21-10-2021

Jakub Krzywak

Nie bez przyczyny mówi się, że realizacje teatralne rządzą się innymi prawami. Dźwięk w teatrze wymaga innego podejścia, przygotowania scen, automatyzacji pewnych procesów oraz umiejętności logistycznych. Na scenie dzieje się zazwyczaj dużo jeśli chodzi o liczbę aktorów, a co za tym idzie wymaga sprawności w miksowaniu wielu źródeł dźwięku, panowania nad bodypackami i mikrofonami czy miksem instrumentów. Jednym słowem jest dużo pracy 🙂

Nie bez przyczyny duże obiekty tego typu wybierają konsolety przystosowane (zazwyczaj poprzez specjalne oprogramowanie) do warunków teatralnych. Decydują się również na sprawdzone systemy mikrofonowe, które będą z jednej strony niezawodne, a z drugiej nie wymagały dużych zmian ustawień. Wybór systemu nagłośnieniowego też jest często mocno dyskutowany. Zmiennych jest przecież sporo, a inwestycja w system zazwyczaj liczona jest w skali wielu lat. Dlatego seria prób akustycznych, porównania różnych konfiguracji i marek, realizacja próbnych sztuk teatralnych czy wymiana doświadczeń z innymi ośrodkami to tylko niektóre z elementów całego procesu decyzyjnego. I wcale nie jest tak, że potem przed sceną instalowany jest duży system koncertowy o ogromnej mocy. Często zestawy tubowe, typu portable stanowią idealne rozwiązanie. Chodzi przecież o czytelność, zrozumiałość mowy, adaptacje pod akustykę sali.

W przypadku jeleniogórskiego teatru wybór padł na system Renkuz-Heinz ICLive X po 2 moduły na stronę, 2 zestawy dogłaśniające strefy balkonowe oraz 4 zestawy niskotonowe ICLX-118S.

„Myślę że miałem styczność bezpośrednią podczas jednego z wyjazdów gościnnych do Gdańska albo Gdyni, już sporo lat temu, więc niestety nie pamiętam jaki dokładnie sprzęt tam był. Zapamiętałem jednak, że tamtejszy dźwiękowiec opowiadał, że to właśnie Renkus i o tym jak to technika poszła naprzód, że z tak małego głośnika można wycisnąć tyle decybeli w konkretnej jakości. I przyznałem mu rację, bo kolumienki na statywach były wąskie, smukłe, ale dawały radę” – powiedział Krystian Kobus

A czy zastanawiałeś się może kiedykolwiek jak w takim miejscu jak teatr wygląda system komunikacji interkomowej? Dzisiaj mamy cyfrowe systemy, działające bezprzewodowo na duże odległości. Są rozbudowane, zaawansowane w dedykowane oprogramowanie, tworzą prawdziwe systemy łączności. Ale wiele lat temu wcale nie było tak różowo 🙂 Krystian Kobus (realizator dźwięku oraz osoba odpowiedzialna za technikę w teatrze) pamięta najstarszy system na jakim dane było mu pracować… Przynam szczerze, że to była wisienka na torcie. Stara, antyczna centrala stworzona przez elektronika, zbudowana jeszcze za czasów PRL. Całość napędzana była przez dwa autobusowe wzmacniacze 24V „Rondo”. Prawda, że to nie była technologia rodem ze świata cyfrowego? Od niedawna jest inaczej bo jest system interkomowy Riedel, porządne odsłuchy na scenie, podgląd wideo w monitorach w każdej garderobie, a nawet w pomieszczeniach socjalnych! Realizatorzy potrafią szybko skomunikować się z inspicjentem, sceną, osobami w garderobach. To zdecydowanie ułatwia wszystkim pracę.

Co jeszcze zmieniło się w Jeleniej Górze? O tym opowie już bezpośrednio Krystian, który odpowiada za wiele elementów poprawnego funkcjonowania infrastruktury technicznej w tym miejscu. Zapraszam na spotkanie z historią, technologią i przyszłością (wcale nie taką odległą).

Kuba [Realizator.pl]: Cześć Krystian. Nie wiem czy mieliśmy się okazję poznać, ale i tak jest mi miło 🙂 Powiedz mi czym się zajmujesz w teatrze oraz jakie zadania czekają na Ciebie każdego dnia?

