24-01-2020

Rafał Szumny

Austrian Audio to stosunkowo nowy producent na rynku. Zazwyczaj klient kupując sprzęt ma ograniczone zaufanie do takich nowości, szczególnie kiedy chodzi o urządzenia, których jedną z głównych cech jest  brzmienie. To wartość, której nie da się łatwo przekazać w danych technicznych, nie wiemy jak zachowa się z różnymi źródłami dźwięku, jak będzie korespondować z barwą innych urządzeń.

Zazwyczaj sięgamy wtedy po sprawdzone klasyki, a w sytuacjach budżetowych o ich mniej lub bardziej udane klony. Tutaj jednak sprawa ma się trochę inaczej ponieważ Austrian Audio powstało w kolebce klasyki – w wiedeńskiej fabryce AKG. AKG które weszło w skład grupy Harman, a następnie Samsunga, przeniosło część produkcji do na Węgry tym samym opuszczając swoją wiedeńską siedzibę. Ci inżynierowie, którzy w stolicy Austrii pozostali, postanowili nadal działać w dziedzinie, na której znają się najlepiej i uruchomili swoją linię produktów. 

W dziedzinie mikrofonów najbardziej rozpoznawalnym i docenianym modelem AKG jest C414 (we wszystkich swoich pokoleniach i wariantach). Był użyty w niezliczonej liczbie nagrań na całym świecie. Pierwszym robiącym wrażenie urządzeniem AA jest właśnie mikrofon OC818, który z C414 bierze to co najlepsze (konstrukcja sławnej kapsuły CK12, znanej również z legendarnego mikrofonu AKG C12 ), ale nie zamiast bycia klonem, idzie znacząco dalej. Mikrofon zawiera unowocześnioną kapsułę (CKR12), posiada dodatkowe gniazdo sygnałowo-sterujące i kompletnie nowy elegancki design. To mikrofon zaprojektowany, wyprodukowany i ręcznie zmontowany w Austrii przez byłych inżynierów z AKG. Czy zwiastuje narodziny nowej legendy jak C414? Sprawdźmy to!

Do testów otrzymałem tzw. Studio Set. Atrakcyjne, czarne pudełko przewiązane czerwonym rzepem z nazwą producenta zawiera w sobie srebrną walizkę. W niej natomiast znajdziemy: mikrofon, koszyk z zawieszeniem, uchwyt sztywny, pop filtr z dużym logo producenta, piankowy wiatrochron oraz specjalny kabel do dodatkowego gniazda. Wszystko to robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Mikrofon ma zgrabny, minimalistyczny design, jest ciężki i solidny. Gęsta podwójna siatka chroniąca membranę jest sztywna, przełączniki z przodu mikrofonu pracują przyjemnie. Uchwyt elastyczny – mimo, że o innym kształcie – konstrukcją i materiałami przypomina ten z AKG.

Kapsuła CKR12 została ulepszona względem swojego pierwowzoru o inny sposób zawieszenia (zamiast 1 wspornika 3 punkty zaczepienia), oraz ceramiczny pierścień okalający membrany (w CK12 był mosiężny). Jak swój starszy austriacki brat mikrofon posiada dwumembranową kapsułę. Pozwala to na uzyskania paru różnych charakterystyk kierunkowych. Do tego celu służy przełącznik z przodu na którym mamy opcje nie do końca przypominające te z klasycznych mikrofonów. Poza dookólną,  ósemką i hiperkardioidą mamy też „podwójną” kardioidę i custom programmable. Tutaj znajdziemy też przełącznik tłumienia o 10 i 20 decybeli oraz 3 punktowy filtr dolnozaporowy: 40, 80 i 160Hz. Najwyższy filtr przy tym jest pierwszego rzędu pomiędzy 160, a 80Hz, a potem staje się filtrem 2 rzędu co łagodzi ostrość odcięcia najwyższych częstotliwości.

Z tyłu mikrofonu znajduje się gumowa klapka pod którą umieszczono gniazdo mini XLR. To gniazdo daje właśnie możliwości pracy z tym mikrofonem jakich do tej pory ciężko było oczekiwać od klasyków. Stosując dodatkowy „plugin” Bluetooth wpięty w to gniazdo możemy zdalnie i bezgłośnie sterować charakterystyką kierunkową mikrofonu za pomocą aplikacji PolarPilot na telefony i tablety. Kto się nabiegał między studiem, a reżyserką żeby to robić ręcznie i sprawdzać co wyszło ten wie jakie to udogodnienie. A jeśli mikrofon jest na wysokim overheadzie? Ile razy przypadkowo go przestawimy zmieniając na nim przełączniki? Co więcej mając kilka mikrofonów podłączonych w ten sposób zdalnie możemy je obsługiwać osobno wskazując ten, który chcemy edytować.

Z aplikacji możemy włączyć i zapisać aż 255 charakterystyk kierunkowych. Mikrofon w trybie custom programmable, korzystając z wewnętrznego mikroprocesora, tak rozkłada napięcie i polaryzację na obie membrany aby można było płynnie poruszać się miedzy nimi. To wszystko bez digitalizacji i przetwarzania. Czysto analogowe sterowanie napięciem. Sterować też możemy filtrem i tłumieniem. Niestety zestaw Studio takiego akcesorium BT nie zawiera więc nie dane mi było osobiście przetestować tej funkcji. Natomiast drugie zastosowanie tego gniazda to wyprowadzenie sygnału z tylnej membrany. I oto przykładowe zalety takiej funkcji: Ujęcie źródła dźwięku dookólnie z możliwością regulacji poziomu tła – na przykład przystawiając ten mikrofon do pieca gitarowego (a producent chwali się, że wytrzymuje ciśnienia do 148 dB SPL) nagrywając na 2 ścieżki przednią i tylną membranę, możemy dopasować ile chcemy sygnału bezpośredniego,  a ile „roomu”. Nagrywając chórki możemy postawić ósemkę pomiędzy nimi (jak w teledyskach z lat 90). A teraz w końcu możemy je nagrać na 2 ślady, spanoramować i dopasować głośność. To tak jakbyśmy mieli dwa mikrofony w jednym. Co więcej doskonale dopasowane fazowo bo membrany znajdują się we wspólnej kapsule. A na koniec coś zupełnie powalającego – plugin Polar Designer. 

