25-10-2021

Marek Korbecki

Mata, Michał Matczak, to młody, rodzimy wykonawca hip-hopowy, który ostatnimi czasy zyskał zaskakującą popularność w naszym kraju. Jednak nie o nim samym będzie tu mowa, a o koncercie promującym jego drugą płytę, „Młody Matczak”, który odbył się 2 października br. na warszawskim lotnisku na Bemowie. Imprezę zorganizowano bowiem z niebywałym rozmachem, jakiego – biorąc pod uwagę, że był to występ pojedynczego, krajowego wykonawcy – dawno w Polsce nie oglądaliśmy i być może prędko nie obejrzymy. Organizator zdecydował się bowiem pójść „na bogato”, nie godząc przy tym na jakiekolwiek, a przynajmniej zbyt daleko idące, kompromisy. Tak w kwestii oprawy – łącznie z opuszczeniem przez Matę miejsca koncertu… helikopterem – jak i w warstwie technicznej. I to ta druga będzie tematem niniejszej rozprawki. O randze wydarzenia świadczy również to, że koncert był rejestrowany przez telewizję, z użyciem kilkunastu kamer, oraz nagrywany. Do tego wspomnieć należy, iż na potrzeby wydarzenia uruchomione zostały dodatkowe linie komunikacji miejskiej, zaś od godziny 16 zamknięto ruch lotniczy na bemowskim lotnisku – to podyktowane było przede wszystkim bezpieczeństwem, które mogłoby zostać zagrożone przez pracujące na scenie lasery.

Fot. Oskar Kutryb

ORGANIZATORZY I WYKONAWCY

Zacznijmy od wymienienia podmiotów i osób zaangażowanych w organizację i przygotowanie wydarzenia. Bezpośrednimi organizatorami, czy też raczej zleceniodawcami, były SBM Label, czyli rodzima wytwórnia Maty oraz agencja koncertowa Sold Out Agencja, obie z siedzibami w Warszawie. Współpracują one dość ściśle, albowiem w „stajni” Sold Out znaleźć można nie tylko Michała Matczaka, czyli Matę, ale też m.in. takich wykonawców jak raperzy Solar i Białas, założyciele labelu SBM.

Wdrożenie pomysłów w życie przyjęły na siebie kolejne dwie firmy – Źle i Tanio, jako producent wykonawczy oraz LIVE w charakterze producenta technicznego. Za produkcję całości odpowiadał Łukasz Osowicz.

Reżyserem widowiska był Krzysztof Garbaczewski, choreografię opracował Tomasz Bazan, a scenografię Anna Met. Projektem sceny i oświetlenia zajęła się ekipa Źle i Tanio z Gwidonem Wydrzyńskim na czele.

Fot. Oskar Kutryb

NAGŁOŚNIENIE

Występ Maty zgromadził imponującą, ponad 40-tysięczną widownię. Pomieszczenie takiej liczby słuchaczy wymagało sporej połaci terenu, a to z kolei implikowało użycie dużego, mocnego systemu nagłośnieniowego. I taki też, prawdziwa petarda, trafił na miejsce, dostarczony przez firmy Fotis Sound. Za nagłośnienie główne posłużyły dwa grona po dziesięć modułów L-Acoustics K1 i cztery K2 na stronę. Za każdym z gron głównych zawieszono po 12 pracujących w układzie kardioidalnym subwooferów KS28, co stanowi pewną ciekawostkę techniczną, szczególnie biorąc pod uwagę szerokość nagłaśnianego terenu. Uzupełnienie w dolnym paśmie zapewniał zestaw łącznie szesnastu subów SB28 ustawionych na podłożu przed sceną. Sektory po bokach sceny nagłośniono dwoma outfillami po 8 x K1 plus 4 x K2. Biorąc pod uwagę liczbę widzów oraz wielkość obszaru projektant systemu, Jerzy Kubiak, który również wystroił całość, uwzględnił dogłośnienie strefowe, implementując dwie wieże z zestawem dziesięciu modułów K2 i dwa klastry po cztery moduły KARA. Z kolei dogłośnienie obszaru bezpośrednio pod sceną, czyli frontfill, zestawiono z czternastu sztuk KARA. Napęd całego systemu stanowiły 52 wzmacniacze LA12X.