Krystian Kobus: No hej 🙂 Też nie jestem pewien, choć zdarzało mi się poczytywać Realizatora i to nie raz. Nawet wiele razy, choć nigdy nie podejrzewałem, że sam znajdę się w jakiejś formie na jego łamach. Ale do rzeczy! Powszechne przekonanie panuje, że realizator dźwięku w teatrze zajmuje się szlachetną sztuką sprawiania aby muzyka – zwłaszcza dobra – była słyszalna za głośno, a aktorzy za cicho 😉 I choć nieraz czuje się tę pokusę aby suwak od fajnego podkładu wywindować nieco bardziej niż zakłada skrypt czy pojemność widowni, to raczej trzymamy się w ryzach. Stare mury mają w końcu swoją określoną wytrzymałość, a watów pod palcem nie brakuje…

No dobra, ale tak całkiem na serio – prócz standardowych rzeczy jak nagłaśnianie aktorów, odtwarzanie podkładów, efektów, dbanie aby wszystko było podczas przedstawienia ładnie i wyraźnie słychać – praca realizatora w teatrze nieco różni się od tego operującego na estradzie. Jego praca zaczyna się dużo wcześniej niż podczas sound-checku. Zaczyna się już na etapie produkcji nowego spektaklu czy widowiska, gdzie wspólnie z reżyserem zasiada i ustala się typ i rodzaj muzyki, oraz co najważniejsze – klimat. I to jest rdzeń pracy realizatora w teatrze – operując dźwiękiem budować klimat danej sztuki. Gdzie liczą się precyzyjne wejścia, fade’y, budowanie tła dla dialogów oraz akcji na scenie. Gdzie przywalenie trackiem za mocno albo za słabo, spóźnienie się lub pośpieszenie ujmie lub zepsuje atmosferę i rytm akcji. Chyba że taki jest zamysł w danej sztuce. Dlatego też do każdej sztuki trzeba się niejako wczuć, poczuć imersję aby w tym rytmie przedstawienia harmonicznie działać.

Ludzie często myślą, że realizator dźwięku to realizator dźwięku, uniwersalny wszędzie gdzie jest sprzęt i trzeba coś nagłośnić. Otóż nie. Estrada i Teatr to dwa różne światy, i tak jak teatralny realizator wysłany nagle do koncertu będzie męczył się ustawić i prowadzić muzyków live, tak estradowy w teatrze może zagubić się we wszystkich meandrach i niuansach spektaklu który przyjdzie mu obsłużyć.

Ale chyba trochę popłynąłem w wywody i odbiegłem od pytania. Tak więc prócz standardowej obsługi prób i spektakli, czasem jakichś wydarzeń specjalnych, doglądam też całego systemu audio-video wbudowanego w mury teatru. Technika poszła naprzód i prócz tego, że wprowadziła mnóstwo udogodnień (żegnaj 36 kanałowy multicorze w którym ileś ze 118 żył zostało uszkodzonych podczas wiercenia dziury w ścianie pod dekorację i znajdź które to), to także przyniosła swoje własne niuanse i humory nad którymi trzeba czuwać. Zajmuję się także, dość podstawowo – wizualizacjami i projekcjami video.

Jako osoba odpowiedzialna za dźwięk zajmujesz się również konsultingiem w zakresie nowych inwestycji?

Owszem, choć na wstępie muszę trochę ponarzekać – że inwestycje zdarzają się niestety niezmiernie rzadko. Nie jest to jakaś zła wola dyrekcji czy nie dostrzeganie potrzeb, a po prostu fakt, że teatry w małych miastach są ogromnie niedofinansowane i o każdy zakup trzeba się specjalnie starać i walczyć. I nawet mimo takiego wysiłku często ponosi się klęskę. Stąd też każdy zakup musi być po dziesięciokroć przemyślany, a sprzęt wybrany pod ścisłe wymagania i kryteria. Zwykle niestety  cenowe.

Widok na scenę teatralną z balkonu

Jakiś czas temu teatr przeszedł jednak pewnego rodzaju „odświeżenie” w postaci nowej instalacji w której w skład wchodzi nowe nagłośnienie, oraz system interkomowy.

Tak – i pokusiłbym się o stwierdzenie, że była to kompletna odbudowa całego systemu niż tylko odświeżenie. Było to wielkie wydarzenie, i to nie tylko dla pracowników, ale także samorządu, a zwłaszcza bywalców teatru, którzy często zauważali wiekowe już i zużyte wnętrza, usterki techniczne podczas przedstawień oraz ogólnego „ducha Gierka” który wciąż żył jeszcze w starych kotarach i fotelach.

