18-11-2015
Jakub Krzywak
Spotkałem się z Michałem na jednym z koncertów w kolejnej trasie klubowej z zespołem Happysad. Michał wsółpracuje z zespołem od 2005 roku. Naprawdę szacun za wytrwałość bo to przecież już ładnych 10 lat. Na „głowie” Michała jest nie tylko realizacja dźwięku, ale również zaplanowanie logistyczne związane z techniką, oraz dopięcie całości na ostatni guzik.
Moja rozmowa z Michałem porusza aspekty przygotowania do trasy, problematyki związanej z techniką zastaną na miejscu, oraz wyborach sprzętowych. Zapraszam.
Michał Niezbecki podczas jednej z realizacji
Realizator.pl: W tym roku trasa klubowa zespołu Happysad jest podobna do tej ubiegłorocznej?
Michał Niezbecki: Każda z naszych klubowych tras koncertowych przebiega według ustalonego, wypracowanego przez lata rytmu. Różnice pomiędzy nimi są niewielkie. Na pewno dużą zmianą w naszym koncertowym trybie była rezygnacja z wożenia własnego nagłośnienia i oświetlenia na rzecz wyposażenia klubów lub usług lokalnych firm. Coraz więcej miejsc jest coraz lepiej doposażonych w sprzęt, rachunek ekonomiczny takiego rozwiązania okazał się korzystniejszy. Niemniej w każdej z tras staramy się zachować powtarzalność i możliwie wysoką jakość występów, czemu na pewno sprzyja wożenie własnych konsolet do realizacji dźwięku i światła. W obecnie trwającej trasie korzystamy z Midasa Pro2C na froncie, „srebrnego Midasa” X32 na monitorze oraz sterownika ChamSys do oświetlenia.
W Twojej karierze, która to już trasa?
Rozumiem, że pytasz o trasę z Happysad? Nasza współpraca zaczęła się z końcem 2005 roku, jako że koncertujemy w klubach regularnie wiosną i jesienią, obecnie trwa moja 21 trasa klubowa z tym zespołem. Do tego dochodzą oczywiście koncerty plenerowe, dwa wypady na Wyspy oraz coroczne „obozy kompozycyjne”, gdzie zespół aranżuje utwory na potrzeby nagrań płytowych i rejestrujemy ich wersje demo. Mój prywatny notes podpowiada mi, że w chwili pisania tego tekstu jestem w drodze na swój 741 koncert z chłopakami 🙂
Ile koncertów macie w tym roku w planach?
Jak wspomniałem, nasz rok koncertowy to z reguły dwie trasy klubowe oraz koncerty plenerowe pomiędzy. Corocznie liczba koncertów oscyluje w granicach 70, przy czym jest to zależne od kalendarza świąt, wakacji zespołu, czy też czasu przeznaczonego na pracę nad albumami studyjnymi. Podobnie jest w tym roku, gdzie ilość koncertów zamknie się liczbą 75.
Odwiedzisz sporo ciekawych miejsc. Jak jest z poziomem ich wyposażenia?
Jest coraz lepiej, a w niektórych miejscach naprawdę nieźle. Nie jest tajemnicą, że dla większości osób zarządzających klubami, czy innymi miejscami koncertowymi dźwięk i oświetlenie są na końcu listy potrzeb i inwestycji. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że włodarze tych miejsc zaczęli zauważać te potrzeby. To świetny prognostyk i nadzieja, że na liście klubowych inwestycji pojawi się w końcu ich adaptacja akustyczna. Będąc przy temacie pozwolę sobie na małą dygresję. Koncertując poza naszym krajem miałem okazję obserwować wyposażenie sal koncertowych, oraz sposób pracy ich obsługi. Na tym tle rodzime kluby, przynajmniej te większe i bardziej popularne, wypadają naprawdę imponująco. Myślę, że zachodnie produkcje odwiedzając nasze „venue” niejednokrotnie są mile zaskoczone, a my nie musimy mieć żadnych kompleksów 😉
Wspieracie się własnymi „gratami” czy polegacie zupełnie na organizatorach?