Symulacja pokrycia wykonana została za pomocą oprogramowania Soundvision. Założeniem bazowym było uzyskanie jednorodnego rozkładu SPL z zadanym konturem. W modelu, jak i w praktyce, obszar rażenia systemu głównego sięgał końca bocznych trybun. I to spełnienie tych założeń podyktowało użycie systemu K1, ze względu na jego wydajność i brzmienie. W najgłośniejszym momencie koncertu – w trakcie wykonywania utworu, podczas którego krzyczała cała widownia – pomiar poziomu dźwięku na FOH dał odczyt 112 dB(A).

Proces strojenia systemu wykonany został w całości w obrębie ekosystemu L-Acoustics. Jako procesor/platforma pomiarowa posłużyły moduły P1/M1 – korekcji amplitudowej i czasowej dokonano z użyciem processingu pokładowego P1 oraz LA12X, natomiast pomiarów za pomocą modułu M1. 

Pewną komplikacją podczas przygotowań koncertu było to, że podczas prób należało ograniczyć użycie nagłośnienia głównego do minimum. Z tego też względu stanowisko realizatora FOH, którym był Andrzej Dziadek, wyposażono w dodatkowy odsłuch pod postacią dwóch zestawów X8 plus SB18.

Profesjonalizm w każdym calu
Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Rozmowa z Jerzym Kubiakiem odpowiedzialnym za system L-Acoustics z ramienia firmy Fotis Sound oraz Audio Plus pozwolił nam bliżej poznać całą konfigurację. 

Jakub Krzywak: Czy K1 to wersja rozwojowa któregoś z wcześniejszych systemów, czy zupełnie nowa koncepcja?

Jerzy Kubiak: System K1 istnieje od wielu lat, to nie jest nowa koncepcja. Trzeba jednak powiedzieć, że w momencie pojawienia się była przełomowa nie tylko dla L-Acoustics, ale i dla całej branży. Do dziś wyznacza standardy i jest używana wszędzie tam, gdzie potrzebny jest system o największym zasięgu i największym zapasie ciśnienia akustycznego. To właśnie w systemie K1 pierwszy raz zastosowano zintegrowane elementy riggingowe, co niezwykle ułatwia i przyspiesza pracę. Od czasu wprowadzenia K1 to się stało standardem i tak samo mają wszystkie systemy L-Acoustics.

Czym się wyróżnia pośród systemów L-Acoustics?

To jedyny system w środowisku L-Acoustics, który ma trzy przetworniki wysokotonowe i trzy firmowe falowody DOSC, wynalezione przez samego założyciela marki, doktora Christiana Heila. A to właśnie dzięki falowodom ten system jest tak precyzyjny, a co za tym idzie, skuteczny w sensie pracy z nim. 

Od kiedy K1 jest obecny na rynku?

Około dziesięciu lat. 

Jakie elementy obejmował system na koncercie Maty?

Front to było 10 elementów K1 oraz 4 elementy K2 na stronę. Outfill złożony był z 8 elementów K1 oraz 4 elementów K2 na stronę. Do tego podwieszane subwoofery w układzie cardio: po 12 elementów KS28 na stronę. Frontfill zrobiliśmy z 14 elementów Kara. Linia delay była wykonana z 10 elementów K2 na stronę. Dodatkowo zrobiliśmy jeszcze drugi delay po bokach FOH-a, ponieważ nad nim wisiał 8-metrowy ekran diodowy. Tutaj zagrało 2 x po 4 elementy Kara. Całość była zasilana 52 wzmacniaczami procesorowanymi L-Acoustics LA12X. Potężny system, ale i tak graliśmy nim dość „grzecznie”. 

Postawiona w całości na systemy L-Acoustics
Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Jaką cechę K1 należałoby podkreślić jako wyróżniającą ten system pośród innych, również konkurencyjnych?

Jako projektanci systemu możemy całkowicie zaufać, że to, co zaprojektujemy w oprogramowaniu predykcyjnym będzie dokładnie odwzorowane w rzeczywistości. W zasadzie dotyczy to wszystkich systemów marki L-Acoustics, a K1 pośród nich jest największy i najmocniejszy, więc stosujemy go przy produkcjach naprawdę dużego formatu. 

Czy w K1 zastosowano jakieś przełomowe/nietuzinkowe rozwiązania?

K1 jest jedyny w soim rodzaju, jeśli chodzi o sprawność i precyzję kierunkowości. Zwłaszcza w płaszczyźnie pionowej, gdzie wyróżnia się precyzyjną 5-stopniową propagacją. I mamy pewność, że będzie tak nie tylko na papierze, ale faktycznie „na sztuce”. 