Zanim zapytam o szczegóły to powiedz jak to wyglądało przed zmianami?

Ostatni raz nasz budynek, liczący sobie już grubo ponad 100 lat, przechodził wewnętrzny remont jeszcze w czasach PRL. I te pozostałości z tamtych czasów dociągnęły niezły kawałek w XXI wieku. Oczywiście pod względem sprzętu były czynione „aktualizacje”, najpierw z taśm magnetofonowych przeszło się na miniDiski, potem na płyty CD, w końcu na oprogramowanie ShowCueSystem oraz interfejs audio do komputera. Wymianom podlegało też nagłośnienie frontowe, wzmacniacze, mikser, itd. Ale zawsze były to zakupy wyrywkowe, często gdy stary sprzęt już dogorywał i trzeba było po prostu zakupić coś nowego. Więc przychodząc tutaj do pracy te 10 lat temu zastałem kompletny miks technik i epok. Mogłeś się poczuć trochę jak w takim filmie dokumentalnym pokazującym ewolucję jakiejś technologii, miałeś tu cały przekrój od taśm po kompakty. Hitem był wielka, masywna kolumna chyba z lat 50’tych albo 60’tych o mocy jakieś może z 50 watów odkopana spod kurzu na galerii nad Sceną. Potem używaliśmy jej jako działający element scenografii w jednym z przedstawień, bo udało nam się ją uruchomić. Brzmiała tak epokowo, że nie musiałeś nic kombinować z equalizerem. Tak jak wspomniałem wcześniej – klątwa niedofinansowania placówek kultury na krańcu kraju. Stąd też nigdy nie było przeprowadzone masowe odświeżenia czy „upgrade” zrobiony od A do Z. To nastąpiło dopiero niedawno przy okazji gruntownego remontu i przebudowy wnętrza. 

Bardzo mnie ciekawią Wasze założenia. Czym się kierowaliście?

Przede wszystkim nowe nagłośnienie i cała reszta miało być systemem maksymalnie zunifikowanym. Bez mieszanek technologii czy standardów, analoga z cyfrą, itd. Tak aby całość opierała się na jednym konkretnym standardzie, w którego to obsługę można było by bez przeszkód wskoczyć i się „zadomowić”. Stąd też DANTE i wszystko na cyfrze.

Kolejną rzeczą była możliwość prostej rozbudowy w razie potrzeby. Choć teatr uzyskał pokaźne środki na remont, musiały one pokryć wszystko – choć potrzeb było bez liku. A więc remont wnętrza, instalację wind, zakup foteli, instalacje ppoż, oświetlenie itp., itd. Nie można było więc całkiem zaszaleć z zakupami na audio/video i z niektórymi rzeczami trzeba było się wstrzymać. Stąd chcieliśmy mieć zagwarantowaną możliwość prostego dokupowania potrzebnych rzeczy które byłyby w pełni kompatybilne z systemem.

Następny warunek był taki, aby dało się wykorzystać maksymalną ilość sprzętu i urządzeń już posiadanych przez teatr. A więc zestawy mikroportów, mikser X32, niektóre wzmacniacze i zestawy kolumn które mogły dalej służyć jako efektowe albo monitorowe.

Na co został postawiony największy nacisk?

Myślę że wszystkie cele udało się w miarę równomiernie zrealizować. Teatr posiada teraz szkielet sieci i połączeń które można naprawdę rozbudować „na bogato”, od piwnicy po strych. Tak więc każdy nowy zakup może zostać od razu przyłączony do systemu bez wcześniejszego kombinowania jak to wszystko podłączyć i gdzie puścić okablowanie. Mając wszystko po cyfrze odwołano w końcu wieczną wojnę z elektrykami o „sianie” falowników. System frontowy w pełni śmigający po DANTE pięknie się konfiguruje, a w razie potrzeby jest całkiem bezobsługowy. 

Zacznijmy w takim razie od nagłośnienia. Jaki setup został dobrany pod salę?

