17-05-2023

Jakub Krzywak

Kiedy na rynku audio przedstawiono koncepcję stereo, wydawało się, że dotknęliśmy szczytu możliwości technologicznych. Rewolucyjne rozwiązanie pozwoliło przenieść wrażenia dźwiękowe na zupełnie inny poziom. Tymczasem znowu udowadniamy, że możemy wejść jeszcze wyżej. Tu wkraczamy na pole dzięku immersyjnego. Już nie skupiamy się tylko na starym, dobrym “prawo i lewo”, a otaczamy się dźwiękiem z każdej strony. 

Spotkanie na panelu dyskusyjnym “Immersja – gadżet, czy nowe narzędzie kreacji” podczas Sceny Jutra przyniosło ze sobą powiew świeżości. Podczas prezentacji i omówień innych systemów oferujących podobne rozwiązania można było tylko usłyszeć jakie to fantastyczne, rewolucyjne rozwiązanie i jak magicznie znikną wszystkie problemy realizatorów. Tutaj mieliśmy do czynienia z innym podejściem, z racji tego kto na panelu dyskusyjnym wystąpił. Na jednej scenie można było zobaczyć Maję Kleszcz – aktorkę, wokalistkę, producentkę muzyczną, Grzegorza Jarzynę – reżysera teatralnego i dwóch panów, których przybycie na Scenę Jutra przyciągnęło ogrom pasjonatów dźwięku – Dominic’a Bilkey’a – projektanta systemów nagłośnieniowych, szefa sekcji Audio & Video w Teatrze Narodowym w Londynie, nominowanego do Tony Award i Laurence Olivier Award oraz Steve’a Jones’a – projektanta systemów nagłośnieniowych, Szefa Działu Szkoleń i Wsparcia Technicznego na Europę, Bliski Wschód i Afrykę w d&b audiotechnik. Dlaczego tak ważne jest zestawienie na jednym panelu tych osób? Ponieważ stosunkowo rzadko się to robi. Zazwyczaj na prezentacjach sprzętu możemy rozmawiać z osobami stricte “technicznymi”, które próbują przekonać odbiorców, że tylko ten system da im gwarancję najlepszego dźwięku. Podczas tego spotkania nawiązała się dyskusja przede wszystkim o współpracy, czy to w środowisku teatralnym, czy koncertowym. 

Dominic’a Bilkey, szef sekcji Audio & Video w Teatrze Narodowym w Londynie (po lewej) i Steve Jones, projektant systemów nagłośnieniowych, szef Działu Szkoleń i Wsparcia Technicznego na Europę, Bliski Wschód i Afrykę w d&b audiotechnik

Okazuje się, że właśnie współdziałanie jest kluczowym elementem podczas pracy z systemem immersyjnym. Od początku realizator dźwięku aktywnie uczestniczy w tworzeniu widowiska, jego praca ma znaczący wpływ na odbiór tego. co dzieje się na scenie. Rola reżysera, czy kompozytora, też kompletnie się zmienia. Immersja daje możliwość realnego tworzenia przestrzeni poza sceną, do której jesteśmy tak przyzwyczajeni. Grzegorz Jarzyna wspomniał, że nie chodzi tu tylko o rozgrywanie scen pomiędzy aktorami w dowolnie wybranym miejscu, ale też o hipnotyzowanie widza i pozwolenie mu na zanurzenie się w sytuację sceniczną właśnie za pomocą dźwięku. Patrząc z tego punktu, zmienia się również praca pod względem komponowania warstwy muzycznej. Nie trzeba już umieszczać wszystkiego na lewo, centrum i prawo, immersja pozwala na uzyskanie bardziej subtelnych wrażeń, oddaje zamiar artysty, o czym mówiła Maja Kleszcz. Podkreślała też, że wynikiem planowania poszczególnych partii instrumentalnych w systemie imersyjnym jest znacznie większy realizm sytuacji scenicznej. Steve Jones i Dominic Bilkey wielokrotnie, czy to podczas panelu, czy odsłuchów systemu d&b, podkreślali, że najważniejszą kwestią jest to, że system audio nie powinien być głównym punktem wydarzenia. Jeżeli widownia skupia się na tym jak funkcjonuje system, a nie na tym co dzieje się na scenie, to nie możemy mówić o sukcesie, bo zaburzony został przepływ emocji. Teoretycznie odpowiedzią na te problemy jest immersja. Ale czy praktycznie też? Może jednak to tylko kosztowny gadżet? Skoro system nie ma być najważniejszym punktem, to może nie ma sensu rozbudowywanie go i inwestowanie, a należy pozostać przy rozwiązaniach, do których wszyscy są przyzwyczajeni? Sens jest!