Parę słów o K1 tak od siebie, ale bez nadmiernego bełkotu marketingowego 🙂

K1 to nie tylko bardzo sprawny, skuteczny i precyzyjnie grający system. Ważna jest też mechanika czy też ergonomia pracy z nim. Ponieważ system podwieszania jest zintegrowany, nie ma żadnych luźnych elementów, to też nic nie wisi, nic nie odstaje, ani się nie gubi. Poza tym system ma automatyczne blokowanie kątów, co jeszcze bardziej przyspiesza montaż. Natomiast pod względem elektroakustycznym, od projektowania systemu, przez jego optymalizację aż po zarządzanie na evencie – wszystko jest tak ułatwione, jak to tylko możliwe. Dzięki temu praca przebiega wygodnie i potrzebujemy mniej czasu na uruchomienie systemu nawet przy tak dużym koncercie, jak ten Maty na Bemowie.

Zestawy niskotonowe (po lewej) oraz troszkę pasma w całości
Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

SD7 QUANTUM – FOH

Realizator frontu, wspomniany już Andrzej Dziadek ze Źle i Tanio, pracował na konsolecie DiGiCo SD7 Quantum. Jego wiedza i doświadczenie, zdobyte podczas pracy przy przedsięwzięciach o niemal każdej skali, pozwoliły na optymalne wykorzystanie tego sprzętu, z pełną świadomością, iż każdy element toru audio wywiera własny, znaczący wpływ na ostateczne brzmienie. Na podkreślenie zasługuje w tym miejscu i to, że jak do tej pory wydarzeniami, podczas których pracowałyby dwie konsolety SD7 (druga na odsłuchu – o tym za moment), były raczej koncerty największych zagranicznych gwiazd. Tym bardziej więc cieszy, że również wśród polskich artystów istnieje świadomość i potrzeba sięgania po najbardziej wyrafinowane narzędzia, a klasa i doświadczenie polskich realizatorów w niczym nie ustępują zachodnim standardom. Konsoleta DiGiCo SD7 jest na tyle wyrafinowanym urządzeniem – właściwie są to dwie konsolety w jednej obudowie – że dotychczas stosowano je w Polsce głównie w największych teatrach muzycznych, m.in. w ROMA, Teatrze Dramatycznym w Warszawie, Teatrze Muzycznym w Łodzi, a także Teatrze Muzycznym w Poznaniu.

Wracając jednak do konsolety na FOH-u… Przyjmowała ona 48 wlotów, co – biorąc pod uwagę fakt, że na scenie nie znalazł się ani jeden żywy instrument, a jedynie dwa stanowiska DJ – może się wydawać nieco zaskakujące. Zapytany o tak dużą liczbę torów Andrzej wyjaśnił: „42 kanały main + 6 do komunikacji. Po pierwsze, duża liczba osób na scenie. Po drugie, autotune’y były insertowane z deski FOH, a sygnały do splitera trafiały czyste i po takim procesingu. Po trzecie, dwie sceny, kilka lokacji artystów na konstrukcji scenograficznej. Po czwarte, nagranie na żywo i ogromny teren imprezy. Po piąte, wiele osób do „głośnej” komunikacji”. Przesył sygnałów z SD-Racka na scenie na FOH odbywał się z użyciem pętli Optocore. Na potrzeby rejestracji audio wykorzystano konsoletę Allen & Heath dLive C1500 z MixRackiem CMD64. Jak widać, i tutaj było grubo. 

Andrzej podczas przygotowywania konsolety DiGiCo SD7
Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Koncert przebiegł bez żadnych wpadek, mimo iż – jak mówi Andrzej – największą trudność stanowiła pewna doza niepewności tego, co się może wydarzyć na scenie. Wszak występujący na Bemowie Mata z pewnością należy do tych bardziej spontanicznych i żywiołowych wykonawców. Nie bez znaczenia dla sukcesu jest też fakt, że DiGico QUANTUM 7 oraz SD7 to systemy niezawodne, redundantne, w każdym możliwym rozumieniu, gwarantującym pełną stabilność działania.

Jakub Krzywak: Andrzej, jak wyglądały przygotowania do koncertu?

