10-11-2020

Jakub Krzywak

Okres od maja do połowy września to okres wytężonej pracy większości firm nagłośnieniowych. To właśnie w tym czasie dzieje się w plenerze najwięcej, a właściciele firm rentalowych realizują najwięcej zleceń. Październik był za to okresem kiedy systemy nagłośnieniowe oraz oświetleniowe wracały do magazynów. Większość z nas czekało na sjestę grudniową czyli okres świąteczny oraz sylwestra. Ten rok jest inny pod każdym względem. Ilość realizacji plenerowych można policzyć na palcach jednej ręki, większość moich branżowych przyjaciół od marca nie koncertowało, a sprzęt stał w case’ach. Dlatego V Festiwal Psalmów Dawidowych w Kolbuszkowej był tak wyjątkowy. Nie tylko ze względu na samą wartość artystyczną i techniczną, ale również dlatego, że się odbył.

„Honorując Sprawiedliwych i Ocalonych”. Pod takim hasłem 3 września odbył się festiwal na którym wystąpili wspaniały artyści: Yoni Rose, Symcha KellerPiotr Bunzler, Mirna Kabbeh, Adeb Chamoun, Kuba Badach, Andrzej Lampert, Basia Gąsienica-Giewont, Stanisław Plewniak, Joanna Słowińska, Katarzyna Liszcz- Starzec, Symcha Keller oraz Dariusz Malejonek. Na scenie zagościła Orkiestra Akademii Beethovenowskiej oraz przy wsparciu Sienna Gospel Choir. Organizatorem festiwalu jest Fundacja im. rodziny Ulmów SOAR, która zadanie produkcji technicznej i realizacji powierzyła firmie TJT Group.

V Festiwal Psalmów Dawidowych w Kolbuszkowej

Kiedy dostałem pierwsze zdjęcia pomyślałem… „Woow, nareszcie coś na poziomie i z rozmachem”. Duży system koncertowy JBL’a, kilka dużych konsolet oraz ogromna ilość zmiksowanych kanałów. Nareszcie jestem w domu 🙂 Oczywiście nie był to klasyczny festiwal. Wprowadzono specjalne środki ostrożności, przy wejściu na scenę mierzona była temperatura, a przed sceną znalazło się „tylko” 1000 krzesełek dla widzów.

Bardzo ciekawie wyglądała cała logistyka, rozplanowanie montaży, strojenie systemu (Łukasz Lis – ukłony), przygotowanie konsolet, omikrofonowanie sceny. Ważnym elementem, oprócz nagłośnienia, były również nagrania za które odpowiedzialny był Patryk Tylza [TJT Group]. Właśnie dlatego rozmieszczenie artystów na scenie oraz ich omikrofonowanie były tak ważne. O specyfice rejestracji oraz samych nagraniach przeczytasz w naszym materiale w którym Patryk opisał cały ten proces.

Festiwal Psalmów Dawidowych – Patryk Tylza o rejestracji koncertów

Pewnie zastanawiasz się ile konsolet w sumie zostało użytych do miksowaniu frontu oraz jak wyglądał system monitorowy? Mnie też bardzo ten aspekt interesował. Dlatego zapytałem o cały proces, wykorzystany setup oraz problematykę samych miksów jedną z osób odpowiedzialnych za dźwięk z ramienia TJT Group. Michał Jantar realizował miksy orkiestry na konsolecie Soundcraft Vi7000, Oskar Tarczyński na zmianę z Patrykiem Tylzą realizowali band, solistów oraz wokale na Vi3000.

Michał był odpowiedzialny za miksy orkiestry

Jakub [Realizator.pl]: Przyznam szczerze, że nie było mnie na miejscu podczas koncertów. Czy to było dla Ciebie i całego zespołu TJT Group wyzwanie zrealizować taką serię koncertów w dobie pandemii?