Na froncie podstawowym nagłośnieniem zostało 6 modułów Renkus-Heinz ICLive X, 4 sztuki spięte po dwa na stronę, oraz 2 sztuki obejmujące poziom pierwszego i drugiego balkonu. Na maksa została wykorzystana możliwość sterowania rozprowadzeniem wiązki Rhaon II – zwłaszcza ze względu na specyficzną budowę balkonów. Myślę że udało się pokryć wszystkie miejsca dość równomiernie. Do tego dołączone zostały 4 suby ICLX-118S, po dwa na stronę, dające dość konkretne uderzenie.

Wszystkie moduły są aktywne, z wbudowanymi DSP, konfigurowane zdalnie poprzez Ethernet z poziomu aplikacji Rhaon. Tak więc cała bazowa konfiguracja, EQ, limitery jest konfigurowana bezpośrednio w głośnikach.  

Front czyli Renkuz-Heinz ICLive X po 2 moduły na stronę oraz 4 zestawy niskotonowe ICLX-118S

Miałeś wcześniej styczność z marką Renkuz-Heinz? Może miksowałeś na tych systemach?

Myślę że miałem styczność bezpośrednią podczas jednego z wyjazdów gościnnych do Gdańska albo Gdyni, już sporo lat temu, więc niestety nie pamiętam jaki dokładnie sprzęt tam był. Zapamiętałem jednak, że tamtejszy dźwiękowiec opowiadał, że to właśnie Renkus i o tym jak to technika poszła naprzód, że z tak małego głośnika można wycisnąć tyle decybeli w konkretnej jakości. I przyznałem mu rację, bo kolumienki na statywach były wąskie, smukłe, ale dawały radę. W późniejszym czasie niestety nie miałem do czynienia z tą firmą, wydaje się dość egzotyczna na polskim poletku, choć jakości wykonania i skuteczności nie można im odmówić.

Zestawy niskotonowe zostały umieszczone po bokach sceny, a szerokopasmowe zainstalowane na ścianach. Mierzyliście wcześniej salę i to było najbardziej optymalne rozwiązanie?

Może nie tyle najbardziej optymalne, co trochę wymuszone budową sceny oraz wytycznymi konserwatora zabytków. Wspominałem, że budynek ma ponad 100 lat, został tutaj postawiony przez starożytnych Niemców na początku XX wieku. Stąd też znajduje się pod ścisłym nadzorem konserwatora i każda praca remontowa musi być z nim konsultowana. Wobec jego wytycznych nie można było nagłośnienia wbudować czy zabudować nigdzie indziej.

Dlatego też tym większą zaletą jest smukłość zestawów, moc w stosunku do wielkości oraz możliwość ręcznej korekcji rozchodzenia się wiązek. Przed remontem wisiały tutaj wielkie Mackie S225 i delikatnie mówiąc nie komponowało się to zbyt dobrze z oknem sceny. A do tego mimo wielkości nie pokrywały sali równomiernie ani trochę. Teraz jest o niebo lepiej, mimo że zestawy są rozstawione dość szeroko. 

Zestawy znajduje się po bokach sceny

Z jakimi wyzwaniami musieliście się zmierzyć przy strojeniu systemu? Myślę tutaj o akustyce sali.

Przede wszystkim z tym, że sala została akustycznie zbudowana z zamysłem kompletnie przeciwnym do tego jak jest obsługiwana współcześnie 🙂 Projektując widownię, architektom udało się tak to zrobić, że dźwięk mówiony ze sceny niesie się aż po drugi balkon bez konieczności dogłaśniania. Podobnie było z orkiestronem. Zresztą trudno się dziwić – w 1902 roku mało kto myślał o głośnikach, mikserach i mikrofonach, wszystko musiało być słyszalne drogą naturalną. Te wypustki i kasetony w półokrągłym suficie pięknie odbijają dźwięk kierując go z powrotem w dół do widowni i balkonów. Dosłownie siedząc na drugim balkonie można słyszeć o czym rozmawiają między sobą maszyniści na scenie. Przyjezdne teatry często się dziwią, że nie stosujemy żadnych pojemnościówek czy dogłośnienia aktorów w formie mikroportów. Po prostu nie ma takiej potrzeby – poza oczywiście jakimiś specjalnymi scenariuszami czy konfiguracjami sceny. Fajny fenomen i szkoda, że nie był głębiej zbadany.