Andrzej Dziadek: Od strony dźwiękowej byliśmy najpierw konsultantami przy projektowaniu sceny, a potem już musieliśmy gonić wszystko to co zmieniało się w pomysłach reżysera, artysty, głównego producenta, światła czy osób od zabezpieczenia terenu. Największym wyzwaniem były tu rozmiar terenu/sceny i ilości rzeczy. Umiejętność zareagowania na niespodzianki lub ich przewidzenie. Po prostu nie był to realizacyjnie taki koncert jaki wszyscy znamy. Mieliśmy show w połowie teatralne, a w połowie “imprezowe”. Przygotowanie było bardzo interdyscyplinarne i trwało to ostatnich minut przed próbą generalną 🙂 Na szczęście mamy blisko do siebie w biurach ZiT. 

Dźwięk miał zapewniać komfort wykonawcą, odbiorcom i nadążać za całą wizją. 

W kategorii rozmiaru i pokrycia terenu dźwiękiem, nieocenioną robotę wykonał tu Jurek Kubiak, zasięgu anten – Szatan, wszelkiej logistyki na scenie – Dred z techniką Fotisa. W kategorii ciekawostki, w ramach przygotowań – razem z Kubą Czarnikiem, myślę, że możemy służyć już jako “technologiczny support DJski na wydarzenia do 42 tysięcy osób” 🙂

Zastosowanie DiGiCo SD7… To nie zdarza się często w naszych realiach. Tym bardziej, że to przecież nie jest festiwal ani wydarzenie teatralne. Skąd pomysł na taką konfigurację?

Właśnie był to trochę festiwal i trochę teatr. Pierwszym moim pomysłem było postawienie dwóch desek DiGiCo, natomiast szybko dostałem zwrot od ekipy Fotisa, że przecież wystarczy SD7, bo jest redundantne samo w sobie. Nie pomijając faktu, że to świetne środowisko pracy to ze względu na zwykłe bezpieczeństwo i oszczędność miejsca. Potem mogłem już wybrać, więc wybrałem wersje Quantum. Dzięki temu na miejscu zrezygnowałem z używania serwera Waves, gdyż system Quantum posiada oprócz standardowego processingu SD, również unikatowy pakiet obróbki Mustard Processing Strips i Spicy Racks, będący ekwiwalentem najbardziej zaawansowanego rozwiązania zewnętrznego. W skrócie, bardzo lubię te stoły za wszystko – brzmienie, routing, snapshoty itd., a SD7 ze względu na rozmiar wydarzenia i fakt, że zależało nam na bezkompromisowości konfiguracji całego systemu. 

Fot. Marek Korbecki

Wspominałeś, że wykorzystałeś 48 wlotów. Przybliż bardziej podział wykorzystania kanałów.

Było nawet kilka więcej, ale 48 funkcjonowało w głównym spliterze. 18 kanałów systemów bezprzewodowych SHURE Axient Digital dla wszystkich wykonawców, w tym też 2 kanały jako backup Maty – po jednym na każdą scenę, 6 x SHURE ULXD do głośnej komunikacji, 2 stanowiska DJskie, 4 powroty Autotune i cała masa ambientów przed sceną, na scenie i na fohu do nagrania TV.

Mam wrażenie, że system różnorodnych połączeń to prawdziwy majstersztyk. Jak wyglądało patchowanie konsolety, aby to wszystko ze sobą połączyć?

Wymyślona konfiguracja była bardzo prosta technicznie. Logistycznie miała być szybko gotowa na wszystko co na takim koncercie może się wydarzyć, nadążać za artystą, zapewniać bezpieczeństwo w trakcie show czy potem w nagraniu, a także, żeby w każdym momencie sygnał mógł dotrzeć w kilka lokacji i zapewnić wszystkim komfort pracy. Choćby ze względu na dwie sceny, mobilność artysty, czy fakt, że próby mieliśmy grać przy minimalnym użyciu głównego systemu. FOH był punktem insertowania autotunów, komunikacji czy wysyłania dodatkowych ambientów. Wszystko trafiało do głównego splitera (FOH, MON, REC, TV) nawet kosztem tego, że FOH czasem wydawał się być patchowany “dwa razy”.

Jest nad czym myśleć
Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Wykorzystałeś do połączeń rozwiązania Optocore. Jak oceniasz ten system w skali niezawodności?

Jest to topowe rozwiązanie. Kwestia potrzeb. Poza tym nie ma nad czym się zastanawiać.

DiGiCo SD7 to system dużego formatu. Czy Ciebie jeszcze cokolwiek zaskakuje na tego typu wydarzeniach czy raczej jesteś już wprawiony w boju?