Michał Jantar [TJT Group]: Żałuj! 😉 Festiwal to wspaniała inicjatywa, służąca promocji zróżnicowanych kultur oraz idei jedności, pokoju i wymiaru głębokiego zrozumienia między światem żydowskim, a chrześcijańskim. Jego organizatorem jest Fundacja im. Rodziny Ulmów SOAR, a najważniejszym celem jest pielęgnowanie pamięci i uhonorowanie pamięci Polaków ratujących Żydów z holokaustu. Prezentują się na nim muzycy reprezentujący różne gatunki muzyczne, ale nierozerwalnie związane, z jego kolejnymi edycjami, są duże, premierowe koncerty oratoryjne łączące współczesną muzykę klasyczną i rozrywkową. Pod tym względem jest to wydarzenie unikatowe i bardzo wartościowe. 

Ale wracając do pytania. Tegoroczna edycja, tak jak cała branża, została bardzo mocno dotknięta przez ograniczenia spowodowane pandemią wirusa COVID-19. Zmianom ulegały zarówno: termin, skład artystyczny jak i lokalizacja. Trzeba zaznaczyć, że pierwotnie miał on się odbywać od 23 marca w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie, w niemal całkowicie odmiennym składzie artystycznym. Następnie przeniesiony został na 2 sierpnia na stadion sportowy w Kolbuszowej, by finalnie odbyć się dopiero 3 września, w tym samym miejscu przy udziale zaledwie 1000 widzów z zachowaniem ówcześnie obowiązujących wytycznych dotyczących dystansu społecznego. Skrócona została też sama forma festiwalu, który zamknął się w jednym koncertowym dniu obejmującym 4 prezentacje. Dlatego „seria koncertów” nie jest może najtrafniejszym określeniem. Wiązało się z ogromnymi wyzwaniami i trudnościami, z którymi borykać musieli się organizatorzy. Ogromne wyrazy uznania należą się więc Fundacji i wszystkim osobom z nią związanym.

Nas ta sytuacja dotknęła w niewielkim stopniu, szczególnie, że zostaliśmy zaangażowani do projektu już po zmianie pierwotnego terminu i składu artystycznego. Oczywiście przesunięcie terminu 2 sierpnia wiązało się z komplikacjami. Decyzja ta musiała zostać podjęta na krótko przed planowaną realizacją w związku z przepisami jakie narzucono. Paradoksalnie jednak, wyłącznie w tych trudnych czasach, możliwe było zorganizowanie tego wydarzenia zaledwie miesiąc później w niemal niezmienionym składzie. Normalnie niemożliwe było by znalezienie wspólnego wolnego terminu tylu artystów oraz osób i firm zaangażowanych w to przedsięwzięcie.

COVID nie odpuszczał jednak do samego końca. Na około 2 tygodnie przed ostatecznym terminem trzeba było znaleźć nową orkiestrę. Niestety jeden z członków orkiestry Primuz zachorował, w związku z czym cała grupa trafiła na kwarantannę. Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy jaką włożyła Orkiestra Akademii Beethovenowskiej i maestro Nikola Kołodziejczyk by przygotować tak wiele materiału w tak krótkim czasie.

Kiedy zobaczyłem zdjęcia z realizacji to powiedziałem „WOOW, taki plener teraz to jest coś!” 🙂 

Niestety. O katastrofie jaka dotyka naszą branżę moglibyśmy rozmawiać godzinami. Festiwal odbył się w czasie, gdy rządzący zdawali się prowadzić swoistą grę pozorów wobec środowisk artystycznych i szeregu branż związanych z kulturą. Wprowadzane rozporządzenia nie zakazywały przecież organizacji koncertów, spektakli czy innych wydarzeń kulturalnych. Publiczny przekaz był taki, że, co prawda z ograniczeniami, które służyć mają wspólnemu bezpieczeństwu, ale grać można. Nie powiem jednak nic odkrywczego, podkreślając, że ekonomicznie większość wydarzeń nie miała sensu, a ich realizacja była zwyczajnie nieopłacalna.

