29-12-2023

Jakub Krzywak

Z Lechem poznałem się osobiście podczas warsztatów z dźwięku immersyjnego w Poznaniu choć już wcześniej mieliśmy okazję wymienić się kontaktem ponieważ w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie realizowałem nie tak dawno z Piotrkiem Pomarnackim warsztaty z dźwięku IEM. Po naszym poznańskim spotkaniu pomyślałem, że warto z Lechem porozmawiać o miksach i wykorzystaniu w tym celu konsolet DiGiCo. Powstała z tego bardzo merytoryczna rozmowa. Od dawna nie rozmawiałem z osobą, która potrafi tak szczegółowo opowiedzieć o swoich technikach pracy nad miksami.

Kuba: Lechu, może zacznijmy od początku 🙂

Lech Pukos: Moja przygoda z dźwiękiem jest w zasadzie efektem naturalnych warunków, w których funkcjonowałem od dzieciństwa. Moja mama była dyrektorem szkoły muzycznej, ojciec był profesorem fizyki, więc można powiedzieć, że predyspozycje zawodowe wyniosłem z domu. Jestem absolwentem Akademii Muzycznej w Katowicach, ukończyłem tam studia w zakresie realizacji nagłośnienia. Same studia dały mi trzy rzeczy: zmobilizowały do samokształcenia, otworzyły możliwość zdobywania praktyki w kapitalnych warunkach i wyposażyły w gigantyczną ilość znajomości i kontaktów na całe przyszłe życie zawodowe. Moi ówcześni koledzy z niezapomnianych imprez w Domu Studenta Parnas to obecnie ścisła czołówka polskiej sceny muzycznej.

Pod koniec studiów zacząłem pracę w rewelacyjnie wyposażonym studio Earthworm Records. Przez blisko cztery lata, na samym początku drogi zawodowej mogłem pracować z użyciem urządzeń czy backline’u z najwyższej półki. Teraz to nikogo nie szokuje, ale wtedy studio dysponujące 8 werblami z najwyższych formuł czy 10 różnymi wzmacniaczami gitarowymi nie było oczywistością. Podobnie ze szpanerskimi kompresorami – możliwość wyboru pomiędzy Alan Smart C1, Pendulum ES-8, Thermionic Culture Phoenix czy Groove Tubes Glory Comp nadal nie jest zbyt powszechna 🙂

W tamtym czasie (2010-2016) dużo pracowałem jako freelancer przy miksowaniu koncertów i robiąc nagrania w swojej pracowni. Przez 5 lat byłem realizatorem dźwięku w zespole Marka Dyjaka. W tym czasie też założyłem rodzinę i zacząłem poszukiwać stabilizacji. W Lublinie szykowano się do otwarcia Centrum Spotkania Kultur, największej instytucji kultury w Polsce na wschód od Wisły. W pewnym momencie zostaliśmy wraz z Bartkiem Pyczkiem (którego chyba nikomu w kraju nie trzeba przedstawiać) i Łukaszem Orłem (obecnie GMB ProSound) zaproszeni do współpracy przy zaprojektowaniu wyposażenia obiektu w zakresie sprzętu audio.

Widzieliśmy się ostatnio w Poznaniu na warsztatach z immersji. Uważasz, że to przyszłość koncertów?

Moim zdaniem dźwięk immersyjny staje się właśnie niezastąpionym narzędziem w produkcji spektakli teatralnych czy tras koncertowych. Gwarantuje słuchaczom niezastąpione wrażenia dźwiękowe nie tylko ze względu na możliwość wykorzystania go do uzyskiwania efektów specjalnych czy ruchu obiektów, ale poprzez ujednolicenie warunków odsłuchowych dla całego audytorium. Żaden tradycyjny system dual mono nie jest w stanie zapewnić tak jednorodnego pokrycia widowni nie SPLem, ale MIKSEM przygotowanym przez realizatora dźwięku. Jest to też fantastyczne narzędzie do instalacji audiowizualnych. Szkoda, że systemy immersyjne są zupełnie poza zasięgiem tras klubowych, na które przychodzą zazwyczaj najwierniejsi fani artystów. Nie jest to też technologia dla koncertów na świętach miast czy dla dużych festiwali plenerowych.

