09-02-2018

Michał Mika

Kilka miesięcy temu, Soundcraft, jeden z największych producentów na rynku Pro Audio postanowił poszerzyć swoją ofertę mikserów cyfrowych o nową pozycję. We wrześniu ubiegłego roku miała miejsce premiera Vi1000, kompaktowej deski, która powiększyła dobrze nam wszystkim znaną serię flagowych mikserów od Soundrafta.

Dzięki uprzejmości firmy ESS Audio, która jest dystrybutorem marki Soundcraft w Polsce, miałem możliwość przetestowania najnowszej, a także najmniejszej z całej serii, konsolety cyfrowej Soundcraft Vi1000.

Na pierwszy rzut oka to po prostu mniejsze Vi, ale jest to opinia zdecydowanie na plus. Poza zmniejszoną ilością ekranów i tłumików (2 ekrany i łącznie 20 faderów) możemy zauważyć dokładnie tę samą, bardzo wysoką jakość wykonania. System Vistonics II, podświetlenie FaderGlow, oraz bardzo podobny układ klawiszy i encoderów to elementy doskonale znane każdemu kto choć przez moment miał do czynienia z pozostałymi przedstawicielami serii. Mikser wydaje się być naprawdę kompaktowy szczególnie na tle większych braci. Nawet waga jest bardzo przystępna – to tylko 25 kg (oczywiście bez case’a). Ale niech nie zmyli Was niewielki gabaryt tego miksera.

Deska ta jeśli chodzi o processing niczym nie odbiega od Vi2000 i Vi3000. Tu także możemy przetwarzać, aż 96 kanałów wejściowych, oraz mamy do dyspozycji 24 szyny mono/stereo, co w obecnych czasach już nikogo nie dziwi, choć nadal nie każdy mikser w tych wymiarach i przedziale cenowym jest w stanie “ogarnąć” taką ilość przelotów. Można pomyśleć po co nam tak wielka ilość kanałów? Ale przecież coraz częściej miksujemy orkiestry symfoniczne, projekty muzyczne wymagające omikrofonowania bardzo dużej ilości instrumentów czy spektakle teatralne z udziałem wielu aktorów. I w tym momencie warto wspomnieć, że przy wielu otwartych jednocześnie mikrofonach z pomocą przyjdzie nam nieoceniony vMIX Atomixing czyli system, który otwiera kanał mikrofonu właśnie używanego przez mówcę natomiast zamyka nieużywane mikrofony. Brzmi to bardzo prosto, ale pracuje nad tym zadaniem dość skomplikowany algorytm żywcem wyciągnięty z bliźniaczej aczkolwiek droższej broadcastowej konstrukcji tego samego koncernu. Jako, że pracuje dość często przy realizacjach telewizyjnych to bardzo cenię sobie to rozwiązanie i uważam je za wielkie ułatwienie w tego typu produkcjach.

Również przy realizacji monitorowej coraz częściej 8, 10 czy nawet 16 auxów to zdecydowanie za mało. W dobie odsłuchów dousznych zapotrzebowanie na ilość szyn wyjściowych gwałtownie rośnie, szczególnie kiedy używamy wysyłek w trybie stereo. Tu wielkim atutem serii Vi okazuje się możliwość przełączenia szyn z trybu mono do stereo bez dwukrotnego zmniejszenia ilości dostępnych szyn. Bez problemu zmiksujemy “ucho” stereo dla nawet 24 artystów na scenie. I tutaj dopiero dużo droższe konstrukcje konkurencyjnych producentów są w stanie pobić ten wynik.

Kolejnym atutem, zresztą całej serii, są wbudowane efekty marki Lexicon. Do dyspozycji mamy 4 sloty, które możemy zapełnić sporą ilością doskonale brzmiących pogłosów, dealey’ami oraz kilkoma bardziej efekciarskimi procesorami. Lexicon jest klasą samą w sobie i chyba nie wiele więcej można tu napisać gdyż będą to tylko i wyłącznie kolejne słowa zachwytu.