Ale do rzeczy – ten bonusowy ficzer naszej sali właśnie trochę utrudniał finalne wystrojenie systemu, gdyż zaburzał równomierne pokrycie, a niekiedy w poszczególnych miejscach widowni całkowicie modyfikował natężenie tonów wysokich i średnich. Dodatkowym utrudnieniem na początku był fakt, że okotarowanie – tak krytyczne dla strojenia, spóźniało się i sala nie brzmiała tak jak miała brzmieć docelowo. To zostało na szczęście poprawione w finalnej, chyba trzeciej sesji.

Przyznam, że nie miałem okazji odsłuchiwać zestawów Renkusa. Bardzo mnie ciekawią modele szerokopasmowe, które zastosowaliście. Wyglądają bardzo zgrabnie 🙂

Zgadza się i ta właśnie smukłość dobrze komponuje się z oknem sceny. W dzisiejszych czasach reżyser gdy przychodzi tworzyć nową sztukę często ma potrzebę, słuszną czy nie, aby technika była jak najbardziej niewidzialna. Ale jednak aby była i wszystko było konkretnie i wyraźnie słychać. Wiec wychodzi trochę paradoks. Dzięki temu, że Renkusy są tak zminiaturyzowane, a dalej dysponują konkretną mocą, nie rzucają się w oczy i spełniają swoje zadanie.

Ficzer kierowania wiązek już opisałem i w dziwnych, niestandardowych salach jak właśnie wnętrza starych budynków jest to wielce przydatne rozwiązanie. Mniej kombinowania, wieszania kolumn w dziwnych miejscach i pod dziwnymi kątami, a skuteczność w pełni satysfakcjonująca.

Poczciwe ADS’y (po lewej). Kto pamięta polską myśl technologiczną?

W racku znalazły się procesory, wzmacniacze oraz crossownice. Powiedz co dokładnie się wybraliście i jakie ma to zastosowanie w całej instalacji? Widzę równieś stare, poczciwe ADS’y. Jeszcze są wykorzystywane?

A tak, stare dobre ADS’y 🙂 Zbudowane jak czołg, tyle też ważące i pewnie dożyją do kolejnego remontu albo przebudowy teatru. Tak jak wspominałem wcześniej – teatr zachował część sprzętu „sprzed remontu” i to jest właśnie część tego sprzętu. Są wykorzystywane teraz głównie gdy trzeba nagłośnić jakąś salę w budynku, np. salę prób – gdzie nie ma żadnego osprzętu śmigającego po DANTE, ale są gniazda i wyjścia. Stawiamy tam wtedy nasze „stare” paczki, a ADS’y je napędzają, zasilane sygnałem z konwertera DANTE/analog. Dość wygodne rozwiązanie, bo na taką salę zabieram laptopa, wpinam w sieć, przekrosowuję sygnał na konwerter i śmiga.

Nieźle! Widzę też dwie szafy rackowe z okablowaniem i urządzeniami sieciowymi. Powiedz jak to wszystko zostało zaprojektowanie „na papierze” oraz jak wyglądały poszczególne etapy prac?

To po lewej to rack „Audio”, czyli tylko i wyłącznie nasze DANTE plus wzmacniacz Lake do napędzania głośników efektowych/odsłuchowych zawieszonych na galeriach nad sceną. Jak już pewnie zauważyłeś mamy tutaj ładnie odseparowaną część systemu audio od systemu intercom, dzięki temu łatwiej się połapać niż mieć wszystko po kawałku w każdym racku. I tak też zostało to ładnie zaprojektowane na wstępie, aby było przejrzyste do ewentualnego serwisu czy prac.

Samą realizacją zajmowała się firma M.Ostrowski. Dostali szczegółowe plany budynku oraz ogólny zakres remontu. Postanowiono zrobić dwie „centrale” – główną w dedykowanym pomieszczeniu pod sceną oraz dodatkową w kabinie realizatora. Na początku chłopaki musieli razem w wykonawcą budowlanym uzgodnić i wykonać wszystkie przebiegi koryt i linii systemu. Nie było dowolności i nie zawsze wybrane mogły zostać najbardziej korzystne drogi. Gdy już to zostało ustalone zaczęły się prace typowo budowlane, wykonywanie otworów, przejść, instalacja mocowań. Potem poszły kilometry kabli, najwięcej skrętki kategorii 7, układane jeden po drugim w korytach i tunelach. Przyłączanie ich do tablic, wyprowadzeń w szafach. Ogólnie budowa całego „szkieletu” przyszłych sieci audio i video. To wszystko równolegle z pracami remontowymi we wnętrzu. Potem przyszła kolej na zwożenie i instalowanie samych szaf oraz sprzętu. Z Dante nie było za wiele problemu, jako że jest to sieć dość autonomiczna. Wideo i matryca intercomu zajęło więcej czasu. Na samym końcu dopiero instalowano docelowe nagłośnienie i wpinano je w system. Już gdy największa część prac remontowych była na ukończeniu, gdzie można zabrać się było za wystrojenie. Bywało też tak, że prace budowlano konserwatorskie wymuszały demontaż lub zmianę prac wykonanych przez chłopaków.

