06-11-2019
Jakub Krzywak
Mało mamy rodzimych zespołów które osiągnęły status międzynarodowej gwiazdy i mogą sobie pozwolić na coroczne trasy koncertowe po Europie i Stanach Zjednoczonych. Zresztą kto może pochwalić się wpisem na liście sprzedaży Billboard? Takim bandem jest bez wątpienia Behemoth. Zespół powstał w 1991 roku w Gdańsku, a głównym kompozytorem i autorem tekstów jest Adam „Nergal” Darski. W 1992 roku zespół nagrał w piwnicy jednego z gdańskich liceów pierwsze demo pod nazwą „Endless Damnation”. Kolejne demo „The Return Of The Nothern Moon” nagrane zostało już w profesjonalnym studio. Zostało również wydane na płycie winylowej przez niemiecką firmę Last Epitaph.
Prawdziwy debiut nastąpił jednak w 1994 roku dzięki wydaniu minialbumu „And The Forest Dream Eternelly”. Płyta została wydana w Niemczech i to właśnie to wydawnictwo pozwoliło na podpisanie kontraktu płytowego z niemiecką firmą Solistitium Records. Był to początek drogi do zdobywania Europy Zachodniej. Ale dopiero album „Stanica” pozwolił zespołowi na rozpoczęcie prawdziwej międzynarodowej kariery. Album został wydany przez firmę Avantgarde Music i było to połączenie black metalu z agresywnością death metalu. Ten album to był również początek przygody z międzynarodowymi trasami koncertowymi.
Behemoth odbył swoją najdłuższą w karierze trasę koncertową po wydaniu albumu „Demigod”. 16-miesięczne tournée i niemal trzysta koncertów! W tym czasie muzycy zwiedzili praktycznie cały świat – od Ameryki Południowej i Australii po Stany Zjednoczone i Europę. Byli również zapraszani przez gwiazdy światowego stylu – między innymi Glenna Danziga i Kinga Diamonda.
Lider zespołu nie zapomina jednak o polskich fanach. U nas również Behemoth ma swoją grupę zagorzałych słuchaczy. Miałem przyjemność uczestniczyć w próbach do ostatniej trasy koncertowej zespołu Behemoth w Poznaniu. Arek Malczewski który od wielu lat współpracuje z zespołem jako realizator dźwięku zaprosił mnie, abym zapoznał się ze specyfiką jego pracy oraz poznał konsoletę Avid S6L z którą nie rozstawał się podczas pracy za oceanem. Jak sam mówi – w Polsce S6L nie jest tak popularny jak w Stanach Zjednoczonych gdzie praktycznie każda większa firma rentalowa ma w swoim magazynie odmianę tej konsolety. Tak czy inaczej byłem, widziałem i zapytałem o wiele aspektów… W końcu praca z tak wymagającym zespołem jak Behemoth to z jednej strony nie lada wyzwanie, a z drugiej niezła przygoda. Zapraszam na rozmowę z Arkiem 🙂
Arek Malczewski w swoim żywiole 🙂
Realizator.pl: Od kiedy jesteś odpowiedzialny za dźwięk na koncertach zespołu Behemoth?
Arek Malczewski: Cześć! Z zespołem Behemoth jestem związany zawodowo od 1999 roku. Oczywiście jest to data umowna ponieważ zrobiłem wtedy z nimi może ze dwa koncerty, ale można powiedzieć że był to początek naszej współpracy.
Jakie założenia wspólnie przyjęliście jeśli chodzi o brzmienie?
Myślę że nie było jakichś specjalnych założeń jeżeli chodzi o brzmienie tego zespołu. W czasie kiedy zaczynałem z nimi pracować, świadomość brzmienia i umiejętności były raczej na poziomie jaskiniowym, a kluby w których graliśmy i sprzęt w owym czasie pozostawiały z reguły dużo do życzenia więc skupiałem się raczej na tym żeby jakoś przetrwać i nie dać sobie poderżnąć gardła przez sfrustrowanych odbiorców 🙂
Oczywiście z biegiem lat, wraz ze zmianą składu i filozofii komponowania utworów i bardziej świadomym podejściu do aranżacji, doborem instrumentów i wzmacniaczy, brzmienie zespołu zaczęło nabierać własnego i rozpoznawalnego charakteru. Dotyczy to zarówno koncertów jak i studia. Przez te dwadzieścia lat nastąpiła ogromna ewolucja dlatego mogę śmiało stwierdzić, że udało nam się ukształtować własne brzmienie.