Lech od zawsze inwestuje w wiedzę

Na co dzień pracujesz w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Robiliśmy razem warsztaty z IEM. Muszę przyznać, że obiekt robi wrażenie.

Faktycznie, od strony wizualnej, architektonicznej czy użytkowej obiekt może się podobać. Surowy beton i goła cegła ze szkłem, od najwyższych pięter porośnięte przez roślinność ogrodów umieszczonych na dachu jest atrakcyjnym i inspirującym zestawieniem estetycznym. Z tym obiektem wiąże się także ciekawa historia jego powstania. Budowę rozpoczęto w latach 70’tych XX wieku, mając na celu stworzenie teatru dramatycznego z największą sceną obrotową w Europie. Jak nietrudno się domyślić, ówczesnym władzom momentalnie zabrakło środków finansowych i w samym centrum Lublina przez ponad 30 lat straszyło nieukończone żelbetowe gmaszysko Teatru w Budowie. Dopiero po roku 2010 udało się pozyskać środki unijne umożliwiające dokończenie inwestycji i tak oto w 2016 roku Lublin otrzymał piękną salę koncertową z blisko 1000 miejsc siedzących i drugą co do wielkości powierzchni sceną w kraju po Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, licznymi przestrzeniami wystawienniczymi, kinem, studiem nagrań, klubem muzycznym, restauracjami – faktyczne miejsce spotkań dla mieszkańców Lubelszczyzny. Mnie po blisko 8 latach pracy samo miejsce nieco spowszedniało, nieco się już opatrzyło, ale regularnie obserwuję reakcje osób, które widzą tego kolosa po raz pierwszy i w zasadzie wszyscy mówią to, co Ty – że robi wrażenie, co świadczy, że spełnia swoje zadanie.

Oprócz pracy w instytucji kultury realizujesz również jako freelancer?

Jak najbardziej. Nie trzymam się jednak artystów z krajowego mainstreamu, raczej staram się brać udział w projektach ambitnych, artystycznych lub tych “trudnych”, wymagających ode mnie większego zaangażowania czy szerszego warsztatu realizatora dźwięku. Często też odpowiadam za dźwięk na koncertach moich przyjaciół z lubelskiej sceny muzycznej. Na stałe współpracuję z zespołami NeoKlez, Bajki o Dorosłych i Damianem Syjonfamem. Czemu nie mainstream? Bo ciężko aktywnie funkcjonować w mainstreamie nie robiąc 15-20 koncertów miesięcznie, co przy rozmiarach naszego kraju wiąże się z co najmniej 25 dniami poza domem. Jestem w takim okresie mojego życia, że ważniejszy jest dla mnie czas dla rodziny oraz stabilność wynikająca z pracy na etacie. Pracuję także jako wykładowca akademicki na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, gdzie w zeszłym roku otworzono studia z zakresu produkcji muzycznej. Prowadzę sesje nagraniowe w swojej pracowni, incydentalnie pracuję przy transmisjach dla Polskiego Radia Lublin, od 10 lat odpowiadam za skład i jakość pracy ekipy nagłośnieniowej na festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia w Lublinie.

Wróćmy do wyposażenia obiektu. Co ciekawego macie na pokładzie?

Pracując wspólnie z Bartkiem Pyczkiem nad wyposażeniem CSK wiedzieliśmy, że znaczne publiczne środki można zagospodarować tylko raz na wiele lat i z tego powodu nie mogliśmy sobie pozwolić na ograniczanie się do narzędzi dostępnych u jednego dystrybutora, skoro każdy ma w ofercie inne urządzenia z najwyższej półki 😉 Co mamy? W zasadzie cały kraj jest z grubsza zorientowany, bo przez 8 lat istnienia instytucji zrealizowaliśmy wydarzenia z udziałem chyba wszystkich możliwych krajowych podmiotów artystycznych i znaczną ilość zagranicznych. System PA to L’Acoustics Kara/SB18, z możliwością dodatkowego dostawienia SB28, frontfill i delay oparty o X8, in-fill 12xtp. Dodatkowo posiadamy pięciokierunkowy system surround oparty o bodaj 27 głośników 5xt. Jako monitory pracują głośniki L’Acoustics 115 HiQ i 12xtp. W klubie muzycznym do dyspozycji jest L’Acoustics ARCS WiFo i SB18. Amping to oczywiście wzmacniacze L’Acoustics LA4X i LA8. Dla wydarzeń odbywających się w innych przestrzeniach mamy systemy self powered ElectroVoice i Bose L1.

