09-08-2019

Rafał Szumny

Tym razem badam mikser SSL SiX. To „małe coś” obiecuje być „wycinkiem” z dużych konsol tej firmy i oferować ich jakość i niezawodność. Zaraz się przekonamy.

Pierwsze wrażenie

Po otwarciu pudełka (którego design mocno nawiązuje do pewnej komputerowej firmy na A 🙂 znajdujemy mały mikser. Mały jak te znanych marek po „5 stówek” albo te chińskie po „2 stówki”. W takim razie trzeba sprawdzić czym ten mikser powala przeciwnika przez fakt, że jest droższy o jedno zero. 

Na pewno waga – urządzenie jest relatywnie ciężkie, solidne, sztywne, a przecież do zasilacz jest zewnętrzny! Na pewno możliwościami – jeden rzut oka na panel i widać, że mikser sporo się różni od typowego. Niektóre sekcje są uboższe (i dlaczego?), a niektóre zaskakująco rozbudowane. A co się okaże po włączeniu? Zabija jakością dźwięku!

W takim razie po kolei…

Nazwa miksera sugeruje, że ma on 6 kanałów. I to prawda – dwa mono mikrofonowo/liniowo/instrumentalne, oraz dwa stereofoniczne liniowe. Ale to nie wszystko – są też dwa stereofoniczne wejścia EXT. Co prawda nie mają żadnej regulacji, ale możemy je routować w kilka miejsc.

Kanał mikrofonowo-instrumentalny posiada gniazda XLR oraz jack, przełącznik Line oraz Hi-Z, włącznik zasilania Phantom oraz filtr HPF. Poniżej gałka Gain z zakresem do +72 gdzie wybierają się tylko rasowe preampy (producent podkreśla poprzez nazwę SuperAnalogue, że design jest wzięty z jego flagowych konsolet). Obok jednogałkowy kompresor – można go tylko włączyć i wyregulować Treshold – reszta w automacie (regulowany sygnałem wejścia). Następnie EQ które też wydawałoby się ubogie – dwa pasma przełączane z charakterystyki półkowej (Shelf) do dzwonkowej (Bell) i tyle – żadnej regulacji częstotliwości o dobroci nie wspominając. Na marginesie dodam, że SSL informuje, iż jest to design oparty na tym z dużych konsolet 4000G. EQ możemy bypasować przyciskiem tak jak większość rzeczy w tym mikserze czyli inserty czy wysyłki.

Kanały nie mają wysyłek na typowe szyny AUX tylko na dwie stereofoniczne ST CUE z niezależną regulacją panoramy. Druga z nich posiada przycisk ALT którym na jej wejście możemy podać sygnał zewnętrzny z osobnego wejścia. Poniżej znajdziemy 100 milimetrowy suwak tłumika (pracuje zawodowo – płynnie) ze skalą do +10. Obok niego 8-segmentowy pomiar sygnału, przycisk Insert, Mute i PFL. Mikser posiada dwie szyny miksujące A i B – jak na studyjną maszynę przystało – więc sygnał standardowo jest kierowany do szyny A, a przycisk Mute przełącza go do B.

Kanały liniowe stereo już nie są takie bogate. Pod wejściami Jack znajdziemy pokrętła Trim, wysyłki do szyn ST CUE, ale już bez niezależnej regulacji balansu, gałkę głównego balansu, tłumik, Mute i PFL. Natomiast ciekawie dzieje się w sekcji monitor miksera. Poczynając od +48 zasilanego wejścia Talkback (niespotykane w tym rozmiarze mikserów – ale pisałem wyżej – zwierze studyjne) z – UWAGA – włączanym kompresorem LMC. Kto nie wie co to jest polecam poczytać jakie dodatkowe zastosowanie miał i dlaczego doczekał się nawet wersji plug-inowej. Zaraz pod nim G-series Buss Comp. Z czym innym się kojarzy marka SSL jeśli nie z jej flagowym buss kompresorem. Tutaj w wersji „biednej” bo jest tylko Treshold i Make-up, ale to jednak to samo serce bije w środku.

Niżej część odpowiadająca za „auxy”. Tutaj opisana jako F/Back (Foldback). Nie wiem czemu nie ST Cue jak na wysyłkach. Możemy wybrać tryb PRE/POST, wysłać do nich sygnał z wejść EXT 1 lub 2, pogadać przez Talkback albo dopasować ich głośność. 

Jak na urządzenie do studia przystało możemy sporo dźwięków monitorować: co nam wchodzi na wejścia EXT, co wychodzi z ST CUE, co na szyne A (main), a co na szyne B. Te wszystkie tory mają swoją niezależną regulację głośności do monitora oraz włączniki. Co ciekawe zestawów monitorów możemy mieć dwa (przycisk ALT np. przekieruje nam dźwięk do małych monitorków bliskiego pola), a dźwięk możemy zmonofonizować (MONO) albo przyciszyć skokowo (DIM) na przykład na czas rozmowy z muzykiem, odebrania telefonu albo kontroli proporcji na niskiej głośności. Monitory możemy też całkiem wyciszyć (CUT). Dla niewtajemniczonych uzasadnię po co jest aż tyle opcji – kiedy nieco większym pokrętłem głośności monitora ustawimy sobie żądaną głośność pracy i chcemy ją zachować przynajmniej na czas trwania sesji jako punkt odniesienia to możliwość dimowania lub mutowania monitorów jest bardzo pożyteczna.