Biorąc na przykład tegoroczny Festiwal Psalmów Dawidowych. Widownia ograniczona odgórnie do 1000 osób po rozmieszczeniu jej z zachowaniem wymaganego dystansu zajęła niemal w całości powierzchnię pełnowymiarowego boiska piłkarskiego. Ostatnie krzesła znajdowały się ponad 100 metrów od sceny. Dla porównania jedna z poprzednich edycji Festiwalu zgromadziła 7000 widzów, którzy zmieścili się na połowie tej przestrzeni. Większa powierzchnia widowni to konieczność zaangażowania znacznie większych środków technicznych. Większy system nagłośnienie frontowego, większe telebimy, etc. Szczęśliwie udało się nam te koszty ograniczyć, dzięki oparciu nagłośnienia frontowego o 12-to elementowe grona główne JBL VTX A12. System ten pozwolił na nagłośnienie tak dużej przestrzeni bez wykorzystania dodatkowych zestawów dogłośnienia odleglejszych sektorów. To nie tylko mniej głośników, ale i mniej konstrukcji i krótszy czas montażu. Grona główne uzupełnione zostały dodatkowymi zestawami rodziny JBL VTX – m.in. Subwoofery G28, front fill z modułów VTX V20. Do zasilania użyliśmy wzmacniaczy Crown iT4x3500HD, a zarządzenie umożliwiało dedykowane oprogramowanie Harman Performance Manager sterujące pracą procesorów DSP wbudowanych w końcówki. 

Mimo wszystko, narzucone ograniczenia to znacznie większe koszty, przy jednocześnie kilkukrotnie mniejszej widowni. Nie potrzeba wiele, żeby zrozumieć, że w realiach komercyjnych to po prostu na siebie nie zarobi. Wydarzenie o którym rozmawiamy nie jest jednak przedsięwzięciem komercyjnym. Dlatego, jako jedno z niewielu, mogło odbyć się w tych trudnych czasach. Stąd też, zapewne, pewne tak duże wrażenie jakie wywarło na Tobie. To, że udało się je zrealizować to wyłączna zasługa ogromnej pracy i determinacji pracowników oraz władz Fundacji im. Rodziny Ulmów SOAR, a także zaangażowaniu społecznemu i hojności sponsorów.

TJT Group był odpowiedzialny za całą produkcję i realizację

Powiedz trochę o logistyce. Jak się przygotowywaliście do realizacji?

Jak wspomniałem, spółka TJT Group, do tej realizacji została zaproszona w marcu bieżącego roku już po pierwszych zawirowaniach jakie dotknęły Organizatorów Festiwalu. Współpracę zaproponował nam Michał Jurkiewicz, któremu zlecono kompozycję oratorium „Psalmy miłości i nadziei”. Oratorium to zostało napisane specjalnie na ten festiwal i było jego finałowym elementem. Z Michałem mamy przyjemność współpracować od lat przy wielu innych Jego projektach. Początkowo nasz udział miał się ograniczać do realizacji dźwięku. Z czasem, na początkowym etapie przygotowań, organizatorzy zdecydowali się powierzyć nam także produkcję techniczną wydarzenia oraz postprodukcję zarejestrowanego materiału, który został udostępniony w sieci. W bardzo bliski sposób współpracowaliśmy z Kompozytorem oraz dyrygentem Oratorium – Nikolą Kołodziejczykiem już od samego początku. 