Jest to zależne od poziomu wyposażenia klubów i od logistyki wyjazdu na dany weekend koncertowy. By zachować jakość występu, ale też komfort pracy ekipy technicznej podróżuje z nami kompletny zestaw monitorowy, znakomita większość omikrofonowania oraz konsolety. Zespół cały czas stara się inwestować nie tylko we własne instrumenty, ale również w sprzęt potrzebny do realizacji koncertu. Można powiedzieć, że na chwilę obecną brakuje nam jedynie „pojemności” na bęben oraz własnej konsolety frontowej.
Przygotowujesz się jakoś specjalnie do takiej trasy?
Każda z tras wymaga osobnego przygotowania. Przed trasą wspólnie z zespołem ustalamy instrumentarium koncertowe, a co za tym idzie inputlistę, która musi być później skonfrontowana z realizatorami FOH i MON, ich zasobami technicznymi i możliwościami. Bardzo pomocna w przygotowaniu do trasy jest również setlista, a więc lista utworów, które będą wykonywane. Na jej podstawie wstępnie programujemy konsolety. Dla przykładu snapshoty pod poszczególne piosenki, jeżeli te wymagają np. jednoczesnej zmiany wielu efektów. Sporo pracy ma też nasz „świetlik”, który dobiera pracę świateł do poszczególnych piosenek, często w aranżacjach mocno odbiegających od wersji znanych z płyt. Do wcześniej wspomnianych dochodzą również kwestie sceniczne, jak np. podesty dla muzyków, czy elementy scenografii. Listę przygotowań zamykają pozornie tylko błahe rzeczy, jak przygotowanie intro i outro, czyli pomysłu na rozpoczęcie i zakończenie koncertu. Ponadto, jako szef ekipy technicznej, muszę dokonać odpowiednich ustaleń technicznych z organizatorami koncertów, firmami z którymi będziemy w danej trasie współpracować, ogarnąć logistykę transportów, itd. Od kilku tras staramy się, by zwieńczeniem tych przygotowań była tzw. próba produkcyjna, gdzie na żywym organizmie, w sali koncertowej, mamy możliwość przetestowania przebiegu całego koncertu i dokonania ostatnich szlifów.
W zeszłym roku jeździłeś z własną „deską”?
Nie tylko w zeszłym, ale i w minionych latach, z racji stałej współpracy koncertowej z firmą ComboArt miałem do dyspozycji tę samą konsoletę na całą trasę. Początkowo były to stoły analogowe ze ściśle dobranym outboardem, później już miksery cyfrowe. Najczęściej pracowałem na desce Yamahy PM5D-RH, a później na Avidzie SC48. Póki co, jedynie w trakcie wiosennej trasy 2015 opierałem się na różnych konsoletach dostarczanych przez firmy nagłośnieniowe. Przy tej okazji, dzięki uprzejmości Wojtka Spiechy, realizatora zespołu, który nas supportował, miałem możliwość kilkukrotnie skorzystać z jego deski Midas Pro1, co miało duży wpływ na wybór konsolety na której pracuję obecnie.
Michał wybrał na tegoroczną trasę klubową konsoletę Midas Pro2C
Własny stół to chyba spore udogodnienie?
Bez dwóch zdań! Przede wszystkim oszczędność czasu podczas prób technicznych, gdyż masz w desce przygotowany własny show z odpowiednim routingiem sygnałów, starannie dobranymi efektami, konfiguracją outów i matryc, na takie potrzeby jak obsługa dogłośnień typu frontfill, outfill, ewentualnej linii opóźniającej, czy wysyłką miksu dla „bardzo ważnych panów z bardzo ważnych mediów” – oczywiście tradycyjnie na ostatnią chwilę 😉 Dysponując własną konsoletą można też, z wykorzystaniem snapshotów, mocno zoptymalizować pracę z miksem.
W tym roku wybrałeś Midasa
Konsolety Midasa od czasów analogowych są dla mnie synonimem jakości brzmienia. Nie inaczej jest w przypadku cyfrowej serii Pro. Mając okazję wielokrotnie realizować zespół na desce tego producenta postanowiłem postawić na bliskość do analogowego brzmienia, nawet kosztem pewnych ograniczeń technicznych. Stąd właśnie Pro2C jest w tej trasie największym kejsem do tachania po schodach 😉
Czym się wyróżnia seria PRO?
