatorach”; byliśmy wtedy pierwsi i praktycznie jedyni, którzy pracowali na cyfrowych konsoletach. Potem nastąpił okres pracy z zespołami: Raz Dwa Trzy, Kasia Kowalska, Paweł Kukiz i Piersi, Sweet Noise, Big Cyc, Czarno Czarni. Z Big Cycem i „Czarnymi” pracuję do dziś. 

Dźwięk to dla Ciebie

DZ:

Przez długi okres mojego życia wielka pasja. Potem przez jakiś czas tylko jedno z moich zajęć, niekoniecznie najważniejsze i ulubione. Obecnie znowu praca z dźwiękiem przynosi mi mnóstwo satysfakcji.

Brzmienie

DZ:

Lubię wyważone proporcje bębnów w całym miksie, bez nadmiaru stopy. Staram się uzyskać miks z naturalnymi proporcjami pomiędzy instrumentami, werbel jest trochę głośniej od stopy – nie odwrotnie, mocno obecne gitary, bas spajający je z bębnami, przestrzenne klawisze i gdzieś w tym wszystkim osadzony wokal.  Nie ma w tym wielkiej filozofii – po prostu zespół ma zabrzmieć naturalnie i zgodnie ze swoją konwencją. Inaczej miksuje się Reggae, inaczej Pop a jeszcze inaczej Metal.

Staram się zadbać o najlepsze źródła na scenie, zawsze sam sprawdzam ustawienia mikrofonów, chętnie też korzystam z okazji, by wypróbować jakiś ciekawy mikrofon, który ekipa nagłośnieniowa ma na wyposażeniu, dostawiając go np. jako drugi do pieca gitarowego lub innego instrumentu. Na wokalach używam optogate, aby wyeliminować przesłuchy. Jest to szczególnie ważne przy dużej ilości wokali i głośnej scenie. Na bębny stosuję kompresję równoległą, proste i wygodne rozwiązanie na warunki koncertowe, gdzie nie zawsze jest czas na precyzyjne cyzelowanie ustawień.  Z pogłosów uwielbiam Gated Reverb z Lexicona 550 – używam go na stopę i werbel w solowych partiach bębnów. Oprócz świetnego brzmienia, oferuje również wprowadzanie  preDelay za pomocą Tap Tempa – w efekcie powstaje bardzo muzykalny i efektowny pogłos. Lubię też Delay z dużymi wartościami Feedback używany na pojedynczych słowach. 

A jeśli studio?

DZ:

Studio to temat mało przeze mnie poznany. Zaczynając pracę z dźwiękiem myślałem, że studio i live to dwie odrębne dziedziny i nie ma możliwości, by uczestniczyć w nich jednocześnie. Dzisiaj widać wyraźnie, że te światy zaczynają się coraz mocniej przenikać, współczesna technologia umożliwia pracę w sposób zbliżony do pracy w studio. Mówię tu o np: konsoletach Digidesign, w których odnajdują się natychmiast wszyscy „Pro-Tools’owcy”, czy o takich rozwiązaniach jak Waves Multirack i Soundgrid, które pozwalają na zastosowanie wtyczek znanych z DAW podczas koncertów na żywo.

Wymarzony setup?

DZ:

Tutaj trochę zaskoczę. Mój wymarzony setup koncertowy nie istnieje współcześnie! Moim marzeniem jest móc kiedyś pracować na systemie podobnym do Wall of Sound z którym jeździł Greatfull Dead w latach 70-tych. Zachwycił mnie rozmach i bezkompromisowość tej aparatury, która po zmontowaniu i uruchomieniu stanowiła z zespołem autonomiczny audioorganizm. Żadnej konsolety, systemu monitorowego, żadnego realizatora, tylko rycząca ściana głośników i zespół przed nimi. Wyzwania techniczne stojące przez ekipą uruchamiającą taki zestaw musiały przeprawiać o ból zębów, ale uzyskany efekt magnetyzuje mnie do dzisiaj. A tak na poważnie to moim wymarzonym setupem koncertowym jest system Adamson’a. Miałem okazję na nim pracować i wywarł na mnie potężne wrażenie. Bardzo lubię też Nexo GEO D, nie wspominając o takich tuzach, jak V-DOSC czy MILO. Z konsolet lubię zarówno analogi, jak i cyfry, z tych ostatnich lubię Yamaha PM5D za to, że jest to po prostu kolejny świetny mikser Yamahy, Soundcraft Vi6 za rewelacyjnie intuicyjny interface, Digidesign za częściowe przeniesienie studyjnych realiów na koncerty. Oczywiście wszystkie te systemy muszą być prawidłowo wystrojone, lekceważenie tego etapu jest obecnie największą bolączką znakomitej większości ekip nagłośnieniowych. Dużą rolę gra tu inżynier systemu, profesja dopiero od niedawna funkcjonująca w polskich realiach, ma on duży wpływ na pracę realizatora, a co za tym idzie na ogólny efekt końcowy. Nie miałem też nigdy okazji pracować na naprawdę potężnym zestawie tubowym, marzy mi się taka przygoda jaką przeżył Big Mick kiedy grał z Metallicą w Moskwie w 1991. Postawiono wtedy system Electro-Voice MT4 o mocy 1 500 000 Watt! Jak powiedział Big Mick – „Chyba każda MT4 wyprodukowana na świecie była tego dnia w Moskwie…” .

Pracujesz z…

DZ:

Lubię pracować z muzykami, którzy nie boją się nowinek technicznych, są otwarci na nowości mogące podnieść jakość koncertu. Lubię pracować z ludźmi, którym ich praca sprawia radość lecz cały czas pozostaje pracą. Lubię pracować z ekipami, które czytają ridery techniczne i nawet jeżeli nie mogą ich spełnić, to przynajmniej zadzwonią i porozmawiają o tym. Lubię pracować z ekipami, które stroją swoje aparatury i wiedzą o nich wszystko lub przynajmniej to, co jest napisane w dokumentacji.

Słowo od siebie

DZ:

Branża audio to branża, która cały czas się rozwija.  Technologia idzie cały czas do przodu i nigdy nie osiąga się stanu, w którym wie się wszystko. Nawet jeżeli w danym momencie jesteśmy doskonale zorientowani „w temacie”, to po roku, w obliczu rozwoju technologi nasza wiedza jest niepełna, a po kilku latach wręcz nieaktualna na wskutek zalewu nowości. Ciągłe samokształcenie jest jedynym sposobem na nie wypadnięcie z obiegu i utrzymanie jakości swojej pracy.

Pliki do pobrania