Po zapoznaniu się z materiałem muzycznym mogliśmy zaproponować zarówno zastosowane rozwiązania techniczne, na potrzeby realizacji dźwięku i odsłuchu na scenie, jak i wspólnie z Maestro opracować plan usadzenia orkiestry i pozostałych muzyków i wykonawców oraz projekt sceny. Orkiestrze daleko było do klasycznego układu na scenie, co podyktowane było dążeniem do zapewnienia jak najlepszej separacji pomiędzy instrumentami na potrzeby, zarówno realizacji na żywo jak i rejestracji całego koncertu. Muszę powiedzieć, że ta współpraca była wzorowa i ogromnie satysfakcjonująca. Nikola, jak mało który dyrygent, rozumie specyfikę warunków orkiestrowego grania z pełnym nagłośnieniem, podszedł do tego etapu z zaangażowaniem i otwartością.

Sama logistyka była dość standardowa. Budowa sceny według przygotowanych projektów zajęła dwa dni. Następnie był dzień montażu techniki, jeden dzień prób, oraz sam dzień koncertowy. Wcześniej wzięliśmy udział też w próbach zespołu z wokalistami i chórem tak by możliwie dobrze poznać materiał i przygotować koncepcję samego miksu.

Narada przed montażem

A zgrany zespół techników to podstawa

Ten festiwal to cztery koncerty jednego wieczoru. Sporo się działo na scenie?

I tak i nie. W finałowym momencie koncertu na scenie było 107 wykonawców! Ilość z pewnością spotykana rzadko. Także działo się ewidentnie dużo. Jednocześnie w całym festiwalu udział wzięło 112 artystów. Skondensowana do jednego dnia forma wydarzenia wymusiła pewne kompromisy. Ze wspomnianych czterech koncertów trzy odbyły się z udziałem orkiestry – w pełnym składzie symfonicznym lub „ograniczonej” do kwintetu smyczkowego i instrumentów dętych drewnianych. Wszystkie one zostały wykonane przez Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej prowadzoną przez wspomnianego Nikolę Kołodziejczyka bądź Stanisława Rybarczyka. We dwóch z nich udział wziął chór Sienna Gospel Choir – w składzie pełnym, 3 głosów, lub sama grupa tenorów chóru. Oprócz tego w koncercie Oratorium oraz z Darkiem Malejonkiem wystąpił 8-ośmio osobowy zespół „rozrywkowy”, tworzący w składzie z Michałem Jurkiewiczem projekt Śrubki. Dodatkowo oczywiście soliści. Dzięki temu, że nie zmieniała się orkiestra, chór ani band, na scenie było jednak wyjątkowo spokojnie. Nie było „przepinek” czy większych zmian w organizacji przestrzennej samej sceny. Pod tym względem, można powiedzieć, realizacja całkiem prosta i wiele się nie działo 😉

Z oczywistych względów widowni trochę zabrakło. Czy to w jakiś sposób jest odczuwalne podczas wykonów poszczególnych artystów oraz samych miksów?

Nie zgodzę się z tym, że zabrakło. Miejsca dostępne w ramach obowiązujących przepisów zostały zapełnione. Pod tym względem widownia nie zawiodła. Oczywiście przynajmniej ja ciągle dziwnie czuję się obserwując tak inną, od tej do której przywykłem, widownię. Nie odpowiem oczywiście za artystów, jak to wpływa na ich energię na scenie. Interakcja pomiędzy wykonawcami, a publiką jest niewątpliwie jednym z elementów „magii”, która towarzyszy koncertom. Na pewno jest inaczej. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby wpływało to jakoś na miks. Zawsze staram się zrobić wszystko co do mnie należy, z tą samą jakością i uwagą, niezależnie czy gramy dla 50 osób w klubie, czy dla 200 tysięcy ludzi na ogromnym festiwalu. Podobnie projektując nagłośnienie, nadrzędnym celem jest dla mnie, żeby tak samo dobrze to grało w ostatnim, jak i w pierwszym rzędzie. Może tyle, że mogliśmy zagrać nieco ciszej…

Wszyscy wiemy, że jesteś specjalistą od strojenia systemów koncertowych. Tym razem głównie miksowałeś?