Ale to nie koniec jeśli chodzi o dostępne procesory. Tu kolejna powtórka z pozostałych członków serii. Producent oddaje nam do zainsertowania 8 instancji dynamicznego korektora BSS DPR901, narzędzia tak bardzo przydatnego, że w zasadzie nie wyobrażam sobie już pracy bez takowego. Korektor, który działa tylko wtedy kiedy trzeba to często wybawienie w pracy z trudnymi wokalami, wystającymi tylko w głośniejszych partiach rejestrami lub innymi trudnymi do naprawienia tradycyjnym EQ sytuacjami.

Z ciekawych funkcji warto jeszcze wspomnieć o możliwości kontroli wprost ze stołu systemów bezprzewodowych Shure ULXD i QLXD, Sennheiser 6000, oraz AKG WMS i DMS. Jesteśmy w stanie sprawdzić poziom baterii, sygnału RF, oraz parę innych parametrów pracy.

Bogaty wachlarz fizycznych wejść i wyjść daje wiele możliwości połączeń nie tylko z systemami tej samej marki. Na plecach miksera znajdziemy 16 wejść mikrofonowo-liniowych, 16 wyjść o poziomie liniowym, po 2 złącza sygnału AES/EBU, bardzo przydatne w wielu sytuacjach złącze DANTE, oraz klasyczne MADI w wersji optycznej. Aby rozszerzyć pulę I/O możemy wykorzystać 4 pojedyncze lub 2 podwójne sloty D21m, które pozwolą nam na podłączenie do miksera dodatkowych stageboxów lub opcjonalnych kart rozszerzeń takich jak karty MADI na Cat5/RJ45, MADI optyczne, DANTE,BLU LINK, EtherSound, AES/EBU 8×8, Dolby E Card, a także wejścia analogowe, wyjścia analogowe, wejścia mikrofonowe i  karty GPIO.

Obsługa miksera jest, jak w każdym stole serii Vi, do bólu prosta i łatwa. Nadal kierujemy się zasadą, że wszystko co jest niezbędne do podstawowych zadań znajdziemy na wierzchu. Struktura kanału jest w zasadzie taka sama jak w mikserach analogowych, a każdy nawet najbardziej zatwardziały wyznawca analogowej filozofii odnajdzie się tutaj w przeciągu kilku chwil.

Sekcja wejść/wyjść konsolety

Bardzo ciekawą, aczkolwiek nie nową funkcją, jest możliwość rozszerzenie ilości channel stripów wejściowych na sekcję gdzie standardowo znajdują się kanały wyjściowe. Możemy to zrobić niejako na dwa sposoby. Pierwszy manualny: korzystamy z warstw USER i wrzucamy do nich kanały wejściowe. Sposób drugi dla leniwych: możemy tę sytuację wywołać jako showfile, który znajdziemy w sekcji show startowych przygotowanych przez producenta. Dostępność 16 tłumików z kanałami wejściowymi bardzo przydaje się w trakcie miksowania monitorów. W takim przypadku wysyłkę do której chcemy wysłać dany sygnał wybieramy przez naciśnięcie solo nie pod tłumikiem, ale na ekranie oczywiście pamiętając o wciśniętym przycisku “Follow Output Solo”.

Podsumowując. Po kilku dniach z Vi1000 myślę, że byłbym w stanie się z nim zaprzyjaźnić. Jak każde Vi jest bardzo przystępne dla nowego użytkownika, nie trzeba spędzić wielu godzin na nauce tzw. workflow, a efekty brzmieniowe, które można na nim osiągnąć są bardziej niż zadowalające. Moim zdaniem jest to świetne rozwiązanie na podróżowanie z bandem, szczególnie w naszych polskich warunkach, kiedy jesteśmy zmuszani oszczędzać miejsce w transporcie, a także oszczędzać nasze i tak już mocno sfatygowane kręgosłupy. Dzięki Vmix świetnie sprawdzi się podczas realizacji konferencji czy sympozjów, gdzie zazwyczaj używamy wielu mikrofonów naraz, a miejsce jest również nie bez znaczenia.