28-02-2024

Jakub Krzywak

Muszę przyznać, że takiego widowiska dawno nie widziałem. Doda Aquaria Tour to połączenie magicznej scenografii, niesamowitej choreografii, zaskakujących efektów, multimediów i oczywiście najwyższej jakości brzmienia. Koncert w Atlas Arenie w Łodzi zgromadził komplet publiczności. Był to drugi duży koncert w ramach trasy po Krakowie. Z tego co się dowiedziałem to bilety zostały wyprzedane po niespełna siedmiu dniach od rozpoczęcia sprzedaży. Według mnie skala tego wydarzenia pokazuje pewien trend jakim jest zmiana świadomości społeczeństwa. Przyszedł czas, że za koncert na odpowiednim poziomie artystycznym i technologicznym trzeba odpowiednio zapłacić. Aby uzyskać odpowiednią jakość trzeba zainwestować pewną pulę własnych środków finansowych. Ale w zamian otrzymuje się jakość której próżno szukać na klasycznych „Dniach Miast”.

Ale zacznijmy od początku bo przecież mamy tutaj skupić się na technicznych aspektach tego wydarzenia. Wybrałem się do Atlas Arena Łódź na zaproszenie firmy Brawlers. Z tego miejsca chciałbym bardzo serdecznie podziękować Remigiuszowi Kasztelnikowi za zaproszenie oraz firmie Prestige MJM za zorganizowane wszystkich potrzebnych autoryzacji. Plan był taki abym przyjechał jeszcze przed próbami, poznał zespół osób odpowiedzialnych za techniczne aspekty realizacji, zrobił trochę zdjęć oraz porozmawiał zarówno z realizatorem dźwięku, inżynierem systemu oraz szefem techniki. Oczywiście plan jest planem, a życie wszystko weryfikuje. Nie spóźniłem się tym razem (choć mi się to zdarza), ale jakie było moje zdziwienie kiedy po wejściu na halę i zrobieniu kilku zdjęć zorientowałem się, że chyba zgubiłem kluczyk od swojego pojazdu. Domyślacie się jak to by skomplikowało sytuację jeśli bym go nie znalazł 🙂 Na szczęście dzięki pomocy Marcina Kocika, który pełnił rolę supervisora z ramienia firmy Brawlers, kluczyk się znalazł (pod jednym z case’ów w reżyserce), a ja mogłem wrócić do realizowania materiału. Ufff…. Kamień wtedy spadł mi z serca.

A teraz do rzeczy. Po pierwsze wreszcie poczułem się jak na prawdziwej produkcji muzycznej. Wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie począwszy od organizacji, akredytacji mediów, po pracę ekip technicznych i departamentów, realizatorów dźwięku (FOH i MON), światła i multimediów. Naprawdę zrobiło to na mnie ogromne wrażenie jak poszczególne osoby odpowiedzialne za dane działania ze sobą współpracują. Każdy wiedział jakie ma cele do zrealizowania, a przy tym zauważyłem, że wszyscy się przy tym naprawdę dobrze bawią. W ogóle klimat i komunikacja między osobami w reżyserce to było mistrzostwo. Według mnie to wszystko wpływa na to jak nam się pracuje.

Po drugie technologicznie to były najwyższe loty. Zarówno pod względem audio jak i światła czy multimediów. Moją uwagę na wejściu przykuły trzy elementy: ilość systemu Meyer Sound PANTHER, rewelacyjna scenografia oraz duże projektory multimedialne wiszące nad sufitem hali. W reżyserce okazało się, że to był dopiero początek. Wystarczyło się przejść w kilka miejsc aby poczuć jak zaawansowane technicznie jest to wydarzenie. Mam nadzieję, że z moich rozmów i zdjęć poczujecie również skalę tego wydarzenia.


Meyer Sound PANTHER

Chciałbym podziękować Davidowi Atamaniukowi za czas, który mi poświęcił i rozmowy przy konsolecie. Długo rozmawialiśmy dlatego musiałem nasz materiał podzielić na dwie części bo obawiam się, że nikt z Was by nie dotrwał do końca. Dlatego teraz część pierwsza rozmowy z Davidem gdzie rozmawiamy o przygotowaniach do trasy, przedstawieniu zespołu oraz setupie, a w drugiej części będzie konkretnie o strojeniu systemu Meyer Sound PANTHER oraz podejściu do brzmienia (liczba wtyczek, które zostały wykorzystane jest naprawdę obszerna).