Jeśli pytasz o zaskoczenia ze względu na pomysły pro po tego co może się wydarzyć to raczej wkładam to w kategorie “wyzwań” – musze się nauczyć, zapytać i rozwiązać. Natomiast do “wprawionego w boju” jest mi bardzo daleko. Na szczęście mam kogo pytać i z kim pracować.

SD7″ka – Widok z tyłu
Fot. Marek Korbecki

A jak oceniasz brzmieniowo tor audio brytyjskiej deski?

Jak zwykle. Bardzo polecam.

Wykorzystałeś w jakiś szczególny sposób narzędzia dostępne na pokładzie SD7’ki czy może jakiś outboard zewnętrzny?

Wykorzystałem wszystkie 16 slotów na dynamiczne eq i kompresje ze Spice Racks, przez co zrezygnowałem ze wszystkich rzeczy poza deską. 

ODSŁUCH I SCENA

Z uwagi na dużą liczbę osób pojawiających się na scenie, zastosowano rozbudowany system monitorowy, obejmujący łącznie 40 torów. Jako konsoletę monitorową postawiono, o czym już wspomniano, drugą SD7, tym razem „bez Quantum”, a operował nią Jacek Kaczmarek. Na scenie znalazły się też splittery, za pomocą których „rozszyto” kanały dla poszczególnych punktów docelowych – FOH-u, systemu odsłuchowego, systemu nagraniowego i wozu transmisyjnego, który rejestrował koncert dla telewizji.

Odsłuch podłogowy stanowiło łącznie 20 monitorów L-Acoustics 15X HiQ, uzupełnionych dwoma sidefillami po trzy sztuki Arcs II, a do tego 4 x SB28 oraz DJ Booth 2 x SB18+ 2x 15XHiQ. W użyciu znalazło się także 16 kompletów odsłuchu dousznego Sennheiser 2050.

System monitorowy to 20 zestawów L-Acoustics 15X HiQ
Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Na scenie polegano wyłącznie na mikrofonach bezprzewodowych. W sumie użyto ich 24 – 18 kanałów systemu Axient Digital oraz 6 kanałów ULXD, wszystkie oczywiście marki Shure. Na uwagę zasługuje tu fakt stabilności transmisji, której nie dały rady zakłócić potężne ekrany LED, ani żadne inne urządzenia, które często kolokwialnie mówiąc – „sieją”. RF Manager, Łukasz „Satan” Szatarów spisał się doskonale. Funkcję kierownika sceny pełnił Przemek „Dred” Pietrzak, a inspicjentów Adam Zemler i Szymon Załucki.

INFO UZUPEŁNIAJĄCE

Na koniec garść informacji uzupełniających. Obsługą światła zajmowali się: operator D3 – Szymon Płotkowski, operator Ma2 – Jakub Czarnik, operator FX – Gwidon Wydrzyński. Autorzy treści wideo to: Robert Mleczko, Melt, Maciej Rudzin, Rybskie oraz Kuba Ciećwierz. Dostawcami sprzętu były firmy: scena – Sękowski, dźwięk – Fotis Sound / Źle i Tanio, światło – Event Galicja, multimedia – PST, FX – Viva System, Led Sticks – FOS Design, rigging – Rigg. 

PODSUMOWUJĄC…

Najwyższej jakości sprzęt i ludzie, którzy wiedzą, jak zrobić z niego dobry użytek, oraz umiejący porwać publiczność wykonawca – to gotowa recepta na udaną imprezę. Z taką też mieszanką mieliśmy do czynienia w omawianym przypadku. Szczególnie biorąc pod uwagę miniony okres wielomiesięcznej posuchy koncertowej, cóż tu się mogło nie podobać… Pozostaje mieć nadzieję, że w niedługim czasie wydarzenia muzyczne o takiej skali i rozmachu powrócą na kulturalną mapę naszego kraju.

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Oskar Kutryb

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Marek Korbecki

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Marek Korbecki

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Marek Korbecki

Fot. Marek Korbecki

Fot. Marek Korbecki

Fot. Marek Korbecki

Fot. Marek Korbecki

Fot. Marek Korbecki

Fot. Konrad Welenc

Fot. Konrad Welenc

Fot. Oskar Kutryb

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Oskar Kutryb

Fot. Marek Korbecki

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

Fot. Krzysztof Skłodowski/Audio Plus

|

| A | A