DiGiCo podczas nagrań (zdjęcie autorskie)

Posiadamy park ponad 200 mikrofonów od kilkunastu różnych producentów. Osobiście jestem wielkim fanem DPA, których mamy już ok. 50 sztuk, bardzo różnych modeli, od DPA 4011 przez DPA dFacto II, po najróżniejsze mikrofony miniaturowe z serii DPA 4099, 4088, 4061. Posiadamy Schoepsy CMC6 MK4/MK8, Neumanny U87 i KM184, Royery R121, przeróżne mikrofony dynamiczne. Mamy dużo mikrofonów do zastosowań typowo teatralnych – Crown PZM30 i AKG PCC160. Trochę rozwiązań nietypowych – AudioTechnica ES933 (takie ATMy350 na 20 metrowym przewodzie) używamy najczęściej do nagrywania oklasków na widowni, Earthworks FMR600 jako bardzo estetyczne i świetnie brzmiące mikrofony z gęsią szyjką na mównicę. Systemy bezprzewodowe to Shure ULX-D i Sennheiser IEM EW300 G3. Do odsłuchu osobistego używamy też Allen Heath ME-U i ME-1.

Dystrybucją sygnałów w obiekcie zajmuje się rozległa infrastruktura światłowodowa obsługiwana przez urządzenia Optocore. Pracujemy na konsoletach DiGiCo z serii SD, w różnych framesize’ach. Posiadamy też studio nagrań, oparte o Avid Pro Tools HDX 2 i interfejsy Avid MTRX/DAD AX32 przyjmujące łącznie 128 kanałów z sieci Optocore – z dowolnego miejsca w obiekcie wyposażonego w przyłącze światłowodowe lub z 32 kanałów analogowych na wysokiej klasy preampach mikrofonowych w studio.

Cały ten wesoły bałagan posiada kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy możliwych punktów krosowania sygnału, więc sprawne poruszanie się po nim wymaga pewnego obycia. Z perspektywy 8 lat pracy mogę powiedzieć, że naprawdę było warto rozwiązać to w ten sposób. Dowodem na to niech będą liczne produkcje telewizyjne, które w naszym obiekcie realizujemy, dwa zarejestrowane albumy MTV Unplugged (Brodka i Bednarek) czy kilkadziesiąt wydanych albumów DVD z występami kabaretów.

Prym wiodą konsolety DiGiCo. Jakie modele aktualnie posiadacie do dyspozycji?

Pracujemy na konsoletach DiGiCo, posiadamy 2x SD10, SD9 i SD11, z SD-Rackiem, SD-Mini i SD-Nano oraz D-Rackiem. Kolejnym “stageboxem” są urządzenia Optocore X6R, zapewniające 96 kanałów wejściowych w Sali Operowej do konsolet DiGiCo i do studia nagrań.

To są same konsolety czy również dodatkowe elementy takie jak np. Serwer Waves, itp.

Do DiGiCo posiadamy dwa serwery Waves ServerOne, ale używamy ich incydentalnie, w razie zapotrzebowania riderowego lub w sytuacji, kiedy któryś z przyjezdnych realizatorów nie przepada za processingiem DiGiCo, a chce lub musi zagrać na naszych konsoletach. Sieci Soundgrid w DiGiCo używam najczęściej do szybkiego zapisu tracków na potrzeby wirtualnej próby czy do odtwarzania dżingli/muzyki z qLaba.

Lech podczas miksów na konsolecie DiGiCo

Gdybyś miał wymienić najważniejsze cechy DiGiCo to co by to było?