Pod koniec koncertu w Łodzi miałem również okazję porozmawiać z wyżej wspomnianym Marcinem Kocikiem z którym sporo dyskutowaliśmy nie tylko o logistyce i jego zadaniach, ale również o brzmieniu. To będzie moja trzecia rozmowa. A teraz zapraszam na spotkanie z Davidem. Mam nadzieję, że się Wam spodoba bo chciałbym tego typu materiały realizować znacznie częściej. Zapraszam do lektury!

Ps. Na samym dole (pod rozmową) znajdziecie pełną galerię zdjęć.

Jakub [Realizator.pl]: Kiedy wszedłem do hali podczas prób pomyślałem, że to będzie jeden z lepszych projektów. Świetna technika, audio, scenografia, multimedia i światło. Też miałeś takie wrażenie kiedy dowiedziałeś się, że zrealizujesz trasę Doda Aquaria Tour?

David Atamaniuk [Brawlers]: Nie miałem pojęcia, jak całość będzie wyglądała, aż do pierwszych prób produkcyjnych, kiedy wszystkie elementy zaczęły układać się w pięknie przygotowane show. Wtedy wiedziałem, że ta trasa będzie bardzo wymagająca, ale zarazem warta tych nieprzespanych nocy i niezliczonych godzin poświęconych na wyprodukowanie tego projektu.


David podczas prób w Atlas Arenie

Skąd w ogóle pojawiło się u Ciebie zamiłowanie do realizacji dźwięku?

Jak każdy realizator, zaczynałem od bycia muzykiem, od produkowania własnych utworów, dopóki nie dotarłem do ściany o nazwie „miksowanie”. Wtedy nie miałem zielonego pojęcia jak powinno się miksować utwory albo jakich pluginów używać do tych zadań. Robiłem tak, jak mi podpowiadały zmysły, ale nie miałem wiedzy stricte technicznej. Od tamtej pory zacząłem zgłębiać ten temat. Dziesiątki godzin poświęciłem na czytanie artykułów, oglądanie materiałów od innych mikserów/realizatorów i próby zastosowania nowych technik w praktyce. W międzyczasie zacząłem przyjmować zlecenia na miks od znajomych muzyków, zespołów i powoli wszystkie te działania zaczęły nabierać sensu. Coraz lepsze utwory dostawałem do miksowania, coraz lepszy stawałem się w tym, co robię. W końcu pomyślałem, że praca studyjna jest mi pisana i miksowanie faktycznie jest moim powołaniem. Postanowiłem brnąć dalej w tym kierunku. Przy okazji rozglądałem się za wejściem w świat koncertowy. Po jakimś czasie trafiłem do firmy nagłośnieniowej, która obsługiwała mniejsze koncerty i byłem w stanie poznać branżę live’ową od podszewki. To był zupełnie nowy rozdział w mojej karierze. Jak widać, zostałem tu aż do dziś.

Wróćmy do reżyserki. I tutaj moje zaskoczenie… Zamiast konsolety dużego formatu – coś w zamian, czyli dLive w wersji, do której zdążył nas przyzwyczaić Jacek Dyrda, realizator dźwięku zespołu Lady Pank. Skąd taki wybór?

To prawda, wszyscy są przyzwyczajeni do wielkoformatowych konsolet na tego typu wydarzeniach. Ja akurat wybrałem sobie Waves LV1 na tę trasę z racji niezliczonych możliwości kreowania brzmienia i tworzenia miksów zbliżonych do studyjnych. Na tej konsolecie pracuję od wielu lat i dla mnie była ona naturalnym wyborem. Słusznie wspomniałeś o Jacku, bo to właśnie on zbudował mi tę deskę w odległym, 2018 roku.

Niezliczone możliwości kreowania brzmienia i tworzenia miksów

Porozmawiamy jeszcze o brzmieniu. Teraz chciałbym zapytać o przygotowania. Kiedy po raz pierwszy spotkaliście się w zespole, aby porozmawiać o założeniach trasy?

