26-04-2017

Kris Kurowski

Mikrofon to najważniejszy, zaraz po źródle dźwięku, element toru sygnału audio na koncercie. Dzisiaj do dyspozycji mamy tyle marek i modeli do wyboru, że każdy głos czy instrument znajdzie odpowiedni dla siebie typ. W technologii budowy tych przetworników nie było zbyt wielu rewolucji przez ostatnie kilka lat i każda osoba pracująca z dźwiękiem zdążyła poznać swoje bardziej lub mniej lubiane modele. Co w takim razie zrobić kiedy jeden z wiodących producentów czyli marka Electro-Voice, wprowadza do sprzedaży nową serię mikrofonów zastępując znaną i lubianą w branży serię N/Dym? Trzeba je oczywiście przetestować osobiście i dzięki uprzejmości dystrybutora – firmy Audio Plus Sp. z o.o. właśnie tak się stało:)

W ten oto sposób do mojej pracowni dotarł set mikrofonów instrumentalnych z prośbą o sprawdzenie każdego z mikrofonów w boju.

Miałem w przeszłości wiele okazji korzystania z kilku modeli poprzedniej serii N/Dym i tym bardziej byłem zainteresowany przetestowaniem nowej edycji. Pierwsze wrażenie po rozpakowaniu? Solidność i jakość wykonania. Wszystkie modele „w dotyku” przypominają bardziej sprzęt militarny albo narzędzia klasy heavy duty niż mikrofony. Ten fakt kontrastuje z moim wspomnieniem odpowiedników z poprzedniej serii, które wyglądały na delikatne i rzeczywiście zdarzały im się mechaniczne usterki w newralgicznych miejscach po czasie intensywnego koncertowania. Najwidoczniej producent wyciągnął wnioski i tym razem zastosowano o wiele lepsze materiały i rozwiązania technologiczne do produkcji korpusów.

Warto wspomnieć, że w momencie wprowadzenia linii N/Dym w latach 80′ zastosowanie magnesu neodymowego w kapsule mikrofonu było czymś nowatorskim. Dziś jest to juz standard i daje niewiele pola do popisu marketingowcom. Czym w takim razie nowe modele różnią się od starej serii? Warunki bojowe czyli test praktyczny to koncerty z dwoma zupełnie różnymi składami. Pierwszy to alternatywny pop z jazzową perkusją, a drugi to techniczny metal z… perkusją bardziej do metalu.

Electro-Voice ND68 

Jego typowe zastosowanie to bęben centralny albo „stopa” perkusji i w tej roli został przetestowany. Model ten na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym i jest bardzo podobny do swojego poprzednika N/D868, ale na tym podobieństwa się kończą. N/D868 uważałem za „nudny” mikrofon i do ND68 podchodziłem bez entuzjazmu. Koncert muzyki lekkiej jak i metalowy potwierdziły, że nowa linia to nie tylko lifting wizualny, ale też inny charakter brzmienia. Stopa 18″ zabrzmiała bardzo naturalnie, organicznie. Nie było walki z „mułem” ani innej potrzeby charakteryzacji na tym kanale. Stopa 22″ w metalu z ekstremalnym EQ zachowała się lepiej niż popularny w tym rodzaju muzyki model, którego używam w tym zespole na co dzień. Bardzo dobry atak i brak problemu z niskim środkiem oraz dołem częstotliwości sprawia, że jest to mikrofon bardzo uniwersalny. Nagranie z koncertu potwierdziło też, że mniejsza wrażliwość na przesłuchy, którą chwali się producent to fakt.