Największą przewagą DiGiCo nad konkurencją jest moim zdaniem sama idea wielu poziomów operowania automatyką w konsolecie. Trochę do czego innego mamy makra, do czego innego snapshoty, presety czy pliki sesji. Tak naprawdę pierwszy moment, w którym zaczynasz się autentycznie cieszyć, że pracujesz na DiGiCo jest wtedy, kiedy zaczynasz miksować automatyką. Ogromną zaletą jest… brak automatycznej kompensacji latencji, dzięki temu konsoleta może posiadać nieskończony routing i wyjście matrycy może być wejściem kanału. Każdy kanał wejściowy czy wyjściowy wprowadza stałe 14 sampli opóźnienia i trzeba po prostu o tym pamiętać i stosować albo tą samą długość routingu, albo w razie konieczności ręcznie kompensować opóźnienia. Praca z protokołem Optocore, dzielenie racków pomiędzy różnymi konsoletami, dodatkowo możliwość rozszerzenia oprogramowania do wersji B lub T w zależności od potrzeb – to wszystko zalety, o których inni producenci dopiero zaczynają myśleć lub oferują w jeszcze droższych konsoletach.

Moim najbardziej naturalnym, pierwotnym środowiskiem miksowania jest studio nagrań oparte o ProToolsa. W pewnym momencie bardzo dużo uwagi poświęciłem na to, żeby moja topologia “konsolety” czy to w DAW czy w DiGiCo, czy w konsoletach innych firm była maksymalnie zbliżona. DiGiCo SD umożliwia routowanie szyn do kanałów, szyn do innych szyn, grup do auxów, matryc na kanał – można tu tworzyć niezłe cuda, całkiem jak w analogowej konsolecie z użyciem kilku kabelków 🙂

Kolejną rzeczą niezastąpioną w mojej pracy z DiGiCo jest możliwość dowolnego układania layoutu konsolety. W każdym banku faderów na każdym layerze mogę mieć te fadery, które chcę, jednocześnie snapshoty są w stanie przywoływać mi właściwy layer i bank, a gdy potrzebuję coś zmienić, w jednym momencie mogę zamienić dowolny fader z każdym innym.

Niektórzy narzekają na “jakość” processingu w DiGiCo, mówiąc, że kompresory trzeszczą, że pogłosy są brzydkie – ja nie do końca się z tym zgadzam. Jasne, że to nie jest hardware’owe LA2A, Distressor czy Lexicon 480, ale umówmy się – do ogarnięcia przestrzeni i dynamiki w typowym miksie na typowym wydarzeniu na żywo te narzędzia z nawiązką wystarczają. Do tego każde EQ można przełączyć w tryb dynamicznego EQ, każdy kompresor może być kompresorem pasmowym, każda bramka może stać się drugim kompresorem, wszystko to w zasięgu jednego – dwóch ruchów palcem. Bez potrzeby zapinania “wbudowanych pluginów” czy jakichkolwiek insertów zewnętrznych. Z pełną automatyką przywoływania snapshotów. Z możliwością wyzwalania makr niezależnie od snapshotów. Jak to zrobić tak samo szybko na dowolnej innej konsolecie? Ja nie wiem, ale chętnie popatrzę 🙂

Miksowanie nie jedną ma twarz (zdjęcie autorskie)

Podejrzewam, że Wasze realizację są bardzo różnorodne. Chciałbym poznać Twoje najciekawsze case studies (najlepiej takie gdzie wykorzystujesz konsoletę pod korek 🙂

Wydarzenia, które miksuję w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie to najczęściej transmisje online lub rejestracje telewizyjne, wszelkiej maści koncerty galowe lub takie koncerty, które po prostu trzeba zmiksować, bo podmiot artystyczny nie przyjeżdża z własnym realizatorem dźwięku. Z tego powodu przyjąłem, że najważniejszą cechą mojej pracy musi być powtarzalność, jednorodność środowiska pracy i maksymalna szybkość osiągania zamierzonych efektów. Dlaczego? Dlatego, że np. któregoś dnia musiałem zmiksować (swoją drogą świetnie przyjęty przez słuchaczy) koncert Boston Symphony Orchestra w ramach Festiwalu Beethovenowskiego… Bez soundchecku, bo ta orkiestra po prostu nie gra prób będąc w trasie, przed koncertem na scenie zdarza się pojawić pojedynczym muzykom.

Od tego czasu w zasadzie nie zdarza mi się zaczynać próby bez ustawionych “z pamięci” gainów, wstępnych barw, czasów w procesorach dynamiki, całej topologii miksera, bo zwyczajnie w tym krótkim czasie, kiedy muzycy są na scenie chcę się skupić na miksowaniu muzyki, a nie na kręceniu stopy czy werbla przez 4 godziny.

