31-01-2018
Jakub Krzywak
Warto było czekać na nową płytę Kuby Badacha. „Oldschool” to pierwszy solowy i w pełni autorski album w dorobku artysty, który zebrał bardzo pozytywne opinie wśród krytyków muzycznych. Nie mogło się stać inaczej bo to wokalista, który podchodzi do swojej twórczości bardzo profesjonalnie. Znany jest ze współpracy z „dużymi” polskiej estrady. Jeden z ostatnich albumów Kuby pod nazwą „Obecny – Tribute to Andrzej Zaucha” został nagrodzony złotą płytę i sprzedał się w 15 tysięcznym nakładzie.
Quincy Jones, Stevie Wonder, Donald Fagen. Czy coś Wam to mówi? To właśnie z tymi, światowej sławy, artystami utożsamiania jest często twórczość Kuby Badacha. Opierając się na nowoczesnym soulu Kuba Badach stworzył inspirującą dawkę muzycznego uniesienia. To co najważniejsze to tkz. feeling, którego często w innych polskich produkcjach brakuje.
„Oldschool” to połączenie ballad z melodyjnymi przebojami, oraz elektronicznym brzmieniem z lat 80’tych. Ale to nie wszystko bo na tej płycie praktycznie każdy znajdzie coś dla siebie.
„Oldschool w języku angielskim oznacza coś staroświeckiego, wywodzącego się ze „starej szkoły”, tytuł mógłby więc sugerować, że napisałem i nagrałem muzykę w jakiejś konkretnej retro stylistyce, np. w stylu brzmienia lat 60-tych.
Tak jednak nie jest. Dla mnie „oldschool” jest pewnym hasłem, odnoszącym się do sposobu pisania i aranżowania piosenek. Od dziecka najbardziej poruszały mnie utwory, w których dużo się działo, gdzie ciekawe melodie osadzone były na bogatych strukturach harmonicznych spiętych wielopłaszczyznowymi aranżacjami. Piosenki pisane i produkowane przez takich twórców jak m.in. Quincy Jones, Burt Bacharach, Stevie Wonder, Donald Fagen, to dzieła, których słucham do dziś i nie przestają mnie fascynować. Album „Oldschool” jest więc moim ukłonem w stronę mistrzów” – mówi Kuba Badach.
Źródło: muzykoholicy.com.
Jesienna trasa koncertowa obejmowała łącznie 19 koncertów. Zazwyczaj były to hale i sale koncertowe. Trasa rozpoczęła się 30 października w Kieleckim Centrum Kultury, a zakończyła w CKK Jordanki w Toruniu. Po drodze były takie miasta jak Kraków, Lublin, Rzeszów, Słupsk, Koszalin, Szczecin, Gdańsk, Warszawa, Chorzów i Poznań. W tym ostatnim mieście pojawiliśmy się osobiście, żeby zapoznać się nie tylko z wartościowym materiałem Kuby, ale również z technologią całej trasy.
Za dźwięk FOH odpowiedzialny był Marcin Kowalczyk, który bardzo profesjonalnie przygotował się do tego projektu. Marcin ma duże doświadczenie nie tylko w realizacji i produkcji, ale również w sferze czysto muzycznej. Na całej trasie pracował na konsolecie SSL LIVE L200 dopasowując ją sobie indywidualnie do swoich potrzeb. Trochę o brzmieniu, trochę o próbach, trochę o zastanych warunkach na całej trasie i trochę o technicznym podejściu. Rozmowa z Marcinem była bardzo inspirująca. Zapraszamy!
Marcin Kowalczyk (po lewej) tuż po realizacji koncertu w Poznaniu
Fot. Realizator.pl
Realizator.pl: Jak trafiłeś do bandu Kuby Badacha?
Marcin Kowalczyk: Z Kubą poznaliśmy się przy okazji projektu Tribute To Michael Jackson Symfonicznie, który realizowałem dla firmy GMB Pro Sound. Okazało się, że rodzaj brzmienia, oraz sposób podejścia do realizacji, który zaproponowałem przypadł mu do gustu i po ostatnim z koncertów powstała propozycja przyszłej współpracy. Zadziwia mnie fakt, że takie wydarzenie miało miejsce ponieważ poznałem artystę, którego upodobania muzyczne i brzmieniowe są bardzo zbieżne z moimi.
