30-12-2009

Jakub Krzywak

„Kiedyś razem z przyjacielem zaczęliśmy się zastanawiać nad tym co DOKŁADNIE trzeba robić aby wykonywać dany zawód. Jednemu płacimy za to, żeby wywiózł śmieci, innemu za to że pozbywa się naszych wiecznie odrastających włosów czy paznokci, jeszcze inny dłubie w naszych zębach, a jeszcze inny naprawia nam jelito grube…

A czym ja się zajmuję? RUSZAM POWIETRZEM czyli: Wytwarzam Ciśnienia Akustyczne!

To cytat z oficjalnej strony Sławka GUADKY Gładyszewskiego, niezależnego polskiego inżyniera dźwięku, który na codzień współpracuje z topowymi gwiazdami polskiej estrady w zakresie realizacji koncertowo – studyjnej (m.in. Natalia Kukulska, Papa D, Wanda I Banda, Anita Lipnicka & John Porter, Andrzej Piaseczny; wcześniej również: Edyta Górniak, VooVoo, Monika Brodka, Kasia Kowalska, Blog 27, i inni).

Swoją przygodę z dźwiękiem rozpoczął już jako student Politechniki Lubelskiej (wydział elektryczny, specjalność: Inżynierskie Zastosowania Informatyki) w studiu HENDRIX w Lublinie gdzie pod czujnym okiem właścicieli i kolegów realizatorów zgłębiał tajniki zawodu.

Dzisiaj najczęściej można go spotkać gdzieś na krańcu Polski na jakimś koncercie lub u Piotra DZIKIEGO Chancewicza w Media Studio w Warszawie, albo w studiu OKO w Warszawie, oraz jeszcze w kilku innych miejscach gdzie konsoleta jest jednym z głównych elementów wyposażenia.

Cykl redakcyjny poświęcony polskim i zagranicznym realizatorom rozpoczynamy od zapoznania Państwa z sylwetką Sławka GUADKY Gładyszewskiego.

Sławek opowie nam o swoich pierwszych krokach związanych z zawodem, zdradzi kilka sposobów na dobry miks, oraz przedstawi kilka ciekawych informacji związanych z nowymi projektami muzycznymi w którym osobiście uczestniczy.

Wywiad podzieliliśmy na części. Pierwszą część poświeciliśmy na zadaniu Sławkowi kilku pytań związanych z rozpoczęciem kariery zawodowej realizatora dźwięku.

Jakub Krzywak [realizator.pl]

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z profesjonalną realizacją dźwięku?

Sławek GUADKY Gładyszewski [realizator dźwięku]

Kiedy kończyłem szkołę podstawową nawet przez chwilę nie myślałem, że zainteresuję się tym, czym teraz zajmuję się zawodowo. Pewniejsza była w moim przypadku elektronika albo szeroko pojęta informatyka. Pod koniec wspomnianej podstawówki dostałem w nagrodę za wyniki w nauce Commodore 64! Niezły wypas z kartridgem Turbo i magnetofonem. Tak… No i oprócz sterty gier komputerowych jakie natychmiast posiadłem, trafiłem na oprogramowanie zwane tracker’ami. No i tu pierwsze zdziwienie, że można skomponować kawałek bitu i melodii i na dodatek potem to jeszcze raz włączyć np. kolegom i pochwalić się jaki ma się wypasiony komputer 🙂 Lecz to nie był pierwszy moment kiedy pomyślałem o tym, że to jest ciekawe zajęcie.

Jakub Krzywak [realizator.pl]

Jak potoczyły się Twoje dalsze zawodowe losy w związku z tą początkową fascynacją?

Sławek GUADKY Gładyszewski [realizator dźwięku]

Później w szkole średniej (Technikum Łączności w Lublinie, kierunek: Radiotechnika i Telewizja) poznałem fajnych i ciekawych ludzi, którzy grali na różnych instrumentach muzycznych. Jeden kolega zaraził mnie graniem na gitarze elektrycznej. Ja wtedy zwariowałem, widząc i słysząc, że za pomocą jednego scalaczka kilku rezystorków, diód i kondensatorków można było stworzyć „fuza” do gitary, gdzie po podłączeniu do jakiegoś wejścia liniowego np. w radiu, albo w wieży (bo gdzie tam wtedy było myślenie, że trzeba sobie zakupić wzmacniacz gitarowy) usłyszałem dźwięk jak z płyty Metaliki (no prawie, ale i tak to był wtedy wypas).

Przez parę lat „ganialiśmy” z tymi instrumentami po szkole i poza nią, aż w końcu bliżej matury trafiłem do Radio Lublin na praktyki zawodowe. Na początku było smętnie i ponuro, ale po kilku dniach okazało się, że mam dostęp do jakiejś reżyserki radiowej (emisyjno/montażowo/rejestracyjnej) z olbrzymią (jak dla mnie wtedy – amatora) konsoletą radiową firmy FONICA, rackiem jakiś DAT-ów, CD-ków, Allesis Quadraverb… czy coś w tym stylu i kilkoma magnetofonami kasetowymi oraz Mahlaborami taśmowymi.

No i wtedy wpadłem na pomysł, że jak zagram coś na gitarce i usłyszę to przez te efekty na stole i nagram je na taśmę to będzie CZAD! Metodą intuicji (do dziś u mnie jako tako działa) dobrnąłem gdzie podłączyć gitarkę i jak wysłać to na efekt i nagrać! UDAŁO SIĘ!! No to wtedy trzeba było iść dalej – do tego trzeba dograć drugą gitarę 🙂 Więc oczywiście PLAY na jednym magnetofonie – potem PLAY+REC na drugim i oto do mojego podkładu nagrałem drugą gitarkę!!! Zwariowałem! W moich uszach brzmiało to jak najlepsza produkcja na świecie (a nie było to zbyt piękne brzmienie), tylko lekko szumiało… bo wiadomo z taśmy na taśmę i potem na taśmę… ech… „Musi być coś lepszego” pomyślałem i zacząłem powolutku dogrzebywać się do właściwego tematu.