Z innych wyjątkowych wydarzeń warto wspomnieć o koncercie z okazji 700-lecia nadania praw miejskich Lublinowi w 2017 roku, który musieliśmy przenieść po pół roku z naszej sceny na wydarzenie plenerowe dla 70000 widzów, odbywające się na lubelskim Placu Zamkowym. Występowała Tomasz Momot Orkiestra, “festiwalowy” bigband z rozbudowaną sekcją smyczkową Orkiestry Trybunału Koronnego, połączone chóry lubelskich uczelni wyższych, a solistami byli w zasadzie wszyscy artyści ze sceny mainstreamowej związani z Lublinem: Urszula, Beata Kozidrak, Krzysztof i Piotr Cugowscy, Natalia Wilk, Piotr Selim, Jan Kondrak. Wydarzenie zostało zarejestrowane i wydane, jest też dostępne na Youtube.

Wykorzystywaliśmy wtedy dwa SD-Racki, SD-MiniRack, SD-NanoRack, SD10 jako główną konsoletę FOH, SD9 jako konsoletę do miksowania wokali solistów oraz chóru i SD10 wraz z systemem Allen Heath ME-U i ME-1 jako konsoletę monitorową. Wydarzenie zamknęło się w około 100 kanałach wejściowych i około 60 szynach monitorowych. Z ciekawych rozwiązań technicznych unikalnych dla DiGiCo, wykorzystując porty Optocore Con Send i Return udało się w łatwy sposób kaskadować szyny konsolet FOH, dzięki czemu cały system stanowił de facto jedną 61-faderową konsoletę z dwoma niezależnymi systemami automatyki.

Jest to rozwiązanie unikalne zastosowane przez DiGiCo, które wykorzystujemy wielokrotnie – choćby na koncertach galowych, gdzie na osobnej konsolecie miksujemy kanały części oficjalnej i mediów odtwarzanych na gali, z tej konsolety robimy też np. dystrybucję sygnałów dla prasy, a osobną, zupełnie niezależną konsoletę z osobnym systemem automatyki, z osobnym, niezależnym EQ systemu PA dostaje realizator zespołu zapewniającego oprawę artystyczną gali, bez potrzeby zmiany routingu sygnałów ze stageracka do systemu PA. Jasne, technicznie da się to też zrobić w innych konsoletach, np. z użyciem sieci Dante lub zwykłych kabli XLR, ale wykorzystanie pierścieniowej topografii DiGiCo dystrybuowanej przez Optocore daje dużą wygodę i elastyczność pracy. Fajne jest to, że producent projektując konsoletę traktuje takie pomysły jako naturalne narzędzie pracy realizatora dźwięku, a nie jakieś fanaberie.

Kolejna realizacja w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie (zdjęcie autorskie)

W miksowaniu wydaje się, że najważniejsze jest… ruszanie faderami. Totalnie polubiłem się z automatyką DiGiCo podczas dwóch klubowych tras z zespołem Lion Shepherd w 2017 roku, kiedy do miksu FOH na 32-kanałowy zespół byłem w stanie zabrać ze sobą tylko SD11, maleńką powierzchnię z 12 faderami i okazało się, że wykorzystując ekran iPada do obsługi snapshotów, jestem w stanie w trakcie pierwszych koncertów dokładać snapshoty, edytować je, zapisywać jakąś zmianę do wszystkich lub do wybranych. Trasę względnie prostego do zmiksowania rockowego zespołu zaczynałem z automatyką tempa delaya do poszczególnych piosenek, a skończyłem na 5-6 snapshotach na każdą piosenkę, z automatyką zmian thresholdów bramek, proporcji instrumentów, wyboru i ilości reverbów, specjalnych zmian EQ. Ten progres dokonał się w trakcie grania mniej więcej 10 koncertów w ciągu dwóch tygodni. Nie na próbach. Nie w trakcie preprodukcji w studio nagrań. Czy umiałbym to zrobić na innej konsolecie? Chyba nie.

