03-01-2018

Krzysztof Kilar

Ostatnie trzy lata pracy z Natalią były dla mnie czasem testów. W warunkach „polowych” pracowałem na wszystkich dostępnych konsoletach. To dobre doświadczenie, zwłaszcza dla frontowca. Sprawa komplikuje się kiedy z jednej deski trzeba zrobić front i monitor, a tylko takie rozwiązanie wchodziło w grę na jesienno-zimowej trasie. Doszedłem do wniosku, że dla komfortu zespołu i własnego dobra musimy mieć swoją konsoletę i pełną powtarzalność przynajmniej w temacie odsłuchów. Ma to przecież gigantyczny wpływ nie tylko na samopoczucie artystów. Bez tego zwyczajnie trudno zespołowi wykonać swoją pracę.

Pomysłem zainteresował się Paweł Daszkiewicz z Polsoundu, który bez wahania zaproponował współpracę. Zaprosił mnie do siedziby firmy, podłączyliśmy ProToolsa ze śladami z koncertu do DiGiCo S21 i w zasadzie decyzja zapadła. Dostaliśmy na całą trasę naprawdę dobry sprzęt. Potrzebowałem trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do interfejsu, ale od początku przekonywała mnie jakość brzmienia i łatwość konfiguracji stołu. W dodatku case ze stołem idealnie pasował do naszego koncertowego busa!

DiGiCo S21 podczas prób do jednego z koncertu Natalii Przybysz

Trasę poprzedziła intensywna próba w studio Jurka Zagórskiego (gitarzysta i producent płyt Natalii). Tam, mikrofonując i nagrywając wszystkie instrumenty, ostatecznie skonfigurowałem stół żeby mieć wszystko pod ręką. Przekonałem się również jak wiernie, bez koloryzowania, DiGiCo przekazuje brzmienie wszystkich instrumentów. To kluczowe w przypadku tego zespołu ponieważ wsród kilkunastu gitar, kilku wzmacniaczy, efektów w pedalboardach chłopaków i bębnów nie ma ani jednego przypadkowego elementu. Zależało mi by tego nie zepsuć.

Zespół Natalii zajmuje 27 przelotów. Ze względu na ograniczoną ilość kanałów w S21 musiałem wybrać, które instrumenty wymagają zupełnie innej edycji w monitorach. Do warstwy monitorowej skopiowałem instrumenty akustyczne, obie gitary basowe (w niektórych numerach na basie gra Natalia) i oczywiście wokale. Pozostałe wolne kanały w desce zostawiłem na powroty efektów, wejście ze Smaarta, talkback, muzykę z komputera, ambient potrzebny jednemu z gitarzystów w uchu i ewentualnych koncertowych gości. Każdy kanał przechodził przez dedykowaną grupę, co dawało dodatkowe możliwości edycji.

Wyjścia to Lewa, Prawa, Sub, Frontfill, dwie wysyłki do IEM’ów stereo gitarzystów i trzy do monitorów podłogowych.

Trochę inna perspektywa

Do oszycia bandu wystarczył nam jeden D-Rack 32 in-16 out. Stół działał w 96 kHz więc stagebox obsługiwał optymalne dla nas 28 kanałów wejściowych.

Starałem się jak najlepiej oddać niuanse z nowej płyty. Potrzebowałem do tego 6 efektów skonfigurowanych w tradycyjny sposób send-fx-return i jednego naprawdę długiego pogłosu insertowanego na grupie bębnów (w utworze Dom). Efekty mają spore możliwości edycji, ale i bez niej brzmią bardzo dobrze. Większości patentów takich jak przesterowany delay w numerze Świat Wewnętrzny używałem tylko raz w ciągu koncertu ,ale nie w przypadkowym momencie. Bardzo przydatne okazały się umieszczone w stole symulacje lampy DiGiTuBes. Wcześniej w utworze Przeze Mnie korzystałem z zewnętrznego przesteru na wokalu, ale ten ze stołu brzmiał o niebo lepiej. Dodawałem go również na głównym werblu i kanale Bass Mikrofon.

Jednym z najważniejszych dla mnie aspektów pracy na S21 są wirtualne próby. Wystarczy karta MADI w stole, zwykły kabel usb i komputer z DAW’em. Konfiguracja zajmuje minutę, a przełączanie źródła sygnału miedzy sceną, a komputerem polega na wciśnięciu jednej ikony, którą miałem zawsze na wierzchu. Zanim nasz techniczny rozstawił backline na scenie wiedziałem już jak system nagłośnieniowy radzi sobie z brzmieniem zespołu. Miało to tym większe znaczenie, że muzycy przychodzili na próbę tylko na chwilę, głównie by skorygować szczegóły brzmienia w monitorach. Natalia przyjeżdzała dopiero na koncert. Dzięki temu rozwiązaniu muzycy zaczynali koncert wypoczęci, a ja od pierwszego numeru byłem zadowolony z brzmienia.

Koncert Natalii Przybysz z perspektywy reżyserki

Słyszałem opinie, a nawet zarzut, że na DiGiCo S21 pracuje się jak na iPadzie. To prawda – ma bardzo przyjazny prosty interfejs, wszystko działa od razu, bez zbędnego grzebania w systemie. Dla mnie w warunkach koncertowych to zaleta. Dużo łatwiej skupić się na tym co dzieje się na scenie, kiedy przed realizatorem stoi tak przejrzyste i logicznie zaprojektowane urządzenie.

W marcu 2018 ruszamy w kolejną trasę. Tym razem w towarzystwie MIKROMUSIC i ODET. Mam nadzieję, że będę miał podobny komfort pracy jak w trakcie dopiero zakończonej dwoma koncertami w Warszawie trasie Światło Nocne.