Tym razem wyłącznie miksowałem orkiestrę. Mówimy o sporym wydarzeniu, gdzie oprócz realizacji TJT Group zajmowało się wszystkimi aspektami produkcji technicznej. To sporo zadań, którymi musieliśmy podołać i na bieżąco koordynować. Przygotowaniem systemu i jego strojeniem zajął się Łukasz Lis – właściciel firmy Master Ton, która dostarczyła sprzęt. Mam do Łukasza pełne zaufanie, używa przecież systemów serii JBL VTX na co dzień i świetnie sobie z tym radzi. Ma też niemałe doświadczenie w realizacji koncertów orkiestrowych. Spokojnie mogłem się więc skupić na mojej robocie. 

Chór, orkiestra, soliści. Mnóstwo artystów do nagłośnienia czyli ogromna ilość kanałów do obsłużenia. W sumie ile to było wlotów?

To trochę zależy w którym miejscu. Na front trafiało ich 140, monitor musiał sobie poradzić z dodatkowymi 10-cioma, natomiast z dodatkowymi ambientami wóz ST1 firmy 120db zarejestrował ich w sumie 160.

Ile konsolet zostało wykorzystanych na FOH’u i jak zostały one spięte w system?

Używaliśmy 3 desek. Realizacja podzielona została z grubsza na: Orkiestrę oraz Band i Wokale. Tak było zarówno na froncie jak i na monitorze. Na froncie wykorzystywaliśmy dwie konsolety Soundcraft Vi7000 oraz Vi3000. Na Vi7000 ja realizowałem orkiestrę, na Vi3000 Oskar Tarczyński oraz Patryk Tylza realizowali band i wokale. Trzecią konsoletą był Midas Pro2, obsługiwany przez Łukasza Lisa, przeznaczony do obsługi konferansjerki i publicystyki. Pełniła ona funkcję konsolety sumującej, wpięta bezpośrednio w końcówki Crown iT4x3500HD po AES/EBU i backupowo po analogu. Do niej wchodził sygnał z Soundcrafta Vi3000, natomiast zmiksowana w stereo „na gotowo”, orkiestra z Vi7000 wpięta była do niego. Wszystkie połączenia realizowaliśmy redundantnie w domenie cyfrowej po AES/EBU. 

Na froncie znalazły się konsolety Soundcraft Vi7000 i Vi3000

Oskar w swoim żywiole 🙂

Pełne skupienie, aby osiągnąć konkretny efekt brzmieniowy

Miałeś jakiś konkretny plan na swój miks?

Przede wszystkim – nie zepsuć 😉 To brzmi banalnie, jednak z doświadczenia współpracy z Michałem Jurkiewiczem, wiedziałem, że jako kompozytor i aranżer wybitnie operuje On możliwościami jakie daje tak duży aparat wykonawczy. Mam na myśli to, że tak duże składy stwarzają pułapkę dla twórcy, w której bardzo łatwo „przeładować” ilość treści (partii) powierzonych ich poszczególnym sekcjom. Nierzadko okazuje się wtedy, że realizator musi wykazać się dużą kreatywnością by zmieścić wszystkie elementy w miksie. Trzeba wtedy decydować o uwydatnieniu jednych elementów kosztem innych. Kompozycje i aranże Michała są jednak bardzo przemyślane także pod tym względem. Żaden instrument nie rywalizuje o swój kawałek pasma z pozostałymi. To bardzo wpływa na komfort i styl miksowania. 