Szafa rackowa w której znajdują się switche spięte w technologii DANTE

Zmierzyliście się z konkretnymi wyzwaniami podczas montażu?

Myślę, że cały proces instalacji i wbudowywania poszczególnych elementów systemu to było jedno wielkie wyzwanie. Jeśli remontowałeś kiedyś stary dom, a zwłaszcza taki który miał wielu właścicieli, to możesz się domyślać o co chodzi. Nawet podstawa – czyli odseparowana sieć zasilania była trudna, gdyż to co się zastało po dostaniu się do szaf i odkucia tynków powodowało niezły mętlik w głowie.

Z prostej przyczyny – na przestrzeni lat sieci teatru były wielokrotnie przerabiane, naprawiane, psute, znów naprawiane, coś było dodawane, coś usuwane i tak wiele, wiele razy. Kończąc to jakąś poplątaną hybrydą wszystkiego ze wszystkim. Już nie będę wchodził w szczegóły, ale nawet wyplątać się z tego to było osobne wyzwanie.

Kolejną rzeczą było rozplanowanie sieci audio i dodatkowych, gdyż to co zostało naniesione na plan nie zawsze mogło być zrealizowane w rzeczywistości. Czy to z przyczyn budowlanych czy też jakiejś „niespodzianki” zaszytej w starych murach. Np. w postaci grubej stalowej szyny w miejscu w którym chciałeś poprowadzić koryto. Myślę że chłopaki z M.Ostrowski na długo zapamiętają ten budynek 🙂

Zapytam o reżyserkę. Znajduje się na balkonie?

Dokładnie za pierwszym balkonem, w miejscu w którym od chyba już 60 lat znajdują się „kabiny” realizatorów. Jest to kolejna rzecz trochę wymuszona budową sali i teatru, ale ma swoje zalety. Prowadząc stamtąd człowiek jest odizolowany od ludzi na widowni, może się w spokoju skupić na spektaklu i swojej pracy. Wejść w ten „rytm” i klimat o którym wspominałem na początku, zamiast mechanicznie klikać PLAY na zadane kwestie. Powiększono nam też podczas remontu okno i mając trochę doświadczenia z salą spokojnie można stamtąd obsługiwać, biorąc poprawkę na parę czynników. Na przykład jeśli słyszysz, że niskie tony są ok, to znaczy, że na sali jest ich już za dużo, itp., itd. Takie to już niuanse pracy w starym obiekcie.

Jaki outboard się tam znajduje?

Tracki są odtwarzane za pomocą komputera i oprogramowania napisanego stricte do realizacji przedstawień i wydarzeń ShowCueSystem. Sam program jest tytanem wydajności i oferuje mnóstwo przydatnych funkcji, jak przycinanie tracków, fadowanie, wysyłanie każdego tracka do osobnego kanału, a w rezultacie do osobnego głośnika, miksowanie i wiele, wiele więcej. Dosłownie z poziomu samego softu mogę zrobić, że każdy z 12 głośników na froncie będzie grał inny kawałek w tym samym czasie. Bez dotykania samego miksera. No i obsługuje też video, co w moim wypadku jest ogromnie przydatne bo nie muszę mieć drugiego komputera. Z komputera poprzez DVS (Dante Virtual Soundcard) sygnał podawany jest do poczciwej X32ki, która przy okazji remontu została doposażona w kartę DANTE. Stamtąd również po cyfrze rozchodzi się już na docelowe przeznaczenia. Tak więc cały routing sygnału odbywa się w sieci. Obawiałem się początkowo legend o kosmicznych latencjach, ale na szczęście nie jest tak źle.

Reżyserka to małe pomieszczenie na balkonie. Znajduje się tutaj od wielu lat.

Od momentu zakończenia inwestycji wykorzystujecie również system interkomowy marki Riedel. W teatrze to chyba MUST HAVE?