Pracowałeś z Kubą również przy innych projektach muzycznych?
Miałem okazję realizować wspomnianą wyżej trasę Tribute to Michael Jackson Symfonicznie, koncert Tribute To Dire Straits Symfonicznie we Wrocławiu, oraz kilka koncertów z projektem “Obecny”.
Opowiedz mi trochę o założeniach przed trasą „Oldschool Tour”
Realizując koncerty tak wybitnych artystów w pierwszej kolejności staram się, aby uzyskać brzmienie możliwie wierne temu jakie oni kreują na scenie i zawsze jest to punktem wyjścia. Za każdym razem długo rozważam zanim “pomaluję” jakikolwiek instrument na wybrany przeze mnie kolor i w momentach gdy się na to decyduję staram się znaleźć ku temu konkretny powód. Oczywiście realizacja zawsze jest subiektywna i do każdego miksu realizator dodaje coś od siebie, ale dla mnie istotne jest, aby mój gust i moje pomysły nie konkurowały z tym co proponuje artysta.
Materiał zebrany na płycie „Oldschool” jest bardzo wielobarwny. Zależało mi na tym, żeby tę różnorodność podkreślić, przekazać możliwie najwięcej koloru i brzmienia płyty jednocześnie nadając mu charakter i dynamikę koncertową.
Na koncertach Kuby atmosfera jest fantastyczna!
Fot. Realizator.pl
Wiedziałem, że będziemy występować w różnych salach, zarówno tych wspaniałych pod względem akustycznym jak również gorszych, dlatego chciałem mieć zawsze możliwie dużo czasu na zapoznanie się z brzmieniem sali, oraz zainstalowanego systemu i jego ewentualne korekty. Zarówno dla komfortu muzyków, mojego oraz realizatora monitorów Łukasza Muchy staraliśmy się, aby jak najwięcej elementów było powtarzalnych i pozwalały one uzyskać możliwie najlepsze lub podobne rezultaty na wszystkich 19-tu koncertach.
Czy wcześniej odbyło się dużo prób?
Przygotowaliśmy się przez trzy dni w studio “W dobrym tonie”. Sprawdzaliśmy różne mikrofony, ustawienia, odsłuchy, itp. Podczas prób nagraliśmy cały materiał w wersji koncertowej do celów treningowych. Spędziłem z nim później sporo czasu w swojej pracowni miksując go na różne sposoby i testując różne rozwiązania brzmieniowe, pogłosy, efekty, itp.
Co było z Twojej pozycji największym wyzwaniem?
Ułożenie brzmienia, oraz dynamiki w taki sposób, żeby koncert oddziaływał na emocje słuchaczy jednocześnie nie grając w kulminacyjnych momentach zbyt głośno.
Na trasę składa się kilka różnych sal koncertowych. Grałeś wcześniej w tych salach?
W części z nich miałem już okazję realizować.
Poznańska Sala Ziemi
Fot. MTP Poznań
Bardzo różnią się od siebie akustycznie?
Każda z nich jest inna. Dysponują one także różnej klasy systemami nagłośnieniowymi. Byliśmy w miejscach w których uzyskanie dobrego klarownego brzmienia było nie lada wyzwaniem, ale na szczęście zdarzyły się też takie w których realizacja była olbrzymią przyjemnością.
Jak podszedłeś do ridera technicznego na tej trasie?
Starałem się, aby wymagania techniczne były adekwatne do zapotrzebowania uwzględniając również swoje preferencje. Oczywiście wszystkie wymienione modele systemów były przykładowe i jeśli pojawiała się propozycja zagrania na czymś czego w riderze nie ma, ale spełnia wysokie standardy co do jakości brzmienia i jest wystarczające, aby pokryć salę odpowiednim spl’em to nie widziałem powodu aby odmawiać. Mikrofony, które nie należą do standardów woziłem ze sobą, o resztę zadbała firma Fotis Sound, która dostarczyła również systemy do sal, w których miejscowe nagłośnienie było nie wystarczające. Zależało mi na tym, aby urządzenia były najwyższej próby i nie stanowiły one ograniczeń podczas kreowania brzmienia, jednocześnie nie chciałem wymagać niczego co wydawało mi się zbędne.