Dzięki temu, że mogliśmy poznać materiał i przemyśleć pewne kwestie wcześniej, wiedziałem czego się spodziewać. Najważniejsze, że orkiestra, choć w składzie bardzo klasycznym, będzie brzmiała mocno współcześnie – rozrywkowo. Zdefiniowaliśmy to między innymi decydując się na bliskie mikrofonowanie każdego instrumentu. Wiedziałem też, że z pewnością wykorzystam sporo możliwości kreacji dynamiki brzmienia, odchodząc od imperatywów towarzyszących nagłośnieniu orkiestry klasycznej. Użyłem też stosunkowo wielu procesorów efektowych. Z tego powodu choćby zdecydowaliśmy o wykorzystaniu Vi7000 na potrzeby orkiestry, a Vi3000 dla pozostałych elementów. Kierował nami w tej decyzji przede wszystkim dostęp do większej ilości emulacji equalizerów dynamicznych BSS DPR901ii, jaką dawała Vi7000 względem Vi3000.

Jak skonfigurowałeś sobie konsoletę, przygotowałeś miksy na warstwach czy ułożyłeś automatykę?

Orkiestrę podzieliłem na podstawowe sekcje – oddzielnie każdą części kwintetu smyczkowego, następnie instrumenty dęte drewniane, dęte blaszane z których wydzieliłem dodatkowe waltornie, oraz sekcję instrumentów perkusyjnych, niezależnie traktowana była harfa. Wszystkie sekcje komutowane były do stereofonicznych szyn grupujących, co pozwalało na dodatkowe zabiegi edycyjne. Jednocześnie w dużym stopniu wykorzystałem grupy VCA.

Soundcarft Vi7000 daje ogromną powierzchnię roboczą, całość zmieściła się więc na zaledwie dwóch warstwach. Bieżącą kontrolę nad proporcją miksu oparłem właśnie na grupach VCA. Jednocześnie w trakcie 1,5 dnia prób udało się przygotować dość rozbudowaną automatykę z wykorzystaniem scen (snapshotów). Automatyka wymagała dokładnego przemyślenia i wykorzystania zarówno funkcji globalnej izolacji poszczególnych parametrów (np. gain) jak i możliwość wybiórczego przywołania parametrów poszczególnych scen z wykorzystaniem możliwości funkcji Scope.

Przy tak dużej realizacji zapewne dużo się dzieje i w czasie miksów pojawiają się chociaż minimalne zmiany w założeniach?

Oczywiście, nawet nie takie minimalne w tym przypadku. Wyobrażenie tego jakich środków użyjesz, czy sama koncepcja miksu, nie wytrzymuje często konfrontacji z efektami jakie realnie dostajesz. Myślę, że najważniejsze w takim przypadku to nie ulec fiksacji i dopuścić możliwość zmiany. Na przykład, założyłem sobie, że mimo nietypowego układu orkiestry na scenie, zachowam w miksie klasyczne rozmieszczenie instrumentów w przestrzeni stereo. Czyli upraszczając, pierwsze skrzypce po lewej, wiolonczele po prawej, itd. W brzmieniu całości z bandem okazało się, że to nie brzmi dobrze więc po pierwszej godzinie próby wywróciłem tę lokalizację do góry nogami. Znacznie bardziej też skompresowałem dynamicznie brzmienie orkiestry niż pierwotnie zakładałem. Nadało to jeszcze bardziej współczesny, rozrywkowy charakter całości.

Z drugiej strony, jak wspomniałem nasz udział w tym projekcie rozpoczął się od zaproszenia do realizacji Oratorium „Psalmy Miłości i Nadziei”. Przygotowania skupiały się też na tym koncercie, także próby na miejscu rozpoczęliśmy od tego materiału. Gdy przeszliśmy do prób kolejnych koncertów z udziałem orkiestry, musiałem szybko wrócić do składania jej brzmienia od początku. Ich charakter był zdecydowanie klasyczny, a orkiestra pod batutą drugiego z dyrygentów, Pana Stanisława Rybarczyka, także pokazała zupełnie inne spektrum brzmienia. Tu wróciłem do klasycznego rozłożenia instrumentów w przestrzeni, znacznie ograniczyłem ingerencję w dynamikę brzmienia, zmieniło się wszystko. Charakter tych koncertów był zupełnie odmienny.