„Na końcu” znajduje się sekcja main czyli 100 milimetrowy suwak, włącznik insertu oraz 3 przyciski routujące do sumy wejścia EXT oraz jedną szynę ST CUE.

Praktyka

A teraz wrażenia z użytkowania. Czy to jest PRAWDZIWY SSL? Grzeje się jak prawdziwy 😉 Już po chwili nad panelem czujemy unoszące się gorące powietrze. Pokrętła, przełączniki, fadery działają jak w prawdziwym. Cicho, płynnie, pewnie. Opcji routingu – sporo. Nie będę się rozpisywał co tu można wykminić. Poczynając od kompresji równoległej, przez sumowanie większej ilości kanałów używając dodatkowych wejść i szyn pośrednich.

Możliwości routowania sygnałów można znaleźć TUTAJ

Jakość brzmienia? Najprościej przez porównanie. Do kanału mikrofonowego przypiąłem najpierw Shure SM7B i Neumanna U87Ai, a następnie wydałem trochę dźwięków. Ten pierwszy mikrofon bardzo szybko odsyła do domu słabe preampy bo wymaga sporego wzmocnienia, a zawodnicy z 5 ligi albo nie mają takiej skali albo tragicznie szumią w tym zakresie. Ten drugi to światowy standard, klasyk do którego można robić porównania. Następnie taki sam test przeprowadziłem na preampach SSL VHD Pre, Neve 1073DPX oraz API 512c.

Zdjęcie producenta

Zdjęcie producenta

Zdjęcie producenta

Zdjęcie producenta

SSL twierdzi, że zamontował w SiXie preamp SuperAnalogue pochodzący z dużych konsoli. Niestety nie mam możliwości porównania bezpośredniego, ale SSL VHD Pre wystarczyło. O ile na dynamicznym mikrofonie sygnał był bardzo podobny to na U87 VHD Pre zostało odrobinkę w tyle jak chodzi o klarowność. Oczywiście brzmienie preampów to kwestia subiektywna i temat bez dna dlatego też nie napisze nic na temat różnic pomiędzy SSLami, Nevami i API. A użyłem ich aby powstała pewnego rodzaju grupa porównawcza w której SSL SiX mocno się trzyma. Przy wysoko wykręconym gainie, suwakach wypchniętych na +10 i poodpalanych wysyłkach (żeby zabrudzić trochę tor audio) odstęp od szumu i brak zniekształceń – świat!

Ubogie EQ i kompresory? Inżynierowie w SSL’u mieli zdaje się trudne zadanie bo raz trzeba zmieścić się w zakresie cenowym, dwa na małej powierzchni urządzenia, a trzy zastanowić się dla kogo jest ten mikser. Dla kogo? Dla muzyków i producentów przede wszystkim. I oni potrzebują narzędzi prostych i wszechstronnych,  a nie zawsze są inżynierami. Mogę spokojnie napisać, że zadanie wykonane bo bawiąc się tym mikserem niezobowiązująco nawet się nie zastanawiałem jak to działa. Więcej góry, mniej dołu, wyciąć „siarę albo bułę”, skompresować? Proszę bardzo – jednym ruchem. Wszystkie częstotliwości, ataki i ratia zostały dopasowane tak, że działają jak automat w dobrej lustrzance. Nie przeszkadzają w pracy twórczej. I o to przede wszystkim chodzi w tym mikserze. Żeby zabrać wycinek profesjonalnego studia do domu. Żeby songwriter mógł przypiąć mikrofon, gitarę, syntezator, odtwarzacz referencyjnej muzyki i kilka drobiazgów i tworzył muzykę zamiast czytać instrukcje, optymalizować parametry outboardu i walczyć z toną elektroniki. A to wszystko w super jakości, której w dziedzinie mikserów chyba nikt nie zaproponował do tej pory jednostkom.

Przy okazji chciałbym rozwiać stwierdzenie: „fajny, ale za drogi”, z którym się spotkałem. Otóż w kompaktowej, znakomicie wykonanej obudowie mamy do dyspozycji 2 preampy SSL SuperAnalogue, 2 equalizery, 2 kompresory, Bus Compressor, Listen Mic Compressor, rozbudowaną sekcję monitoringu oraz 12 kanałowy sumator. Biorąc pod uwagę, że chcielibyśmy zakupić każdą z powyższych pozycji na rynku wtórnym jako oddzielne urządzenie klasy podobnej do omawianego „wariata”  to już przy punkcie 2 przekroczylibyśmy cenę SSL SIX, która jest genialna.

Elton John, Phil Collins, Michael Jackson, George Michael, Prince, Madonna… i tak można by wymieniać artystów, których albumy zostały nagrane lub zmiksowane na konsoletach Solid State Logic, z których Six zaczerpnął korzenie. W jego eleganckim opakowaniu znajduje się mini album prezentujący SiXa pośród największych konsolet tego producenta… Tak! Kupiłeś właśnie do domu kawałek legendy.