Dla mnie najważniejszymi atutami tych konsolet jest ciepło i dynamika brzmienia. Jestem wprost zachwycony pracą kompresorów, których do dyspozycji jest aż 6 rodzajów. Algorytmy ich pracy potrafią być bardzo subtelne, a przy tym skuteczne, dlatego zachęcam do poświęcenia dłuższej chwili na ich dobór i konfigurację. Sporo czasu inżynierowie Midasa musieli poświęcić korektorom parametrycznym, które są bardzo dokładne i już najmniejszy ruch enkoderem jest odczuwalny dla brzmienia. To pewnie pilnie strzeżona tajemnica firmy, ale właśnie w preampach i korekcji upatruję tej bliskości świata analogowego brzmienia na cyfrowej wszak konsolecie. Poza tym wypada wspomnieć o dobrej ergonomii pracy z mikserem i miksem, co wcale nie jest tak oczywiste przy pierwszym kontakcie z konsoletą. Pamiętam, że byłem nieco zdegustowany stając po raz pierwszy za deską, która ma „na wierzchu” tylko 8 faderów dla kanałów wejściowych, myśląc, że zamiast skupiać się na miksie, będę bezustannie przerzucał się po warstwach. Nic bardziej mylnego – po dostosowaniu grup VCA i POP do własnych potrzeb dostęp do każdego z elementów miksu jest łatwy i bardzo szybki. Aby nie było tak różowo, trzeba przyznać, że Midas ma też kilka dość istotnych ograniczeń, jak choćby ilość efektów których możemy użyć, niektóre rozwiązania konfiguracyjne „work sufrace”, czy brak takich funkcji jak „undo”, autozapisu czy historii zmian znanej z mikserów choćby Avida.
Na jaką konfigurację sprzętową się zdecydowałeś?
Nasza konfiguracja to wspomniany Pro2C wraz ze stagerackiem DL251, który zapewnia 48 wlotów wejściowych oraz 16 outów. Do połączenia konsolety ze sceną wykorzystujemy dwie skrętki Cat5e.
Realizacja koncertu z pozycji reżyserki
Ile wlotów w sumie zajmujesz?
Z uwagi na ograniczenia deski monitorowej musieliśmy ograniczyć zapędy naszych kolegów muzyków do 32 kanałów instrumentalnych. Do tego dochodzą oczywiście takie rzeczy jak kanały do obsługi muzyki odtwarzanej w oczekiwaniu na koncert, mikrofony ewentualnych konferansjerów, pomiar sali, czy komunikacja zleceniowa talkback.
Praca na warstwach jest intuicyjna?
Tak, o ile wcześniej przemyślimy co i kiedy będzie nam potrzebne. Wówczas oprogramowanie grup daje nam szybki dostęp do wcześniej zdefiniowanych kanałów. To inny styl pracy niż na konsoletach reszty producentów (chyba jedynie Avid na niektórych konsoletach udostępnia funkcję VCA Spill). Jednak gdy go zrozumiemy, praca z miksem jest naprawdę przyjemna.
Jak podzieliłeś sobie wszystkie elementy miksu?
W miksowaniu live korzystam głównie z grup VCA. Dzięki przyporządkowaniu do nich takich grup instrumentów jak perkusja, bas, gitary, instrumenty klawiszowe, sekcja dęta, wokale i powroty efektów mogę łatwo kontrolować miks zespołu przy użyciu tylko 8 faderów. Oczywiście zawsze w razie konieczności mając szybki dostęp do danego kanału instrumentalnego. Użytecznym „patentem” jest dla mnie również operowanie grupą VCA do której mam przypisany miks całego bandu, ale z pominięciem wokali, dzięki czemu łatwo mi kontrolować proporcje zespół-wokale w miksie globalnym. Ponadto, w Midasie korzystam z – od święta używanych na innych konsoletach – grup analogowych. Kto pamięta pracę na stołach analogowych wie o czym mówię 🙂 Do jednej z grup mam dla przykładu przypisaną część instrumentów perkusyjnych, z zastosowaniem kompresji równoległej oraz zainsertowanym Smart Dynamics Processor. W zbliżony sposób korzystam z analogowych grup dla wokali i instrumentów sekcji dętej.
Większość producentów decyduje się na operowanie na wyświetlaczu dotykowym. Midas w zamian proponuje TrackBall, dużą ilość fizycznych potencjometrów czy przycisków. To zupełnie inne podejście?