To prawda, spotkałem się z ich systemami w teatrach już parę razy. I mam wrażenie, że ogrom ich możliwości jest wykorzystywany jedynie w niewielkim procencie w miejscach takich jak teatr. Ilość możliwości konfiguracji, modyfikacji, rozbudowy, programowania jest tak wielka, że to aż żal się wydaje że jest to wykorzystywane jedynie do komunikacji głosowej pomiędzy 4 punktami w budynku. A przynajmniej na razie, bo to aż prosi się o rozbudowę. Na pewno na plus można wymienić za to ich stabilność.

Jak wcześniej wyglądała komunikacja?

Było parę „patentów”. Najstarszy jaki pamiętam, to taka antyczna centrala – samoróbka stworzona przez jakiegoś zdolnego elektrotechnika, zbudowana w głębokim PRL z rzeczy które miał pod ręką. Napędzały ją dwa autobusowe wzmacniacze „Rondo” chodzące na 24V, w środku cała masa styczników, obwodów, był nawet zegar żywcem wyjęty z jakiegoś starego autobusu. Co ciekawe jak na swoją konstrukcję to centrala była całkiem zaawansowana, inspicjent miał do wyboru mówić prawie do każdego punktu osobno, oświetleniowca, dźwiękowca, poszczególnych garderób, maszynistów, albo do wszystkich naraz. Ba, reżyser miał nawet swój własny mini-pulpit podłączany do gniazda na widowni. Też samoróbka. No cudo po prostu i mogłoby trafić do jakiegoś muzeum. Zresztą masz tę centralę na zdjęciu.

Ale z wiekiem centrala się zepsuła i nikt nie potrafił jej naprawić, bo pewnie twórca już nie pracował. Więc teatr zakupił taki prosty intercom jak w latach 90-tych miałeś w szpitalach. Wszystko połączone kablem telefonicznym, takie białe plastikowe centralki w każdym punkcie. Gdy przyszedłem do pracy to jeszcze pozostałości po nich były, ale większość zepsuta. No więc w następnym kroku zakupiono wzmacniacz radiowęzłowy, postawiono u inspicjenta, a do reszty pociągnięto głośniki z transformatorem. To też się ciągle psuło albo nie działało, ciągle były problemy z odsłuchem albo charczeniem. Finalnie więc komunikację z garderobami oparto na tym radiowęzłowym rozwiązaniu, a resztę na krótkofalówkach. Więc możesz się domyślać jak wygodne i niezawodne to było w użytkowaniu.

Domyślam się 🙂 Teraz widzę jednak progres!

Oh, to jak dzień do nocy. Aktorzy w końcu mają porządny odsłuch ze sceny, a nawet podgląd video na monitorach w każdej garderobie. Część monitorów jest zainstalowana także w pomieszczeniach socjalnych. Inspicjent nie musi już w razie czego w panice przemykać w ciemności do garderoby bo nie może się skontaktować z aktorem i go wywołać. Ma też swoją własną kamerę obejmującą całą scenę, którą może dowolnie sterować i zoomować. Także realizatorzy mają swobodną komunikację z inspicjentem, sceną, a nawet mogą mówić bezpośrednio do garderoby czy danego pomieszczenia. Teatr dostał system rozgłoszeniowy na korytarzach z którego może odtwarzać komunikaty, powitania czy muzykę tła. Tak więc z poziomu „ledwo działa” przeskoczyliśmy na „luksusy”.

Szafy w których znajdują się systemy interkomowe RIEDEL

Wykonawcą całej instalacji była wrocławska firma M.Ostrowski?

Tak, chłopaki zajęli się całością od A do Z. A więc rozplanowaniem szkieletu wszystkich instalacji – elektrycznej, audio, video, rozmieszczeniem tablic z przyłączami po całym budynku, doradztwem sprzętu, w końcu ich zakupem, transportem, instalacją i finalnie strojeniem. A także podstawowym przeszkoleniem z obsługi i działania wszystkich „nowinek”. Biorąc pod uwagę charakter pracy, który przebiegał równolegle z zaawansowanymi pracami typowo remontowo-budowlanymi nie mieli łatwego zadania. Do tego dochodził „niespodziankowy” charakter wszystkich prac ze względu na wiek i przeszłość budynku. Tak więc wykonali tutaj tytaniczną pracę, często w oparach stresu i nerwów jak to zwykle bywa w takich warunkach. 