Przez napięty grafik nie mieliśmy możliwości spotkać się przed próbami, by to wszystko omówić. Wszedłem do sali prób już na etapie finalnego „ogrywania” całego materiału przez muzyków. Wtedy mogłem zająć się dobraniem odpowiednich mikrofonów, brzmień instrumentów oraz opanowaniem sytuacji z loopami.

Dzięki ogromnej liczbie mikrofonów w zasobach firmy, byłem w stanie wypróbować różne rozwiązania i wybrać te najbardziej pasujące do moich potrzeb. Przed próbami słyszałem wersje demo większości utworów i jednym z moich wymogów było zmiksowanie oraz poprawne przygotowanie loopów do grania na żywo. Aranże były gęste i bazowały głównie na loopach, co wymagało poświęcenia im większej uwagi. Pierwszą próbę nagrałem „na ślady” i wziąłem wszystkie ścieżki z loopami od dyrektora muzycznego, by móc zmiksować je od zera. Zabrałem wtedy konsoletę do domu, wrzuciłem nagrane tracki do projektów z loopami i zacząłem miksować całość na studyjnych monitorach. Taka praca wymagała poświęcenia cholernie dużej liczby godzin, ale dzięki temu wszystko brzmiało spójnie i dało – przede wszystkim muzykom – ogromny komfort z grania. Na drugiej próbie mogliśmy już działać z gotowymi loopami i dalej pracować nad brzmieniem instrumentów.

Zanim weszliśmy do hali, umówiłem się na finalne spotkanie z Damianem (Damian Skoczyk jest dyrektorem muzycznym) w siedzibie Brawlers. Tam mogliśmy usiąść przed konsoletą i wspólnie przeanalizować/dopieścić brzmienia oraz poziomy we wszystkich utworach, nadpisując snapshoty. Jak widać, byłem bardzo dobrze przygotowany do prób w hali i nie ukrywam, że mój miks w 90% przeniósł się na system nagłośnieniowy.

Jak podzieliliście kompetencje w zespole? Kto odpowiada na trasie za strojenie systemu, kto za realizację systemu monitorowego, a kto za pracę systemów bezprzewodowych?

Jeżeli chodzi o ekipę – lepszej sobie nie mógłbym wymarzyć. W większości to młodzi, ambitni ludzie z niesamowicie profesjonalnym podejściem do pracy. Miałem już przywilej współpracować z tym teamem przy dużych projektach, więc wiedziałem, że będę w dobrych rękach. Ale od początku.

Wstępnie cała trasa miała obejmować tylko 5 koncertów. Wszystkie odbywały się w hali Polsatu. Jak wspomniałem wcześniej, byłem realizatorem zespołu oraz inżynierem systemu i wtedy nie sprawiało mi trudności robienie dwóch rzeczy naraz, gdyż były to koncerty na mniejszą skalę. Dopiero na ostatnim koncercie Doda ogłosiła kontynuację trasy, więc zapadła decyzja, że te dwa stanowiska nadal będą przypisane do mnie.

Szczerze mówiąc, lubię sobie samemu przygotować i wystroić system, bo wtedy mam pewność, że mój miks zabrzmi tak dobrze, jak to sobie wymarzyłem. W Brawlersach staramy się mimo wszystko rozgraniczać obowiązki i w większości projektów pracuje inżynier systemu oraz – osobno – realizator FOH 🙂

Asystentem inżyniera systemu jest Piotr Szreder. To człowiek, z którym dogadujemy się już bez słów. Wspiera mnie przy strojeniu systemu oraz podczas koncertu. W trakcie show monitoruje system, przebija się przez tłumy widzów, zwiedza wszystkie trybuny, by upewnić się, że te tysiące ludzi w każdej części hali słyszą koncert tak samo klarownie. Jest dużym wsparciem dla mnie, gdyż mogę skupić się tylko na realizacji.

Jeżeli chodzi o realizację systemu monitorowego, zajął się nią niezastąpiony Iwo Biały. Miałem przyjemność dzielić z nim niejedną dużą scenę i wiedziałem, że nasi artyści są w dobrych rękach. Jego kompetencje przekładają się nie tylko na świetną realizację MON. Nieraz pomyślał o brzmieniu na frontach i bez żadnych próśb usuwał te częstotliwości z wedge’y, które mocno wracały na FOH-a – przy czym nie psuło to ogólnego brzmienia tych monitorów na scenie. Człowiek legenda! Słysząc w każdym obiekcie po raz pierwszy jego głos w shoutcie czuję się bezpieczny, jak w domu.