Obecnie miksuję dużo wydarzeń rejestrowanych live-to-tape, w których postprodukcja musi być ograniczona do kilku godzin (w rodzaju miksów do retransmisji telewizyjnej na drugi dzień, po błyskawicznym montażu w nocy). Dotychczas takie wydarzenia w całości miksowałem w ProToolsie, który w naszej konfiguracji bez większych trudności to dźwiga, zapisując w czasie rzeczywistym gołe tracki, zapewniając processing na pluginach DSP i nagrywając “w locie” automatykę ruchu faderów, mute’owania. Zdarzało mi się nawet zapisywać snapshoty automatyki w ProTools (np. jednoczesną zmianę panoramy kanałów chórku i kanałów solistów). Doszedłem do tego, że za późno otwarte mikrofony ambientowe z oklaskami, przegapione wejście gościa, wynikające ze zmiany w scenariuszu już w trakcie przebiegu wydarzenia czy jakiekolwiek tego typu pomyłki, byłem w stanie korygować w ciągu pierwszej godziny po wydarzeniu i po dwóch godzinach wysyłałem miks do montażysty video.

Teraz jestem na etapie wdrażania pewnej “chorej hybrydy”, czyli takiego systemu miksowania, w którym na DiGiCo zapisuję taką zwykłą “statyczną” automatykę – ustalone na sztywno zmiany snapshotów, zmiany jednego – dwóch kanałów przywoływane makrem, zwykłe live’owe patenty typowego DiGiCo usera, ale jednocześnie zapisuję automatykę ruchu faderów w ProToolsie z użyciem osobnego kontrolera. Pierwsze próby wyglądają obiecująco, najważniejsze to zdecydować które urządzenie ma być szyną master i które ma wysyłać kanały na szyny aux, a potem które fadery w miksie mają mieć zapisywaną automatykę. Do 64 kanałów miksowania ogranicza mnie tylko wyobraźnia. Powyżej 64 – muszę iść na pewne kompromisy.

Wiem, że gdybym przeniósł się do Reapera, to wtedy istnieje możliwość wykorzystania faderów DiGiCo do sterowania faderami Reapera przez OSC i nawet są zestawy działających skryptów do tych działań, ale zwyczajnie jestem na tyle zaawansowanym użytkownikiem ProToolsa, że szkoda mi czasu na naukę kolejnego DAWa. Wiem też, że na przykład konsolety SSL System T posiadają system automatyki umożliwiający zapis ruchów wykonywanych na konsolecie zgodnie z timecode’em, pewnie nawet przy odrobinie ekwilibrystyki da się to zrobić jako obwiednie automatyki w DAW. Ale moimi narzędziami jest DiGiCo i ProTools, które znam na wylot, które mnie nie zaskakują, a w szczególności w mojej sytuacji nie wymagają rzeczy najtrudniejszej w publicznych instytucjach kultury, czyli wydawania pieniędzy 🙂

Jak oceniasz stabilność pracy oraz możliwości konfiguracji?

Możliwości konfiguracji konsolet DiGiCo są w zasadzie ograniczone wyłącznie naszą wyobraźnią, trudno oceniać je inaczej, niż w samych superlatywach. Co do stabilności pracy, wiem, że użyszkodnicy mają niekiedy problemy z zawieszaniem się DiGiCo, ale mnie w zasadzie się to nie zdarza. Trzeba pamiętać, że większość konsolet z serii SD jest zarządzana przez komputerki sprzed 10-15 lat, pracujące pod Windows XP, to nie jest technologia przyszłości, ale przy względnie spokojnym traktowaniu nie ma większych problemów z ich użytkowaniem. Odwdzięczają się elastycznością i ponadprzeciętnymi możliwościami kreatywnego wykorzystania konsolety.

DiGiCo SD9 (zdjęcie autorskie)

Quantum już zamówione czy dopiero w planach?

O wydawaniu pieniędzy mówiliśmy już trochę. Bardzo chciałbym do swojej freelancerskiej pracy z artystami korzystać np. z DiGiCo Quantum 225, ale finansowo dla takiego gościa jak ja i dla artystów, z którymi pracuję, jest to temat nie do przeskoczenia. Czy np. Quantum 338 albo 852 zagości kiedyś w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie? Byłoby fantastycznie! Czas pokaże, niemniej wydaje się, że na tę chwilę nasze DiGiCo SD z nawiązką wystarczają do codziennej pracy.