Kiedy miksuje dwóch realizatorów to często są to dwie różne perspektywy tego co chcemy osiągnąć. Jak z Oskarem do tego podeszliście?

Haha! Tak, znamy to wszyscy, gdzie dwóch realizatorów tam prędzej czy później musi paść, sakramentalne „Wiesz, ja bym to zrobił inaczej”. Zaskoczę Cię jednak. Nasze wspólne doświadczenia z Oskarem i Patrykiem doprowadziły nas do zgodnego wniosku, że nie warto dyskutować o elementach subiektywnych, jeżeli chodzi o koncepcję miksu. W ramach małej dygresji przytoczę Ci moment, który do tego doprowadził. Nie wiem czy pamiętasz premierę systemu JBL VTX A12, która odbyła się w 2017 roku w Katowicach. Okazja do zapoznania się z flagowymi konstrukcjami czołowych producentów, zawsze przyciąga sporą grupę speców z branży. Nie inaczej było na tym spotkaniu, zorganizowanym z inicjatywy ESS-Audio, polskiego dystrybutora tej marki. Wszyscy trzej braliśmy udział w przygotowaniu i realizacji tego wydarzenia. Aby pokazać możliwości systemu w praktyce, prezentacja obejmowała krótki koncert zaproszonego na tę okoliczność zespołu. Podczas przygotowań i prób naturalnie pojawił się dylemat: kto ma miksować band? Nikt się specjalnie nie wyrywał. Na prezentację taką przyjeżdża zawsze duża grupa uznanych realizatorów, a nikt jak realizator nie lubi sobie poszydzić z kolegi po fachu. Zdecydowaliśmy wtedy zrobić eksperyment, w ramach którego na próbę każdy z nas trzech oraz Kuba Grabiec, który także był z nami, zmiksuje na szybko ten band, który na scenie grał „na okrągło” wybrany numer. Każdy miał swoje 15 minut, następnie przystąpiliśmy do ślepych odsłuchów. Niezależny operator przywoływał losowo nasze sceny, a po odsłuchu wspólnie mieliśmy zdecydować. Co się okazało? Przede wszystkim każdy z tych miksów był kompletnie inny, po drugie o żadnym nie można było powiedzieć, że był zły. Co najciekawsze, gdy przyszło do próby wyboru zwycięzcy, okazało się, że żaden z nas nie sklasyfikował własnego miksu na pierwszym miejscu. Przyznasz, całkiem pouczające.

Wracając do tematu. W tym przypadku zdanie decydujące miał Oskar, ponieważ najdłużej współpracuje on z Kompozytorem Oratorium. Nad wieloma elementami pracowaliśmy wspólnie, ale w ramach stricte merytorycznych uwag. Oczywiście, nieraz nas kusi o uwagę typu: „Dałbyś więcej gitary”. Aby tego uniknąć podczas prób na bieżąco konsultowaliśmy to z Michałem Jurkiewiczem. Jako twórca wiedział przecież jak chce, żeby to brzmiało. To była bardzo komfortowa sytuacja.

Wcześniej rozmawiałem z Patrykiem na temat rejestracji. Wspominał, że wspólnie dobieraliście setup mikrofonowy. Jak to wyglądało w praktyce?

Niemały udział w tej decyzji miał też Szczepan Buzun, który odpowiadał za koncepcję miksów monitorowych, które realizował razem z Krzysztofem Kuźbikiem . Niestety nie było okazji na preprodukcyjną próbę całego wydarzenia, gdzie byśmy mogli coś potestować. Ograniczyliśmy się zatem do klasycznej dyskusji na bazie doświadczeń uwzględniając potrzeby zarówno miksu live jak i nagrania i szukając możliwie dobrego kompromisu. Finalnie skończyło się to na potężnej liczbie mikrofonów ATM350, niemałej ilość KM184, wiaderku SM58 oraz Beta58 uzupełnionych o kilka DPA, MD421, C414 i dość klasyczny zestaw live’owy do perkusji.