Całą trasę zmiksowałeś na jednej konsolecie?
Tak, był to SSL L200.
Co spowodowało, że wybór padł właśnie na SSL’a?
Główny powód to pewność, że brzmienie i jakość przedwzmacniaczy czy przetworników jest bezkompromisowa. Każdy człowiek na świecie słyszał miksy studyjne wykonane na konsoletach tego producenta. Mają one swój niepowtarzalny koloryt. Wydaje mi się, że stał się on pewnym standardem. Oczywiście to nie konsoleta miksuje, ale miałem wcześniej przyjemność miksowania na studyjnych analogach SSL’a i to jak działają w nich korektory i kompresory, oraz przede wszystkim charakterystycznie brzmiące sumowanie – od kiedy zacząłem to odróżniać -było to obiektem mojej fascynacji. Z drugiej strony miksując “in the box” często używam wtyczek SSL Duende i jeśli nie jest to całkowicie “analog” to na pewno bardzo go przypomina. Podobnie jest z serią Live. Poza doskonałym brzmieniem ma ona w sobie wszystko to czego oczekuję od typowej konsolety Live, a wzbogacona jest również o kilka rewelacyjnych rozwiązań. Możliwość rutowania grup tutaj nazwanych “Steamami” czy filtry all-pass w każdym channel stripie to coś niespotykanego. Nie ma tu zbędnych wodotrysków, ale jednak kilka ciekawych wtyczek typu SSL Bus Compressor czy VHD Saturator i Dante na pokładzie dają olbrzymie możliwości.
Na froncie SSL Live L200
Fot. Realizator.pl
Miałeś wcześniej doświadczenia z „deską?
Pierwsze zetknięcie z serią Live miałem na próbach przed trasą „Oldschool”. Mieliśmy jednak wówczas tylko jeden egzemplarz więc wykorzystaliśmy go do przygotowania odsłuchów. Ja musiałem poczekać do pierwszego koncertu. Jakość nagranych śladów zdradzała jednak, że zapowiada się fascynujące przeżycie nie tylko ze względu na niesamowitą muzykę, ale również ze względu na obcowanie z SSL’em.
Jak wyglądała konfiguracja całego systemu miksującego?
Konsoleta frontowa – SSL L200, oraz SSL L300 na monitorze współdzielące jeden rack ML32.32 przy użyciu koncentratora MADI BL II. Podjęliśmy taką decyzję ponieważ L200 ma więcej faderów, a to było dla mnie atutem. Okazało się, że wykorzystując Steamy mieszczę się ze wszystkim czego potrzebuję na jednej warstwie.
Użycie jednego racka z funkcją Gain Compensation działa fenomenalnie dlatego zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie. Wszystko pracowało w częstotliwości próbkowania 96 kHz. W większości miejsc sygnał z konsolety kierowany był do procesora LAKE, który służył do korekcji oraz ustawienia opóźnień systemu.
Rejestrowałeś poszczególne koncerty?
Większość tak. Ślady wykorzystywałem później do wirtualnego soundchecku. Z pewnością posłużą mi także do treningu przed kolejnymi koncertami.
SSL słynie z innego podejścia do topologii. Jak szybko byłeś w stanie opanować Live’a?
Przed pierwszym koncertem miałem jakąś dłuższą chwilę na zapoznanie się. W tym wszystkim czego potrzebowałem pomógł mi się przygotować Krzysztof Kowalewski za co mu serdecznie dziękuję. Trudno powiedzieć, że już wtedy ją opanowałem, ale koncert realizowało mi się z łatwością. Po drugim koncercie czułem się już na tyle pewnie, że sam byłem w stanie dopracowywać swoją konfigurację.
Marcin bardzo dobrze opanował topologię „deski”
Fot. Realizator.pl
Jestem ciekaw patchu…
Dla mnie jest całkowicie przejrzysty i bardzo wygodny. Sygnały można routować z poziomu channel stripu, oraz w dedykowanym menu. Najpierw trzeba wybrać urządzenie, a później na siatce zaznaczyć skąd i dokąd. Jest to jedno z najprostszych rozwiązań jakie znam. Dodatkowo przytrzymując jeden przycisk łatwo można podejrzeć gdzie zroutowany jest wybrany kanał więc żeby sprawdzić tego typu ustawienia w trakcie pracy nie trzeba szukać w menu.