Behemoth to zespół znany na skalę międzynarodową więc zakładam, że większość część sezonu koncertowego pracujesz poza krajem?
Zasadniczo tak. Zdecydowana większość koncertów – jakieś 95 procent odbywa się zagranicą. W tym roku spędzę łącznie około 6 miesięcy poza domem.
Jak się pracuje z tak wymagającym artystycznie bandem?
Heh… No lekko nie jest. Wiele zależy od konstrukcji poszczególnych utworów. Jedne numery ”żrą”, a niektóre generują sporą dawkę chaosu i obłędu, ale też taka ich rola – siać obłęd i zamęt. Więc w takich sytuacjach nie jest lekko, zwłaszcza na małych scenach lub w sytuacjach kiedy bębny stoją blisko mikrofonu wokalnego. Inferno używa bardzo głośnych blach i kiedy sam wpada w obłęd wtedy te jego blachy powodują obłęd w mojej głowie ponieważ są dosłownie WSZĘDZIE. Oczywiście ktoś może powiedzieć „przecież możecie użyć pleksy…” No, nie… Nie do końca. Tu już ocieramy się o ideologię. Pleksa w Black Metalu??? Czyste bluźnierstwo 😉 Problemów jest o wiele więcej, ale nie będę się nad nimi rozwodził. Niech pozostaną moją słodką tajemnicą…
Arek sprawnie porusza się po narzędziach dostępnych w S6L
Tutaj w Poznaniu na scenie widzę naprawdę rozbudowany zestaw perkusyjny. W sumie sporo się dzieje bo oprócz instrumentów jest również sporo oświetlenia i efektownej pirotechniki. Tak jest za każdym razem?
Tak, bęben jest spory. Wygląda i brzmi jak przystało na tego typu zespół. Jeśli chodzi o resztę ”gratów” scenicznych takich jak podesty i pirotechnika to ich ilość zależy z reguły od wielkości sceny (podesty) oraz zezwoleń (piro). Podczas tej trasy zespół zadbał o to aby zagrać koniecznie w takich miejscach w których jest możliwość użycia pełnej pirotechniki, bez żadnych kompromisów.
Natomiast jeśli chodzi o trasy zagraniczne to różnie to bywa. Zdarza się, że nie możemy użyć całej pirotechniki tylko kilka urządzeń, czasem w ogóle nie możemy użyć ognia więc pozostaje tylko CO2 na otarcie łez. Czasem nie wolno użyć konfetti ponieważ klub nie chce użerać się ze sprzątaniem lub chce za to sprzątanie dużo pieniędzy… Kiedy gra się codziennie w innym kraju, innym klubie, gdzie obowiązują inne przepisy, sprawa już robi się dużo bardziej skomplikowana i wiąże się też z dużym nakładem finansowym.
Bardzo mnie ciekawi jak wygląda proces logistyczny wyboru firm rentalowych przy trasach międzynarodowych. Jak wygląda zazwyczaj specyfikacja wyboru odpowiedniego systemu, konsolety czy dodatkowej infrastruktury?
Za oceanem wygląda to tak, że wysyłamy zapytanie do dwóch lub trzech firm rentalowych które znajdują się w miarę blisko miejsca w którym zaczynamy trasę. Od przeszło trzech lat zaczynamy trasy na Zachodnim Wybrzeżu więc są to z reguły firmy z Kalifornii. Oczywiście można dostać lepsze oferty z innych stanów, ale co z tego kiedy wysyłka na miejsce kosztuje ogromne pieniądze.
Generalnie kompletuję całe audio bez nagłośnienia i monitorów. Czyli na liście są oba miksery, frontowy i monitorowy, splitter, całe oszycie sceny, mikrofony, uchwyty, statywy, anteny, itp. Od klubów wymagamy tylko prądu, nagłośnienia i monitorów. Monitorów nie wynajmujemy ze względu na miejsce w tracku. Natomiast podczas amerykańskich tras ze Slayer i ostatniej trasy ze Slipknot nagłośnienie było wynajmowane przez wyżej wymienione zespoły więc mieliśmy luksus pracy na tym samym sprzęcie codziennie.