Już następnego dnia zwiedzaliśmy jeden z najlepszych wtedy (’95 rok) obiektów studyjnych mieszczący się w budynku Radio Lublin – STUDIO HENDRIX… No i tu szczęka mi opadła! Olbrzymi stół (Amek HENDRIX), STUDER 24ch magnetofon, ProTools TDM, Lexicon 300, Lexicon 480L, zaadaptowana reżyserka, olbrzymie GENELEC’i  itp… ZWARIOWAŁEM DOSZCZĘTNIE! I nic z tego nie wiedziałem.

Jakub Krzywak [realizator.pl]

To był ten czas kiedy postrzegałeś już swój przyszły zawód serio?

Sławek GUADKY Gładyszewski [realizator dźwięku]

Zanim znalazłem się tutaj znowu… minęło jeszcze kilka lat. Po drodze (w dobie gdzie funkcjonował dopiero ProTools 4 TDM, i Cubase 3 [nie SX]) zacząłem szukać rozwiązania na nagrywanie na komputer lub coś podobnego 🙂

W momencie kiedy rozpoczynałem studia na Politechnice Lubelskiej (wydział elektryczny) zostałem „ubrany” w PC-ta o magicznej cyfrze 350 MHz na procesorze o niewiele mówiącej mi nazwie Pentium II (o ile dobrze pamiętam), 6GB HD(!!!), nagrywarka CD x8(!!!) i drukarkę. Ale najważniejsze było to, że w środku „siedziała” wypasiona karta dźwiękowa MAXI HOME STUDIO i mogła nagrywać w totalnym full-duplexie!!! Szaleństwo się naprawdę zaczęło na całego!

Jakub Krzywak [realizator.pl]

Na jakim oprogamowaniu wtedy się pracowało?

Sławek GUADKY Gładyszewski [realizator dźwięku]

Jedyny soft który dawał sobie radę z midi i audio w jednym czasie (problemy latencyjne – wiadomo!) to był Cakewalk… Ależ się wtedy nauczyłem strasznie dużej ilości brzydkich słów…:) Nie mniej jednak trudności jakie napotykałem, brak internetu, brak wiedzy u kolegów motywowała mnie tak bardzo, że samodzielnie rozwiązywałem wszystkie problemy i faktycznie zacząłem osiągać na tym mizernym poletku swoiste sukcesy… ciągle na skalę superamatorską.

Jakub Krzywak [realizator.pl]

Domyślam się że poznałeś na swojej drodze osoby, które w branży działały już od pewnego czasu?

Sławek GUADKY Gładyszewski [realizator dźwięku]

W pewnym momencie swojego życia na trzecim roku studiów poznałem człowieka, który swoimi koneksjami (bo inaczej – powiedzmy sobie szczerze – nie udałoby się nic) zaproponował mi pomoc w znalezieniu pracy. No i traf chciał, że znał Pana Jurka Janiszewskiego – ówczesnego prezesa Studio Hendrix…

Trafiłem tam jako amator/fascynat. Teraz po tym specyficznym czasie jak patrzę na to z boku – to stwierdzam, że tylko znajomości pozwoliły mi tam wytrwać pierwszy tydzień… i tyle czasu próbowałem poznać ProToolsa 4.6.3 na Macintosh’u G3… Z zadziwiającą łatwością „grzebałem” w tych narzędziach (efekty, kompresory, expandery), a moje tryby w głowie aż furczały od algorytmów, które w większości musiałem sam poukładać: tor audio, kolejność przepływu sygnałów, symetryczny-niesymetryczny, powrót, wysyłka… ech… No i tak się złożyło, że zostałem tam na kilka ładnych lat.

Jakub Krzywak [realizator.pl]

Oprócz pracy studyjnej pracujesz również na codzień z artystami jako realizator koncertowy?

Sławek GUADKY Gładyszewski [realizator dźwięku]

Zgadza się. W późniejszym okresie pojawiła się praca typowo estradowa. Myślę, że dla wielu moich przyjaciół zawodowo zajmujacych się realizacją to normalna kolei rzeczy. Kolega z zaprzyjaźnionej firmy nagłośnieniowej poszukiwał ludzi do pracy (zresztą ten schemat działa w ten sam sposób po dzień dzisiejszy) no i znowu ktoś mnie wskazał. Swoją pracę estradową rozpocząłem od zwijania kabli (będąc już realizatorem studyjnym) i noszenia „paczek”. Dosyć szybko jednak awansowałem.

W 2004 roku, któregoś upalnego dnia, zespół Natalii Kukulskiej przyjechał do Ryk niedaleko Lublina i okazało się, że nie mają realizatora ani FOH ani monitorowego. Miałem tam pojechać i to ogarnąć. Mobilizacja była olbrzymia. Muzycy grający w zespole Natalii Kukulskiej to profesjonaliści, najwyższa półka polskiej estrady muzycznej. Już wcześniej byłem ich wielkim fanem.

Koncert (jak można się domyślić) wypadł bardzo dobrze i zespół poprosił o moje namiary. Później pojawiła się podobna sytuacja z Edytą Górniak. Z Natalią (oraz z kilkoma innymi zespołami) pracuję do dziś nieprzerwanie, po drodze zgłębiając tajniki sztuki realizacji zarówno estradowej jak i studyjnej. Nie mniej jednak – czy ja jestem realizatorem? Nie – raczej fascynatem!