W każdej konsolecie znajdziemy rozwiązania które odpowiadają naszemu stylowi pracy, jak i rzeczy które nam w niej może nie tyle przeszkadzają, co nie pomagają 😉 To jak nam się pracuje na danej desce zależy też w dużej mierze od tego jak dobrze ją znamy oraz ile czasu z nią dotychczas spędziliśmy. Ergonomia pracy z Midasem jest dla mnie zadowalająca, na powierzchni roboczej operuje mi się swobodnie, nie muszę zastanawiać się, gdzie jakaś z funkcji jest ukryta, większość rzeczy potrzebnych w trakcie koncertu mam „na wierzchu”. Oczywiście byłoby super, gdyby ekran był dotykowy, jednakże z jakichś powodów ten akurat producent nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Może to fakt, że ekran jest wbudowany w stół powoduje, że odruchowo chcemy go dotknąć palcem 🙂 Wszak na stołach Avida nikt na brak „dotyku” nie narzeka 😉
Ile efektów wykorzystujesz?
Stosuję chyba typową konfigurację, nie będę tu oryginalny. Wykorzystuję trzy rodzaje pogłosów, jeden dla instrumentów perkusyjnych, dwa do obróbki wokali. Oprócz tego w racku pracuje typowy Delay, wspomniany wcześniej Smart Dynamics oraz 8-kanałowy De-esser.
Michał wykorzystuje wyłącznie wewnętrzny procesing konsolety
Trzymają jakość?
Dyplomatycznie odpowiem, że nie jest to jakość znana nam z choćby Lexiconów 😉 Jednak nie mam podstaw do narzekania. Gdy poświęci się efektom nieco czasu i dobierze ich ustawienia (niekiedy zupełnie inne niż te, do których przywykliśmy na innych stołach), to jak to się kolokwialnie mawia, robią robotę. 🙂
Wykorzystujesz do tego zewnętrzny procesing?
Opieram się prawie wyłącznie na tym, co oferuje rack efektowy miksera. Niekiedy zdarza mi się insertować zewnętrzny przester dla wokalu. Niestety – zgaduję, że dzieje się tak z uwagi na zamkniętą architekturę oraz moc obliczeniową – nie ma w Midasie możliwości wgrywania i insertowania pluginów, choć plotka niesie, że trwają prace nad taką funkcjonalnością 🙂
A jak wygląda Twój patch na konsolecie?
Mój patch jest dość klasyczny. Jeśli klasycznym patchem oczywiście nazywamy „stopkę” na kanale nr 1, a wokale na końcu 🙂 Midas dostarcza bardzo rozbudowanych opcji zarządzania routingiem sygnałów, który na początku wydaje się mocno skomplikowany. Po wgryzieniu się i zrozumieniu jego filozofii, która tak naprawdę znów przypomina znaną z czasów przed-cyfrowych „analog way”, okazuje się, że w łatwy sposób możemy wysłać dany sygnał gdzie i jak chcemy. Z kilku patentów, których używam można wspomnieć o wykorzystaniu matryc zamiast auxów jako wysyłek efektów, czy zesplitowaniu kanału głównego wokalu, by mieć pod ręką na podstawowej warstwie wysyłki – za pomocą faderów – do przypisanych mu efektów, bez konieczności używania funkcji Flip.
W trakcie samej „sztuki” zdarza Ci się jeszcze coś zmieniać w ustawieniach?
Zdarzało mi się to na pierwszych koncertach trasy, gdy docieraliśmy się z konsoletą w warunkach bojowych. W chwili obecnej, jeśli coś zmieniam, to bardziej na zasadzie eksperymentu 😉
Część trasy klubowej już za Tobą. Coś Ciebie do tej pory zaskoczyło?
Odpowiadając na to pytanie, odniosę się do pytania o przygotowania do trasy. Siłami naszej ekipy technicznej staraliśmy się jak najlepiej zaplanować wszelkie jej aspekty, dlatego też niewiele potrafi nas zaskoczyć. Co nie znaczy, że takie sytuacje się nie zdarzają, ale o tym lepiej chyba poplotkować podczas spotkań branżowych przy barze…
Widzę, że próby czas zacząć. W takim razie życzę miłej pracy 🙂
Dobre słowo zawsze na wagę złota. Dzięki!