Nagrywając na 2 ścieżki (lub jedną stereo) obie kapsuły mikrofonu możemy zmieniać charakterystyki kierunkowe… JUŻ PO NAGRANIU!  Patrząc dalej co umożliwia to oprogramowanie – oczy otwierają się tylko szerzej. Otóż zmiany charakterystyki możemy dokonywać niezależnie dzieląc zakres częstotliwości na 1-5 niezależnych pasm. Robiąc superkardioidę w dole, a „koło” w górze możemy uzyskać spójny w podstawie, ale przestrzenny dźwięk. Możemy redukować przesłuchy z pozostałych źródeł (również automatem Terminator AI), „oddalać lub przybliżać” dźwięk zmieniać korekcję na free field i diffuse field, regulować ją za pomocą głośności poszczególnych pasm. Aa to tylko potencjalne przykłady. Możliwości manipulacji wydają się nieograniczone. Wszystkie operacje są linearne fazowo, a wisienką na torcie jest możliwość automatyzacji tych zmian z poziomu DAW. W ten sposób możemy skorygować w fazie miksu ujęcie na dopracowanie którego nie było dość czasu podczas nagrań, oraz wyrzeźbić najbardziej pożądane brzmienie zanim jeszcze odpalimy korektor.

W boju sprawdziłem ten mikrofon w 3 kategoriach. Ponieważ posiadam stare złote C414 TLII posłużyły mi za punkt odniesienia mimo, że jak wspomniałem OC818 nie jest klonem ani kolejnym wcieleniem, a ewolucją austriackiej myśli technicznej.

Kategoria 1 – „ciśnienie”

Mikrofon dostawiłem do głośnika gitarowego tam gdzie często ląduje c414. Mimo bardzo głośnego grania nie pojawiły się żadne zniekształcenia. Zastosowałem tłumik -10dB żeby trochę ulżyć preampowi i nagrałem sygnał z obu kapsuł. Mikrofon daje sygnał nieco wyższy od C414 przy tych samych ustawieniach. Prosta zmiana głośności kanału z tylną membraną świetnie reguluje proporcje pomiędzy gitarą „w twarz” a pomieszczeniem.

Kategoria 2 – „czytelność”.

Do porównania na wokalu w zestawieniu OC818, C414 TLII zagościł też Neumann U87i. Tutaj ciężko mówić o parametrach, odbiór jest bardzo subiektywny, zależny też od źródła wokalnego. Natomiast to co można powiedzieć poza wspomnianym wyższym poziomem sygnału to bardzo niski poziom szumu, nawet przy dużym wzmocnieniu. Przy dwóch klasykach studyjnych OC818 wypada świetnie i nie odstaje. Ma dość liniową charakterystykę (c414 TLII ma nieznacznie podbitą prezencję), sprawia wrażenie bardzo jasnego (szczególnie w zestawieniu z Neumannem), ale wysokie tony nie są chropowate ani metaliczne jak w tzw „budżetowych” mikrofonach i co smutne – w nowych edycjach niektórych klasyków.

Kategoria 3 – „barwa”

Pacjent – gitara akustyczna, konkurent –  C414. Podobnie i tutaj nie ma się czego wstydzić, poza subiektywnymi różnicami w brzmieniu ogólny charakter mikrofonu jest bardzo przyjemny, nic nie świszczy, nic nie dudni. Nagrywając gitarę w ujęciu M/S za M podstawiając raz c414, raz OC818  byłem na równi zadowolony z efektu. Najbardziej urzekły mnie wspomniane wysokie tony – przyjemne dla ucha. Widocznie na to zwracają uwagę Austriacy, bo to drugi producent po firmie Lewitt, który pochodzi od AKG, którego mogę za to pochwalić.

Obsługa mikrofonu jest łatwa i przyjemna, trochę obawiam się o gumową klapkę, która z czasem może pęknąć. Również kątowy kabel mini XLR do drugiej kapsuły podczas korzystania z elastycznego koszyka nie jest 100% ergonomiczny. Trzeba nim trochę manipulować podczas przypinania, często opiera się o koszyk więc może przenosić drgania na mikrofon albo osłabiać amortyzację. Ale to raczej detale. Zabawie z aplikacją Polar Designer poświęciłem tylko chwilę, ponieważ nie robiłem wówczas jakichś poważnych nagrań była to raczej zabawa, ale pokazująca jakie możliwości można potencjalnie mieć w arsenale posiadając ten mikrofon.

To wszystko za nieco ponad 4000 złotych (a model OC18 za 3000zł). Pozornie nie jest to bardzo atrakcyjna cena – za tyle możemy kupić „sprawdzone” 414. Ale pamiętajmy, że ten mikrofon jest wykonany ręcznie w Wiedniu, czerpie całymi garściami z dziedzictwa AKG i oferuje nam niespotykane możliwości podczas nagrania jak i później na zarejestrowanym materiale, jakich nie oferuje żaden inny mikrofon, nawet C414. Czy klienci obdarzą go zaufaniem i pojawi się w coraz większej liczbie studiów i firm nagłośnieniowych? Czas pokaże. U mnie dostaje 5+ 😉