Co prawda wspominałeś o brzmieniu już wcześniej, ale jak naprawdę brzmi SSL?
Choć trudno mi wypowiadać się na temat brzmienia konkretnej konsolety nie mając bezpośredniego porównania w tych samych warunkach to osobiście odczuwam w przypadku L200 typowy charakter analogów SSL’a. Brzmienie wydaje mi się bogate w niskim paśmie, jest ono bardzo ciepłe i nie nadmiernie klarowne, poszczególne elementy miksu ładnie się ze sobą kleją. Miksując czułem się trochę tak jakbym ślady z Pro Toolsa wyrzucił na zewnątrz do zewnętrznego sumatora, jakbym nareszcie miksował na konsolecie, a nie w pudełku. Tego uczucia niestety często brakuje podczas pracy na innych cyfrowych konsoletach. Korektor w trybie Legacy bardzo przypomina mi legendarny korektor SSL’a, działanie bramek i kompresorów nie pozostawiają niczego do życzenia. Początkowo zakładałem użycie zewnętrznego pogłosu na wokalu Kuby, jednak okazało się, że nie ma to sensu bo te w konsolecie brzmią naprawdę dobrze i dają spore możliwości edycji.
Dużo algorytmów z konsolety wykorzystałeś w tym projekcie?
W trybie wysyłki użyłem trzech rodzajów pogłosów typu hall oraz plate, trzy delaye mono i stereo, chorus i distortion, które wykorzystywałem w różnej proporcji w zależności od utworów i pomieszczenia. Na wokalu użyłem dodatkowo dwóch insertów. Pierwszy to symulacja nasycenia harmonicznego znanego z preampów VHD SSL’a, a drugi to dynamiczne EQ. Do kompresji równoległej bębnów i na sumie miksu miałem do dyspozycji Bus Compressory, na werblu również VHD oraz Transient Designer, na gitarze basowej Listen Mic Compressor. Znając życie pewnie coś jeszcze, ale wielu insertów używałem tylko w niektórych utworach. Okazało się, że kompresory z racka efektowego mają WET/DRY więc do kompresji równoległej nie zawsze musiałem tworzyć osobne kanały lub grupy. Oczywiście nie dotyczyło to rzeczy, których proporcje w stosunku do niekompresowanego sygnału chciałem dynamicznie regulować podczas koncertu. Wówczas z pomocą przyszły Steamy.
SSL Live L200 posiada dużą ilość kreatywnych algorytmów do wykorzystania
Fot. Realizator.pl
Jakie jeszcze możliwości dają poszczególne narzędzia znajdujące się na pokładzie „deski”?
Bardzo przydatne jest dla mnie wbudowane Dante i co za tym idzie możliwość przeprowadzenia wirtualnych prób mając przy sobie tylko laptopa i skrętkę. Ślady perkusji nagrywałem także przed próbą z zespołem, żeby ułatwić sobie sprawę dopasowania fazowego między mikrofonami. Filtry dolnozaporowe na przedwzmacniaczach pozwoliły nie popsuć tego dopasowania zapięciem filtrów w korektorze. Dodatkowo na jednym z mikrofonów stopy użyłem all-passa. Bardzo podobała mi się możliwość ustawiania dowolnej kolejności urządzeń i insertów w channel stripie. Łatwo można przestawić kompresor przed korektor, delay przed filtr, insert za EQ. Kolejność jest całkowicie dowolna. Panoramę w kanałach stereo można zawężać i rozszerzać, a później regulować ją tak jak na kanałach mono. Ciekawe, że na wyjściu kompresora można zapiąć symulację nasycenia lampy. Możliwość wrzucania steamu (grupy) do steamu to całkowita rewelacja i używałem tego nagminnie. Grupa mikrofonów werbla, grupa tomów, grupa stopy i werbla do kompresji równoległej i na koniec wszystko do grupy perkusji. Podobnie z innymi instrumentami. Trudno mi sobie wyobrazić jak wygodnie byłoby miksować zespół z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej na tym stole. Mam nadzieję, że niebawem będzie okazja.