Skoro mówimy już o sprzęcie to chciałem zapytać o konsoletę. Zdecydowałeś się na S6L. Dlaczego?
Dlatego ponieważ zacząłem na nim pracować już w Stanach podczas ostatniej trasy, a poza tym dwie wcześniejsze trasy zrobiłem na Profile’u więc chciałem to kontynuować.
„Deska” jest chyba bardziej popularna za oceanem?
Coś w tym jest. W Polsce wciąż ten stół mozolnie się przebija na rynku. W Stanach wiele dużych zespołów używa tego stołu i powoli staje się standardem.
Jakie możliwości oferuje? Algorytmy, możliwości krosowania sygnałów, środowisko pracy…
Ewidentnie słychać różnicę w brzmieniu na plus względem poprzedniej generacji. Brzmienie jest głębsze, z lepszym dołem, przestrzenne. Jeśli chodzi o krosowanie sygnałów i sposób konfiguracji jest to niezmiennie ten sam schemat znany z poprzedniej generacji.
Natomiast poruszanie się po konsolecie w trakcie miksu już nie jest do końca, przynajmniej dla mnie, tak samo intuicyjne. Wydaje mi się, że wprowadzenie tak wielu maleńkich, multifunkcyjnych wyświetlaczy wprowadza jednak lekki zamęt. Nie wiem, może nie mam racji, ale zawsze byłem zwolennikiem prostoty czyli jedna sekcja centralna z wszystkimi gałkami i po wyborze kanału wszystko mam na wierzchu. Tutaj niestety, pomimo dość długiego czasu spędzonego z deską, wciąż łapię się na tym, że się gubię. Ale to jest tylko i wyłącznie moja subiektywna opinia, która nie ma większego znaczenia i nie wpływa jakoś znacząco na moją ogólną opinię o tym stole.
Powiesz mi kilka słów o rozłożeniu całego miksu?
Cały miks mieści się w 33-ech kanałach. Avid S6L 24C i 24D, a tych konkretnie modeli używałem w ostatnim czasie, posiada 24 tłumiki więc aby ułatwić sobie pracę przygotowałem własną warstwę na której umieściłem wszystkie grupy, kluczowe pojedyncze kanały, powroty najważniejszych efektów oraz sumę.
Avid S6L
Zapewne masz kilka ciekawszych patentów na wokal czy miks poszczególnych sekcji?
Jeśli chodzi o wokal to w przypadku Behemoth kluczowym problemem są, tak jak wcześniej wspomniałem, duże przesłuchy blach dlatego staram się używać de-esserów i expandera co jest dosyć pomocne, ale i tak w krytycznych sytuacjach zmuszony jestem do ręcznej ”automatyki”. Oczywiście w przypadku dużych scen i w sytuacji kiedy zespół nie występuje jako support i odległość bębnów od mikrofonu wokalnego jest odpowiednio duża sytuacja jest zgoła odmienna. Oczywiście na plus.
Nie mam jakichś specjalnych patentów jeśli chodzi o wokal. Używam kilku delay’ów. Jeden służy jako voice doubler, drugi to klasyczny delay z taktowaniem ćwierćnutowym i on jest praktycznie cały czas na wokalu, natomiast delay półnutowy służy do podkreślania poszczególnych partii. Oprócz tego hall reverb i to w zasadzie wszystko.
Natomiast więcej dzieje się w temacie bębnów. Nie używam jednej wspólnej kompresji na całość bębnów. Czasem dość radykalnie zmieniam proporcje w bębnach i chcąc uniknąć niepotrzebnego ”duszenia” się instrumentu podzieliłem bębny na 5 oddzielnych grup. Jedna grupa to kanały stopy. Mamy dwa mikrofony z obydwu central plus trigger. I to idzie na wspólną kompresję. Werbel góra i dół oddzielna grupa z kompresją plus limiter, tomy to kolejna grupa z kompresją i limiterem, blachy bez hi-hatu i ride’a to kolejna grupa i tam też jest lekka kompresja i na koniec tzw. grupa ”boost” czyli stopa, werbel i tomy na bardzo brutalnej kompresji z szybkim atakiem i powrotem. Grupa wręcz kluczowa w całym miksie zakładając, że umiejętnie dobierze się kompresor i użyje jej we właściwych proporcjach względem pozostałych grup.