Jak przebiegała współpraca na poziomie projektowym i wykonawczym?

Bardzo w porządku i biorąc pod uwagę okoliczności naprawdę nie można powiedzieć złego słowa. Jeszcze grubo przed rozpoczęciem prac odbyło się kilka spotkań gdzie przy szkicach zostały nam zaprezentowane rozwiązania, plus minus określony sprzęt który miał być finalnie zainstalowany, itd. Do projektu zostało włączone kilka uwag, jak wcześniej wspomniana możliwość wykorzystania starych urządzeń, zintegrowanie miksera X32 wraz z Behringerowymi stageboxami S16, oraz parę pomniejszych, ale dość przydatnych w teatralnej charakterystyce pracy kwestii. 

Przy samym etapie wykonawczym mieliśmy bardzo limitowany dostęp, gdyż teatr cały czas działał, w zastępczej lokacji. Słyszeliśmy za to od czasu do czasu o różnych historiach dobiegających z „placu boju” więc plus minus wiedzieliśmy z czym mierzą się chłopaki 🙂

Jak teraz Wam się pracuje?

To jest zupełnie inne doświadczenie. Tak jak wspominałem, do tej pory teatr działał na przedziwnym miksie przestarzałych i na wpół nowoczesnych rozwiązań. Z oczywistych względów nie było to niezawodne, ogromną część pracy pochłaniało ręczne budowanie setupów na scenie, ich konfiguracja, a potem sprzątanie, aby za miesiąc zacząć wszystko do nowa. Urządzenia były dość zużyte, wiekowe, mimo naszych usilnych zabiegów konserwatorskich i naprawczych. Często też spędzało się czas na dochodzeniu „dlaczego ten kanał sieje, albo to nie działa”.

Teraz tego nie ma. Praca jest dużo bardziej… Trudno to ująć słowem. Przejrzysta? Uporządkowana? Coś koło tego. Nie spotykamy się już też z typowymi usterkami typu tu coś sieje, tam brumi, sieć cyfrowa pięknie wyeliminowała takie przypadki i jak coś zaczyna nie działać, to mamy skróconą ścieżkę diagnostyczną właściwie tylko do linii mikrofon – stagebox. Konfiguracja systemu przez Ethernet i DSP w modułach pozwala też na robienie sobie specyficznych setupów pod konkretny scenariusz, które potem wywołuje się paroma kliknięciami, nawet poza konfiguracją w samej konsoli. To wszystko wymagało oczywiście nauki nowych rzeczy, przestawienia się, ale było warto!

Ogólnie – komfort pracy wzrósł drastycznie. Dla obydwu grup – realizatorów i zespołu artystycznego. I choć dalej zdarzają się jakieś sporadyczne usterki w systemie – no bo któryż jest całkiem wolny od nich – to są one błahe i łatwe do usunięcia w parę minut. Tak więc polecam tego typu „update” – przejście na Dante, nowoczesny system audio, wyspecjalizowane oprogramowanie jak SCS – zwłaszcza w trochę zapomnianych i pomijanych instytucjach. Pozwalają one odmienić ich oblicze i pomóc w odzyskaniu świetności. A przede wszystkim zainteresowania widzów. Bo taki widz bardziej zapamięta widoczną nowoczesną instalację i wydobywający się z niej czysty, solidny dźwięk podczas wydarzenia, niż taki który lata swej świetności ma już dawno za sobą.

Dzięki za rozmowę.

Dzięki bardzo!

Nagłośnienie na scenie:

Renkuz-Heinz ICLive X – 4 zestawy aktywne, szerokopasmowe  (2 na stronę) oraz 2 zestawy dogłaśniającę poziom pierwszego i drugiego balkonu,
https://www.renkus-heinz.com/product_detail/iclive-x/
Renkuz-Heinz ICLX-118S – 4 zestawy aktywne,  niskotonowe (2 na stronę),
https://www.renkus-heinz.com/product_detail/iclx118s-rn/

Sterowanie RHAON II. Zestawy aktywne z wbudowanymi modułami DSP, konfigurowane poprzez Ethernet z poziomu aplikacji Rhaon.

System interkomowy:

Riedel Tango – matryca,
Yamaha MDX5D – matryca rozgłoszeniowa,
Riedel SmartPanel RSP-2318 – pulpity,
Głośniki Audac.

|

| A | A