Widziałem jeszcze „coś” zewnętrznego…
Był to TC HELICON VOICE LIVE. Używam go w trybie wysyłki głównie do wzbogacenia wokalu o górną i dolną oktawę w dynamicznych piosenkach, oraz w kilku miejscach w roli doublera. Pozwala mi to uzyskać trochę więcej mocy i dodać trochę dobrego “stareckiego” charakteru. Takiego samego procesora używa Kuba na scenie w roli harmonizera.
W Poznaniu miałem okazję posłuchać pełnego miksu na topowych „gratach”. Wspominałeś, że w innych miastach nie było tak różowo. Jak to wyglądało w praktyce?
Nie wszystkie miejsca były idealne zarówno pod względem akustyki jak i zastosowanych tam systemów. Mam tą szczególną radość, że pracuję z wybitnymi muzykami i potrafią dostosować się do warunków. Przy tym projekcie wszyscy korzystają z odsłuchów dousznych co jest dla mnie olbrzymim ułatwieniem w trudnych miejscach. Tam gdzie jest to potrzebne stosujemy plexi na perkusji mimo, że Robert doskonale wie gdzie może pozwolić sobie na głośne granie, a gdzie musi się wycofać. Nie mamy problemu z piecykiem gitarowym odkręconym na 11 🙂 Były miejsca, w których realizacja kosztowała mnie wiele wysiłku i w mojej ocenie nie wszystko się udało. Najbardziej męczy mnie w duchu fakt, że czasem pokrycie jest tak nierównomierne, że nie ma dwóch odbiorców na sali, którzy słyszą choćby podobnie. Jest to specyfika tych pomieszczeń i niestety trudno z tym walczyć.
Marcin Kowalczyk podczas pracy na konsolecie SSL Live L200
Fot. Realizator.pl
SSL w takim razie realnie wpłynął na sound całej trasy?
SSL ma swój charakter brzmienia i z pewnością koncerty brzmiałyby inaczej gdyby były miksowane na innych konsoletach. Realizując koncerty na różnych konsoletach czasem mam wrażenie, że brakuje mi dynamiki, korekcja działa tak dziwnie, że nie jestem pewien czy nie przestałem słyszeć, czy może wsłuchuję się już za bardzo i wszystko zaczyna mnie drażnić, a dodatkowo każdy element miksu brzmi jakby sam sobie. W przypadku SSL’a takiego wrażenia nie miałem ani razu.
Jakbyś podsumował pracę na tej konsolecie?
Praca na tej konsolecie była dla mnie przyjemnością i jednocześnie olbrzymim wyróżnieniem. Nie waham się powiedzieć, że przenosi ona jakość studyjnych SSL’i do świata Live. Mam nadzieję, że będę miał możliwość pracowania na niej w przyszłości.
Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
Również dziękuję.
–
Na całej trasie „Oldschool” wybór padł na drugą konsoletę od SSL’a czyli L300. Za miks monitorowy odpowiedzialny był Łukasz Mucha. Na początku zespół pracował na wedge’ach w postaci zestawów X12 od L’Acoustics. Zmiana na systemy douszne nastąpiła po dwóch koncertach kiedy zespół stwierdził, że materiał jest zbyt dynamiczny i potrzebna jest większa precyzja przy głośniejszym graniu. Setup bezprzewodowy składał się z systemu Shure PSM 900 dla Kuby i zestawów Sennheiser G3 dla reszty zespołu. Posłuchajcie co na temat systemu monitorowego, oraz konkretnych zmian w trakcie całej trasy, powiedział nam Łukasz.
Łukasz miksował na konsolecie SSL Live L300
Fot. Realizator.pl
Realizator.pl: Od kiedy pracujesz z Kubą jako realizator monitorów?
Łukasz Mucha: Moja przygoda z Kubą zaczęła się w styczniu 2017 roku. Kuba zaproponował mi współpracę po zakończonej trasie kolędowej „Betlejem w Polsce”. Na początku było to parę koncertów z projektu „Zaucha Obecny” w ramach zapoznania się i sprawdzenia mojej pracy. Po jednym z nich, dokładnie w Poznaniu, Kuba powiedział „Muszka, witaj w zespole”.