Jeśli chodzi o bas i gitary to nie ma tam jakichś specjalnych fajerwerków. Do basu oprócz kompresji pasmowej używam lekkiego limitera. Na grupach gitar czasem używam lekkiej kompresji pasmowej tak aby w okolicach 150-300 Hz utrzymać większy porządek.
Jak oprogramowanie konsolety wpływa na szybkość pracy?
S6L ma potężne możliwości jeśli spędzi się z nim trochę czasu i zaprogramuje tak, aby mieć szybki dostęp do wielu kluczowych funkcji. Można też zaprogramować własny układ gałek dla poszczególnych sekcji, oprócz tego kiedy pracuje się z plug-in’ami, zwłaszcza z Waves, rozmieszczenie gałek zmienia się w zależności od rozmieszczenia gałek w danym plug-in’ie co powoduje, że nie trzeba używać trackball’a do obsługi tych plug-in’ów. Przynajmniej w teorii. Mamy do dyspozycji mnóstwo klawiszy funkcyjnych z możliwością przyporządkowania ogromnej ilości funkcji.
Behemoth to „poważne granie”. Co jest najważniejsze w tego typu miksowaniu?
Mieć silne nerwy… 😉 A tak poważnie to trzeba być naprawdę skupionym. Nie jest to łatwe granie, momentami jest bardzo intensywnie, wręcz chaotycznie. Najważniejszą sprawą jest utrzymanie tego wszystkiego w ryzach. Z jednej strony zależy mi na dużej masywności i mocnym ataku, a z drugiej muszę zachować w miarę możliwości jak największą czytelność. Musi być głośno, ale nie męcząco. Dlatego dużo zależy od dobrze stopniowanej kompresji.
Generalnie lubię wielkie miejsca z wielkimi systemami. Duże sceny i jakiś pogłos w sali. Nienawidzę suchych miejsc. Wielu ludzi uwielbia suche miejsca bo mają większą kontrolę i czytelność, ale ja lubię wielki, masywny dźwięk nawet kosztem lekkiej utraty czytelności. W przypadku tego zespołu nie chodzi tylko i wyłącznie o super detaliczność i czytelność, ale przede wszystkim o uderzenie, przekazanie ogromnej dawki ekspresji i emocji.
S6L pozwala na dużą elastyczność podczas pracy?
Tak, jak najbardziej. Cieszę się, że pomimo tego, iż do obsługi plug-in’ów Waves potrzebny jest w tej chwili zewnętrzny serwer to nadal można korzystać z produktów wielu innych firm więc jest wybór. W Stanach używałem serwera z pakietem Mercury, w Polsce natomiast ze względu na trudności z wynajęciem pakietu w postaci serwera, licencji, karty i hosta do obsługi pluginów Waves, dzięki uprzejmości Marcina Matysiaka z firmy Fotis Sound użyłem pluginów firm McDSP i Sonnox i muszę przyznać, że są to bardzo dobre produkty.
Wykorzystując dodatkowe pluginy szukałeś innego charakteru brzmieniowego?
Tak jak wspomniałem wcześniej używałem pakietu Mercury. Przede wszystkim de-essery, expander PSE, bardzo dobry do wokalu, jakiś pogłos, jakaś fajna bramka, C6 i takie tam… Jest dużo możliwości, ale szczerze… Nie jestem fanem stosowania zbyt dużej ilości pluginów. Coś po drodze się traci. Tak myślę.
Bardzo mi się podoba dodatkowy monitor przy konsolecie. To poprawia czytelność. Jakbyś miał polecić „deskę” naszym kolegom z podwórka to?
Hmm, szczerze mówiąc nie czuję się jakoś specjalnie kompetentny żeby udzielać jakichś specjalnych rad dlatego że sam jeszcze muszę się trochę douczyć. Natomiast to co mogę powiedzieć ze spokojnym sumieniem, że jest to świetnie brzmiący stół… Moim zdaniem bardzo transparentny, niespecjalnie super przyjacielski, przynajmniej z początku, ale jak mu się trochę czasu poświęci to oddaje z nawiązką. Ja tak czy inaczej zamierzam związać się z tym systemem na kolejne kilka lat.
Dzięki za rozmowę
Dzięki wielkie!
–
Galeria zdjęć
Dystrybucja w Polsce
Ul. Gajdy 24 | 02-878 Warszawa
+48 (22) 644 30 38 | + 48 (22) 648 02 36 | | www.konsbud-audio.pl