Systemy bezprzewodowe opierały się o konkretne rozwiązania, marki i modele

Jak już wspomniałeś o systemie monitorowym to powiedz coś więcej… Ilość torów monitorowych pewnie też była całkiem duża?

Powiem szczerze, że trudno mi prosto podsumować tę ilość. Wykorzystaliśmy zarówno zestawy IEM, przewodowe wzmacniacze słuchawkowe, monitory podłogowe jak i spory zestaw mikserów personalnych. W sumie użyto 16 zestawów IEM Sennheisera z 24-oma odbiornikami, 6 monitorów podłogowych VTX M20, 2 zestawy VTX F12, 60 wzmacniaczy słuchawkowych i 12 mikserków A&H ME1. Miksy, podmiksy, directy + szereg grup wymienianych pomiędzy oboma mikserami monitorowymi. Dość powiedzieć, że ze 128 szyn miksujących, które w sumie oferowały deski monitorowe, chłopakom zostało po próbach może z 5 niewykorzystanych. Na scenę trafiało ich około 80-ciu.

Przejdźmy w takim razie do konsolet monitorowych.

Użyliśmy dwóch mikserów A&H serii dLive – Mixracków DM64 oraz CDM64, odpowiednio pod kontrolą sterowników S7000 i C3500 oraz dodatkowy modułów wejść DX. Nie wyobrażam sobie realizacji koncertu wymagającego tak dużej liczby obsługiwanych kanałów z jednej deski. Abstrahując od tego, że istnieje bardzo niewiele konstrukcji umożliwiających miks tej ilości kanałów to czysto fizycznie nie sposób by jeden realizator zrealizował 80 miksów dla 112 muzyków, nie mając na to powiedzmy tygodnia całościowych prób.

Podobnie jak na froncie, miksery podzielono funkcjonalnie na ten dla orkiestry oraz niezależnie dla zespołu, solistów i wokalistów. Dodatkowo przyjmowały one szereg sygnałów komunikacyjnych czy choćby klik oraz komunikaty pochodzące z odtwarzacza „loopów”. Oczywiście wymagało to dwukierunkowej wymiany szeregu zmiksowanych grup instrumentów pomiędzy nimi, co zrealizowano wykorzystując ich natywny protoków GigaAce. Miksery zapewniały też szereg sygnałów na potrzeby systemu odsłuchu personalnego ME1. Tylko w ten sposób każdy z muzyków mógł mieć zapewniony komfortowy odsłuch. Ciekawostką było wykorzystanie sterownika IP8 kompatybilnego z systemem dLive, dzięki któremu dyrygent orkiestry mógł kierować swoje komunikaty z mikrofonu TB do określonych grup muzyków oraz techniki.

System monitorowy również był rozbudowany

Na koniec muszę o to zapytać… co byś poprawił? 🙂

Jedyne co sprawiło nam finalnie problem to znaczna ilość przesłuchów w mikrofonach instrumentów dętych drewnianych. Pierwotnie chcieliśmy by scena była trochę większa i proponowaliśmy nieco inne ustawienie orkiestry na scenie. Ze względów finansowych musieliśmy tę scenę trochę zmniejszyć przez co borykaliśmy się nieco z przesłuchami pochodzącymi z monitorów podłogowych i zestawu perkusyjnego w tych mikrofonach. Dążąc do ideału poszukałbym bardziej optymalnego ustawienia i/lub szukał innych typów mikrofonów tam zastosowanych. Jednak biorąc pod uwagę wszystkie trudności o których rozmawialiśmy uważam, że wyszło to niemal perfekcyjnie.

Dzięki!

Dzięki.

Bo najważniejszy jest zespół!

Więcej zdjęć znajdziesz w naszej galerii:

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia

Fot. Marcin Maj / Fotografia