Ja Ciebie kojarzę ze współpracy z TGD. Mocno różnią się między sobą projekty jeśli chodzi o realizację monitorową?
Różnią się i to bardzo mocno. Nawet bym ich nie porównywał ponieważ to dwa różne światy.
Z kim jeszcze na co dzień współpracujesz?
Na dzień dzisiejszy trochę tego jest. Na stałe współpracuje z TGD, Kubą Badachem, Buslavem, Mariką, Kari, Linia Nocną, Kamilem Pawelskim oraz jako zastępca Michała Miki w zespole Golec uOrkiestra.
Jak wyglądały przygotowania do trasy „Old School”?
Na początku były rozmowy z managerem oraz Kubą… Jakie mają wymagania, jak ja to widzę i co mógłbym zaoferować. Po wspólnych ustaleniach zdecydowaliśmy się na współprace z Krzyśkiem Kowalewski czyli firmą AudioTech. Idzie za tym wybór konsolet firmy SSL na stanowisko FOH i MON. Wybraliśmy SSL L200 na FOH, oraz SSL L300 na MON. Jako system monitorowy miały służyć wedge dla każdego muzyka, zostało to zaczerpnięte z poprzedniego projektu Kuby.
Stanowisko monitorowe
Fot. Realizator.pl
Mieliście dużo prób przed pierwszym koncertem?
Odbyła się jedna próba w październiku i trwała zaledwie 3 dni. Spotkaliśmy się w świetnie zaadaptowanym do tego miejscu, a dokładnie ” W Dobrym Tonie Studio ” Jacka Trzeszczyńskiego którego serdecznie pozdrawiam.
Jakim dokładnie setupem monitorowym dysponowałeś?
Tak jak wspomniałem powyżej, wybrałem na konsoletę SSL L300. Jako wedge służyły X12 L’Acoustics. Na całej trasie towarzyszyła nam firma Fotis Sound, aby w każdym miejscu zapewnić sobie powtarzalność i skrócić próbę do minimum. Dostarczali na każdy koncert mikrofony, okablowanie, monitory, itp. Wszystko przygotowane przez świetnych techników tej firmy, a dokładnie Maćka Danielewskiego oraz Łukasza Miernika.
Już chyba wszyscy grają na systemach dousznych?
Przejście na system douszny nie nastąpił od razu. Pierwsze dwa koncerty zostały zagrane na wedgach. Mnie osobiście nie było na tych koncertach ponieważ trasa się rozpoczynała nazajutrz mojego ślubu więc zastąpił mnie wtedy Przemek „Dred” Pietrzak. Po tych koncertach Dred zgłosił mi, że chłopaki nie czują się dobrze na wedgach ponieważ materiał oldschoolowy różni się zbytnio od „Zaucha Obecny” dynamiką. Potrzebna była większa precyzja dla całego zespołu przy głośniejszym graniu. Wtedy zapadła decyzja, że na następnych koncertach przechodzimy na system douszny. Gdy już spróbowaliśmy, okazało się, że ta decyzja jest najlepsza i na szczęście podjęta bardzo szybko. Zespół już do końca trasy grał na uszach i ten set-up pozostał do samego końca.
Dla zainteresowanych Kuba korzystał z systemu PSM 900, a reszta zespołu grała na G3 firmy Sennheiser.
Kuba wykorzystywał system douszny Shure PSM 900
Fot. Shure.pl
Do obsługi systemów używałeś analizatora spectrum?
Ja nie. Ale wiem, że „Dred” skorzystał z tej funkcji gdy grał na wedgach.
Podczas całej trasy zdarzył się jakiś większy problem do rozwiązania?
Nie działo się nic nadzwyczajnego. Standardowe przestrajanie pasm, aby wyeliminować zakłócenia w odbiornikach. Sam system SSL’a działał niezawodnie.
Co było w tej trasie najtrudniejsze?