RF managerem jest wszystkim znany i lubiany Rafał Nizio. Możecie go kojarzyć z takiego (małego) wydarzenia, jak „Dawid Podsiadło 360” – był wówczas odpowiedzialny za bardzo wymagającą instalację RF, która odniosła ogromny sukces w branży. Z dużym podziwem patrzę na jego pracę. Cieszę się, że mamy go w naszym zespole.

Kierownik ekipy oraz jeden z techników na scenie to Kacper „Niuniuś” Chojnacki. Powiedzenie „właściwy człowiek na właściwym miejscu” jest dokładnie o nim. W każdej hali perfekcyjnie zarządza pracą ludzi, dzielnie zwalczając wszelkie trudności w trakcie montaży, koncertów lub demontaży. Podczas koncertu czuwa również nad sprawnym przeprowadzeniem całości. Błyskawicznie pojawia się na scenie, jeżeli powstaje jakiś kłopot i czyni to zawsze z uśmiechem na ustach.

Drugim technikiem jest Karol Wasilewski. Wspiera naszą artystkę podczas całego show. Ciągle jest przy niej: w trakcie kilkusekundowych „przebiórek”, zjazdów do zapadni lub wjazdu windą na samą górę, nad diodę. Ma najbardziej odpowiedzialną i stresującą pracę, a cały czas pozostaje niewidoczny. Dzielny żołnierz. Myślę, że na tej trasie spędza z Dodą najwięcej czasu, ale żadnych, dodatkowych siwych włosów na jego głowie nie udało mi się znaleźć 😄

Kolejny technik to Jakub „Snickers” Śmiechowski. Magik od zasilania, napraw, produkcji kabli i innych zagadnień, o których nie mam pojęcia, Jest odpowiedzialny m.in. za wszelkie instalacje kablowe w firmie Brawlers. Każdy kabelek który widać na koncercie, został zarobiony osobiście przez niego. Uwierz mi, mamy baaaardzo dużo kabli. Wszelkie zadania projektowania case’ów i wymyślania technologii opinania racków również należą do niego. Poświęca wiele czasu na to, żeby usprawnić i przyspieszyć naszą pracę. Dzięki temu podczas absolutnie każdego wydarzenia zmęczenie ekipy jest zminimalizowane, a tylko to się liczy.

Rolę supervisora z ramienia Brawlers odgrywa Marcin Kocik. Zarządza wszelkimi sprawami organizacyjnymi w ekipie: od ogarnięcia stagehandów, aż po dbanie o to, żebyśmy wszyscy byli najedzeni, wypoczęci i przygotowani do pracy. Jest również człowiekiem od zadań specjalnych oraz dużym wsparciem dla nas wszystkich. Zawsze zostaje ze mną do późna podczas strojenia systemu, żebym nie musiał spędzać zbyt wiele czasu w obiekcie i żeby po wszystkim odprowadzić mnie do hotelu. Wspaniały człowiek.

Pracowałeś wcześniej z muzykami, których widzimy na scenie?

Z większością muzyków miałem przyjemność współpracować przy innych projektach, więc wiedziałem, że to będzie owocna współpraca na wysokim poziomie. Dyrektor muzyczny zespołu, Damian Skoczyk, obdarzył mnie ogromnym zaufaniem i pozwolił mi działać po swojemu podczas miksowania oraz doboru brzmień zarówno „prawdziwych” instrumentów, jak i instrumentów w loopach.

Perkusista Kevin Mielewczyk dba o precyzyjne nastrojenie bębnów do konkretnych częstotliwości, co sprawia, że zyskuję pełną powtarzalność brzmienia na każdym koncercie. Na miksowanie bębnów zawsze poświęcam najwięcej czasu. Ale dzięki współpracy z Kevinem wystarczyło, że zrobiłem to jeden raz i podczas pozostałych koncertów jedynie wyrównywałem gainy w konsolecie.

Muszę wspomnieć też o Łukaszu Kotasińskim – jednym z lepszych basistów młodego pokolenia, z którym poznaliśmy się dopiero na próbach, ale od razu się polubiliśmy.