Panel dyskusyjny w ramach całego wydarzenia

Myśląc o technicznej realizacji wydarzenia z użyciem systemu dźwięku immersyjnego, wyobrażamy sobie okazały sprzęt nagłośnieniowy niezbędny do produkcji, tymczasem, podczas odsłuchów w ramach Sceny Jutra czekała na nas niespodzianka – Soundscape, zgrabny, prawie niezauważalny, był częścią Sceny Studio Teatru Narodowego w Warszawie. Publiczność weszła do sali i mogła swobodnie skupić się na przestrzeni i na tym co będzie się w niej działo, bo system nachalnie nie rzucał się w oczy. 

Punktem głównym Soundscape jest procesor DS100 Signal Engine bazujący na sieci Dante i dwa współpracujące z nim moduły. En-Scene daje możliwość manipulowania pozycją do 64 obiektów w przestrzeni i En-Space, który jest pogłosową emulacją przestrzeni – wdraża pogłosy najbardziej znanych koncertowych sal na świecie. W ramach prezentacji oprogramowania En-Space, Steve zaimplementował do systemu emulację wirtualnej przestrzeni kilku najznakomitszych światowych sal, m.in. Wiedeńskiej Sali Koncertowej i tym samym przeniósł słuchaczy do Wiednia! Sam procesor DS100 wyposażony jest w matrycę 64×64, w każdym jej punkcie mamy możliwość regulacji opóźnienia i poziomu sygnału. Całością zarządza się za pośrednictwem oprogramowania sterującego d&b R1 Remote, które pozwala między innymi na grupowanie kanałów, grupowanie parametrów, czy wizualizacje obecnego stanu. Co ważne R1 Remote współpracuje z ArrayCalc – oprogramowaniem służącym do tworzenia symulacji, co zdecydowanie ułatwia konfigurację wyjść. Co więcej, możliwości Signal Engine są jeszcze większe – może on kooperować za pomocą wtyczek VST i AU z dowolnym programem DAW, ale też z Figure 53 Lab, czy StageTracker II. 

Trochę technologii bo bez niej nie ma dźwięku immersyjnego 😉

Efekt uzyskany z systemu Soudscape jest wyjątkowo realistyczny. Jedynymi ograniczeniami są maksymalnie 64 zestawy głośnikowe, wyobraźnia ludzi, którzy z tym systemem będą pracować i oczywiście pieniądze. Ale czy jest to tylko wymyślny gadżet? Zdecydowanie nie. Jest to już przyszłość i jak to określił  Steve Jones podczas prezentacji – „przyszłość jest znacznie bliżej niż nam się wydaje”. Można śmiało stwierdzić, że immersja nie tylko umożliwia nam jeszcze bardziej abstrakcyjne i kreatywne podejście do tworzenia dźwięku, do tworzenia muzyki, spektakli, koncertów na zupełnie innych płaszczyznach niż zazwyczaj, otwiera znacznie więcej możliwości, ale zmienia odbiór sztuki przez publiczność. Wystarczyło zamknąć na chwilę oczy podczas dowolnego fragmentu prezentacji Steve’a Jones’a i oddać stery tylko narządowi słuchu. Nieważne, czy akurat prezentowany był kwartet smyczkowy, fragment musicalu zarejestrowanego na West Endzie, czy elektroniczny utwór przygotowany specjalnie na tę prezentację, efekt był taki sam. Dokładnie można było zidentyfikować źródło sygnału, czuć przestrzeń i wyobrażać sobie, co dzieje się na scenie. Oprócz faktu, że jest to kolejny postep technologiczny w świecie audio, to warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że wydarzenia kulturalnie mogą stać się maksymalnie realistyczne dla osób z ograniczeniami fizycznymi tj. niedowidzenie. To co większość publiczności po prostu widzi, teraz będzie mogła także naprawdę usłyszeć. 

Natalia z naszej redakcji była na miejscu i zrobiła obszerną fotorelację z tego wydarzenia. Zapraszamy do przeglądania:

Fot. Natalia Janiuk

Fot. Natalia Janiuk