Bardzo trudne pytanie. Każdy koncert w pewnym sensie jest inny, oraz jest kolejnym wyzwaniem. Graliśmy w różnych miejscach. Czasami trzeba było szybko reagować na to co się działo na sali, a dokładnie jaki był powrót basu na scenę, albo odbicia z głównego systemu, ale czy można to zaliczyć do najtrudniejszych zadań podczas tej trasy, ciężko mi powiedzieć.
Jak rozłożyłeś sobie miks?
Skorzystałem z tworzenia sobie własnych banków. Lewą stronę czyli pierwsze 12 faderów przeznaczyłem na kanały wejściowe. Pierwszy oraz drugi bank to były kanały całego zespołu. Następny to powroty z FOH’a, a na ostatnim miałem ambienty oraz oscylator. Prawa strona, czyli kolejne 12 faderów, odpowiadała za kanały wyjściowe oraz steamy, w których miałem zainsertowane efekty.
Co zmienia w pracy taka „deska” jak SSL Live?
Jakość, na pewno zmienia się jakość. Praca w 96 Khz!!! Genialne preampy, świetny support chłopaków z AudioTechu. Każdemu kto ma tylko możliwość polecam spróbować i na pewno wpiszę tę konsolę do riderów swoich zespołów.
Jeszcze chwila prób przed „sztuką”
Fot. Realizator.pl
Topologia Live’a sprawia, że trzeba trochę wcześniej poćwiczyć?
To chyba kwestia indywidualna. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ja w miarę szybko przystosowuję się do nowego środowiska pracy.
Rozłożenie processingu na kanale, wysyłka do auxów, insert efektów. Jak to wszystko odbywa się z pozycji realizatora systemu monitorowego?
Z pewnością w tym temacie najlepiej wypowiedziałby się Krzysiek Kowalewski. Na pewno trzeba pamiętać o dodawaniu sygnałów wejściowych do auxów jeżeli chce się rozpocząć prace na wyzerowanej konsolecie. Sama wysyłka jest prosta. SSL chyba jak większość konsolet cyfrowych posiada tzw. funkcje Sends on Fader. Parę kliknięć w setupie i dzięki zaznaczeniu małego „Q” pod wysyłką Aux dodajemy sygnały. Proste i wygodne, sam osobiście wole taką metodę bardziej niż wysyłkę encoderem. Insert efektów również jest bardzo intuicyjny, topologia jest jak w systemie analogowym. Ja natomiast korzystałem z insertowania efektów na steamach ponieważ w jednym miejscu miałem wysyłkę i powrót efektu. Co do processingu, w L300 jest dodatkowy ekran, który bardzo szybko pozwala wykonywać operacje na danym kanale. Oczywiście te same zabiegi można robić na dużym ekranie poprzez zaznaczenie opcji follow details. Niesamowitą zaletą jest możliwość szybkiej zmiany kolejności bloków przetwarzania ścieżki dla danego kanału.
Wykorzystywałeś dużo processingu z samej deski?
Nie było takiej potrzeby. Muzycy którzy grają u Kuby to klasa sama w sobie. Jakość preampów SSL’a daję tak dobry sygnał, że przy odsłuchaniu kanału solo stwierdza się, że każdy następny ruch w kierunku poprawy czegokolwiek nie ma sensu. Nadmierne używanie processingu przy tak dobrym źródle dźwięku jedynie by przeszkadzało.
Co byś powiedział kolegom „monitorowcom” w temacie SSL’a. Na co powinni zwracać uwagę, co warto wykorzystać, a z czym lepiej nie eksperymentować?
Na pewno każdemu polecam skontaktować się z Krzyśkiem i umówić się z nim na prezentacje.
Od siebie dodam, że warto zwrócić uwagę na jakość sygnału, którą otrzymujecie bez processingu, wykorzystać tą możliwość, oraz bliżej zapoznać się z funkcja Delay All Pass ponieważ działa bardzo dobrze, a eksperymentować powinno się cały czas bo dzięki temu zyskujemy bogate doświadczenie branżowe.
Dzięki za rozmowę
Dzięki!
–
Dystrybucja w Polsce
ul. Łagiewnicka 20 | 02-860 Warszawa
+48 (22) 648 29 35 | +48 (22) 258 20 07 | | www.audiotechpro.pl