Nie mogę pominąć również gitarzysty Dobrosława Jabłońskiego – to prawdziwy wymiatacz i geniusz. Jeżeli chodzi o grę, jest niesamowicie konsekwentny i precyzyjny. Choć jego ciągłe zmiany brzmień gitary z koncertu na koncert doprowadzały mnie do szału 😅

A czy przed trasą odbywały się próby?

Tak, zespół przesiedział w salach prób – około 100 godzin, jeśli nie więcej. Dopieszczali wtedy aranże i wspólnie z Dodą wymyślali show, muzykę do filmów oraz przerywników. Działali też pod presją czasu, ale zdążyli dokończyć wszystkie aranże przed wejściem do hali Polsatu.

Mieliśmy również dwa dni prób już w samej hali, gdzie każdy departament prężnie działał nad dopracowaniem sprawnego przebiegu całego koncertu. To jest wymagająca produkcja i ten czas był bardzo potrzebny, by znaleźć newralgiczne punkty oraz wypracować sposoby na nie. Emocje wtedy oczywiście sięgały zenitu.

Wróćmy do brzmienia. I tutaj pierwsze pytanie – kilka hal, różne warunki akustyczne i wyzwania z tym związane. Jesteśmy w Łodzi, ale zdążyłeś już zagrać w innych miejscach. Gdzie grało Ci się najlepiej?

To prawda, każda hala jest inna, dlatego kluczowe było przygotowanie dobrego projektu nagłośnienia. Ze wszystkich hal najlepiej gra mi się właśnie w Atlas Arenie w Łodzi. Jest coś takiego w tym miejscu, że gdy wchodzi publiczność, to wszystkie odbicia ładnie się pochłaniają. Wiadomo, że największym wyzwaniem w halach zawsze jest niskie pasmo. Tu po prostu trzeba być przygotowanym na to, że wybrzmienie stopy i basu będzie trwało nieco dłużej, niż na małej sali. Dlatego przygotowując miks przed koncertami, szczególną uwagę skierowałem na opanowanie i stworzenie szybszego dołu, żeby uniknąć w halach większego „mułu”.

Podczas całej trasy zdecydowaliście się na system Meyer Sound PANTHER. Powiedz, jaki dokładnie setup został dobrany w Łodzi?

W Łodzi powiesiliśmy po 18 modułów PANTHER na stronę w Mainie, 14 modułów w lewym Side hangu oraz 18 modułów w prawym. Taka różnica w liczbie modułów wynikała z niesymetryczności bocznych trybun – prawa trybuna była po prostu wyższa i wymagała większego pokrycia. Nie obeszło się bez Center filla składającego się z 4 modułów PANTHER, podwieszonego pod aureolą, który pomógł uzupełnić pokrycie w centralnej części publiczności. Z każdej strony, zaraz za Mainami, mamy podwieszone po dwa grona subów Meyer Sound 2100-LFC w End Fire. Po 6 subów w każdym gronie. Na dole postawiliśmy 10 x 2100-LFC w Cardio, „masujących” przednie rzędy publiczności. Jako Front fille oraz Out fille wykorzystujemy głośniki typu point source Meyer Sound X40 w liczbie 8 sztuk.

Łącznie podczas tej trasy używamy 72 x PANTHER, 34 x 2100-LFC oraz 8 x X40. Używamy również 10 procesorów Galaxy do zarządzania gronami: 2 x Galaxy 816 oraz 8 x Galaxy 408. Sercem instalacji jest procesor Prodigy MP z kartą AVB, który pozwala na cyfrową dystrybucję sygnałów do Galaxy oraz bezpośrednio do systemu PANTHER. Na scenie umiejscowione są 4 monitory d&b M4 oraz 2 sidefille, przeznaczone dla tancerzy i zespołu Drag Queen.

W drugiej części rozmowy dowiesz się między innymi o szczegółach dotyczących strojenia systemu Meyer Sound PANTHER w Łodzi oraz pozostałych konfiguracjach w zależności od hali i specyfice miksów. Dowiesz się również jakie narzędzia David wykorzystał podczas realizacji.

Galeria zdjęć:

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl

Fot. Realizator.pl