Electro-Voice ND44

Mikrofon „do tomów” oraz innych instrumentów perkusyjnych. Tutaj zaczynają się nowości ponieważ mikrofon posiada „łamaną” konstrukcję co daje o wiele większe możliwości pozycjonowania niż prawie wszystkie popularne „klipsy” dostępne na rynku. To jest duży plus kiedy pracujemy w ciasnych warunkach gęsto zabudowanej perkusji lub chcemy umiejscowić kapsułę mikrofonu w konkretnej pozycji. Niski profil samego mikrofonu i gniazdo XLR umieszczone „w dół”, a nie „w górę” dodatkowo nam w tym pomaga. Sam plastikowy uchwyt jest na tyle zgrabny i elastyczny, że poradzi sobie z większością popularnych obręczy i systemów mocowań bębnów. Wszyscy znamy sytuację kiedy dany klips nie jest kompatybilny z niektórymi bębnami. Na werblu w lżejszej muzyce ND44 wydobył wszystkie możliwe detale, szczególnie podczas gry miotełkami, bez potrzeby zbytniej korekcji. W mocniejszej stylistyce zachowywał się jeszcze lepiej, również minimalna korekcja i nie było problemu z najmocniejszymi uderzeniami przy których inne mikrofony tracą część swojego pasma. Na kotłach tak samo – zestaw jazzowy zabrzmiał naturalnie, miękko i ciepło z minimalną korekcją. W metalu za to agresywnie, z solidnym atakiem i głębokim dołem.

Electro-Voice ND46

Duży mikrofon, który kryje w sobie odpowiednio większą membranę. Jego budowa przypomina „jajko” czyli starszy model N/D468 ale na tym skojarzenia się kończą. Nowością jest tutaj patent zmiany kąta mikrofonu względem uchwytu. Za pomocą przycisku uwalniamy mechanizm i możemy dowolnie ustawić pozycję, w której mikrofon pozostaje po zwolnieniu guzika. Odbywa się to bez narzędzi i można zrobić to przy użyciu jednej ręki. Postanowiłem sprawdzić go na kotle stojącym w jazzowej perkusji oraz na piecach gitarowych u metalowców. W lżejszej muzyce sprawdził się świetnie, odwzorował miękkość brzmienia bębna bez problemu z niskim środkiem, a przy bardziej dynamicznym graniu odpowiednio przetwarzał atak i niskie częstotliwości. Zaskoczeniem były piece gitarowe. Z jednego ND46 uzyskałem efekt, do którego zazwyczaj potrzebne są dwa mikrofony aby odwzorować „mięso” czyli niski środek oraz czytelność, klarowność i dynamikę. Odpowiednio umiejscowiony ND46 poradził sobie rewelacyjnie przywołując skojarzenia z mikrofonem pojemnościowym w studio. Przy praktycznie minimalnej korekcji ośmiostrunowe gitary brzmiały ciężko i selektywnie.

Electro-Voice ND66

Z daleka typowy „paluszek” – mało-membranowa pojemność. Konstrukcja jednak bardziej nowatorska z opcją „łamania” za pomocą przycisku. Nawet jeśli nie mamy problemu z umiejscowieniem to złamanie go daje ładny efekt estetyczny. Wyposażony jest w dwa zagłębione w korpus przełączniki – tłumik -10 i -20 dB oraz filtr dolnozaporowy z pozycją 75 i 150 Hz. Jako overhead perkusji sprawdził się dobrze przy dalekim oraz bliskim mikrofonowaniu. Naturalne, organiczne i bogate brzmienie to określenia, które przychodzą mi do głowy wspominając koncerty i odtwarzając nagrania. Nie są zbyt jasne, niczego brzydkiego w środkowym paśmie też nie zauważyłem. Jako eksperyment doświadczalny postanowiłem podmienić znany mikrofon z gęsią szyjką na wiolonczeli na ND66 w tej samej pozycji i wtedy dopiero wyszło zdziwienie. Usłyszałem coś, co skojarzyło mi się z filharmonią albo produkcją muzyki filmowej. Barwne i bogate.

Wniosek tego testu jest taki, że gdybym miał dobierać nowy zestaw mikrofonów instrumentalnych dla zespołu to nowa seria ND byłaby moim faworytem. Mimo, że seria ND jest dedykowana do realizacji live, to ich charakter bardziej kojarzy mi się z mikrofonami studyjnymi i pod wieloma względami przewyższa jakością wiele podobnych popularnych modeli. Świadczy o tym również cena, nieco wyższa niż za klasyczne odpowiedniki innych marek.

Zalety:

  • solidne wykonanie,
  • nowoczesne brzmienie, atak, dynamika,
  • system mocowania i „łamana” konstrukcja.

Wady:

  • nie stwierdzono w trakcie testu 🙂

|

| A | A