31-03-2010

Jakub Krzywak

Tegoroczny 31 Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu rozpoczął się recitalem amerykańskiej wokalistki Amandy Palmer. Oprócz jej występu mogliśmy również podziwiać innych artystów, m.in.: Brendan Perry z pierwszym w Polsce koncertem, Marianne Pousseur w jednoosobowym spektaklu „Ismene”. Nie zabrakło również wielu polskich aktorów i wokalistów.

Oprócz sesji konkursowej festiwalu organizatorzy przewidzieli również specjalne koncerty finałowe. Po występie laureatów, których oceniali m.in.: magdalena Piekorz, Leszek Możdżer, L.U.C., Mariusz Kiljan, oraz Mariusz Lubomski przyszedł czas na koncerty finałowe.

„Złota Różdżka” w reżyserii Jerzego Bielunasa, z muzyką Marka Materny i Mateusza Poszpieszalskiego i choerografią Macieja Florka był głównym elementem Koncertu Finałowego.

Koncert Galowy pt „… rewolucja” przygotowała natomiast Agata Duda-Gracz. Również w tym przypadku nie zabrakło gwiazd polskiej sceny aktorsko – teatralnej. Mogliśmy zobaczyć m.in.: śpiewającą Ewę Ziętek, Katarzynę Borek, Milenę Lisiecką, Tomasza Kota czy Wojciecha Mecwaldowskiego.

Koncert galowy to również ciekawe przedsięwzięcie od strony technicznej. O systemie nagłośnieniowym oraz rozwiązaniach technicznych opowiada realizator dźwięku Maciej Błachnio.

 

W dniach 20-28 marca we Wrocławiu odbył się 31-szy Przegląd Piosenki Aktorskiej. 3 dni prób w Teatrze Polskim poprzedziły koncert galowy pt. „… rewolucyjna”. Zostałem zatrudniony jako realizator dźwięku. Nagłośnienie zapewniła firma PogoArt z Wrocławia. Z przyczyn logistycznych było bardzo mało czasu na montaż i plan systemu został przygotowany w rekordowym tempie. Trafne decyzje Wojtka „Siemiona” Igielskiego pozwoliły uzyskać dobre pokrycie dźwiękiem łatwo i szybko. Firma zadziałała bardzo profesjonalnie. Mój udział na tym etapie ograniczył się do akceptacji pomysłów ludzi, którzy dobrze znają swój sprzęt oraz jego możliwości. Dużym wyzwaniem była niecodzienna scenografia, która została mocno rozbudowana w kierunku widowni. Nie można było po prostu powiesić dwóch gron systemu liniowego.

Trzonem nagłośnienia były 2 zestawy po 4 Nexo Geo-S805, zawieszone tak, by pokryć główny środkowy balkon. To wystarczyło i pozostało pomyśleć o parterze i drugim balkonie. Pod pomostem biegnącym nad sceną, bliżej środka zawieszono 2 razy po 2 moduły Nexo Geo-S830. Zadziałały całkiem nieźle. Jednak po przesłuchaniu muzyki zdecydowałem się włączyć przewidziane dodatkowo głośniki Meyer Sound. Po jednym UPA-1P dla boków widowni oraz UPJ-1P dla siedzeń skrajnych na samym dole. Dla punktów, w których obszary promieniowania zestawów się pokrywały, wyznaczyliśmy różnicę odległości pomiędzy nimi, w celu kompensacji opóźnień dźwięku. Kolumny basowe Nexo RS-15 umieściliśmy w skrajnych, przednich rogach sali. Mieliśmy do dyspozycji 2 razy po 4 sztuki zestawione pionowo. Ze względu na stosunkowo niewielką moc systemu głównego, zdecydowałem się użyć tylko po 2 z każdej strony. Nie chciałem też zawężać w pionie kierunkowości, bo sala jest wysoka. Charakterystykę fazową basów skompensowałem do głośników głównych w obszarze balkonu środkowego, gdzie znajdowało się stanowisko FOH i jak sądzę, są to najlepsze miejsca na widowni. Użyłem programu SATlive, który pokazuje wykres fazowy w czasie rzeczywistym, przez co jest szybki i wygodny.

Okazało się, że na drugim, wyższym balkonie poziom głośności jest do przyjęcia. Postanowiliśmy więc wykorzystać istniejącą tam już teatralną instalację głośników Tannoy, tylko w celu poprawy czytelności. Sygnał odpowiednio opóźniono i skorygowano tak, aby dodać jedynie brakujące najwyższe pasmo dźwięku.

Przy tak złożonym systemie i tak szerokiej widowni, zdecydowałem się na konfigurację monofoniczną. Większa część publiczności nie miałaby efektu stereo, a jedynie pogorszenie słyszalności dźwięków oddalonych w panoramie. Uprościło to przy okazji prowadzenie sygnałów sterujących głośnikami. Korekcje barwy systemu głośnikowego ograniczały się do znalezienia dwóch newralgicznych, nieprzyjemnie dudniących częstotliwości rezonansowych sali oraz do zbliżenia charakteru dźwięku systemu głównego i głośników wspomagających.

Interesujący był również sprzęt miksujący. Miałem do dyspozycji cyfrową Yamahę PM5D-RH, ale… działającą głównie jako sterowanie dla podłączonego kaskadowo modułu DSP5D, który znajdował się na scenie. Potencjalnie, gdyby wykorzystać obie konsolety, mieliśmy do dyspozycji 96 torów miksu plus powroty efektów i wejścia stereofoniczne. Użyliśmy połowę, więc nie było w tym przesady. Znaczy to, że de facto cały mikser był w stage box’ie sterowanym poprzez kabel CAT-5, czyli typową skrętkę sieci komputerowej. Ponieważ rozwiązanie to nie przewiduje połączenia redundantnego, musieliśmy sami zadbać o bezawaryjność komunikacji. Po konsultacji z przedstawicielem firmy Yamaha Pawłem Zachanowiczem, fabrycznie nowy przewód został poprowadzony z dala od kabli zasilających. Dodatkowo, drugą skrętką podłączony był komputer z edytorem DSP5D, który pozwalał na równoległe i całkowicie niezależne sterowanie miksem, do wykorzystania w razie gdyby połączenie główne zawiodło. Mieliśmy też jeszcze dwa kable położone w zapasie.

System monitorowy nad którym panował Jarek Długosz, był oparty o dwa cyfrowe stoły Yamaha M7CL. Realizacja takiego przedsięwzięcia byłaby niesłychanie trudna, bez możliwości zapamiętywania i przywoływania miksów kolejnych scen-utworów spektaklu. Aktorzy mieli do dyspozycji osobiste, bezprzewodowe systemy douszne. Ilość głośników należało ograniczyć do niezbędnego minimum ze względu na skomplikowaną i ruchomą scenografię. Chcieliśmy również utrzymać niski poziom dźwięku na scenie, która ma duży pogłos. Mikrofony, jak to w teatrze, były nagłowne, miniaturowe, również bezprzewodowe. Aby ogarnąć tyle nadajników przeprowadzono analizę pasma radiowego, by wybrać częstotliwości wolne od zakłóceń.

Muszę przyznać, że byłem w bardzo komfortowej sytuacji i zaliczam ten koncert do jednego przyjemniejszych do nagłaśniania. Oczywiście duże znaczenia miał tu również bardzo wysoki poziom wykonawców – aktorów oraz muzyków.

Maciej Błachnio

 

Pliki do pobrania